Nie miałam pojęcia co zrobić. O czym on mówi. O czym mi nie
chcę powiedzieć. Jedno wiem. Nie odpuszczę mu. Ma mi to powiedzieć. Do tego
wszystkiego jeszcze zaczęło padać.
-Zayn, proszę cię, powiedz mi.
Dotknęłam dłonią jego policzka. Był taki mokry i zimny.
-Zayn.
-Taka moja natura. Powiedz mi.
Nagle z kieszeni wyjął karteczkę. Była zagięta parę razy.
Rozłożył ją i mi ją pokazał.
"To Me, You are PERFECT"
"To Me, You are PERFECT"
-Zayn, ty mówisz poważnie? Czy po prostu pokazujesz mi jakiś
swój, nowy rysunek?
Spuścił głowę w dół.
-P..Poważnie.
-Zayn. No i co ja mam teraz zrobić? Co z Harrym?
-Możesz przestać ciągle o nim mówić i zająć się nami? Wiem,
że to mój kumpel, ale wolałbym, żeby teraz nie wrócił.
-Jak możesz tak mówić? Serio? Nie wiadomo co z nim się
dzieje, a ty takie rzeczy mówisz.
-Przecież napisał, żeby się nie martwić.
-Aj… Nie będę z tobą rozmawiać. Ja wiem, że coś jest nie
tak. Nie wyszedłby tak bez słowa.
-Ava.- chwycił mnie za rękę, tak samo jak ja jego wcześniej.
Nie chciał abym poszła.- Proszę, przestań się martwic. On wróci, ale proszę też o to byśmy więcej o nim nie rozmawiali. Cały czas naszym tematem jest on. Mam
już dosyć.
-To o czym chcesz rozmawiać?
-O nas.
-Jakich kurwa nas? Nie ma żadnych nas i nigdy nie będzie.
-Jesteś tego pewna?- Zaczął się do mnie powoli zbliżać. –
Jeśli chcesz to przestanę. Tylko powiedz.
-P..P..Prze..Przestań.
-Na pewno?
-P..prze..
Nie dokończyłam bo nasze usta złączyły się, przeszedł mnie
dreszcz po plecach. Ułożyłam dłoń na jego karku. Nie mogłam się powstrzymać.
Tak bardzo go pragnęłam. Jego ręce oplotły moje ciało.
-Z..Zay..Zayn P..Przestań.
Cały czas nie mogłam, nie chciałam się od niego oderwać.
Czemu jestem taką suką. Muszę to zakończyć. Potrzebuję czegoś co da mi o nich
zapomnieć. Czemu ja nadal go całuję? STOP! Nagle się od niego oderwałam.
Nareszcie. Miał takie cudowne usta. Takie miłe, delikatne, malinowe, słodkie
usta. Zaraz, zaraz, miałam zapomnieć, a nie rozmyślać o jego nieskazitelnie
pięknych ustach. Cholera! Odwróciłam się od niego i ruszyłam w stronę ich domu po
swoje rzeczy. Zayn chwycił moje ramie.
-Gdzie ty idziesz?
-Nieważne. Nie twój biznes.
-Nie mój biznes? Naprawdę? Myślałem, że jest coś między
nami.
-To źle myślałeś. Zostaw mnie.
-Co ja takiego zrobiłem?
-Jeszcze pytasz?
-No nie wiem o co ci chodzi. Oświeć mnie.
-Czemu wy jesteście takimi idiotami?- prychnęłam.
-Całowałam się z tobą, nie powinnam.
-Serio? To jest ten problem?
-Tak, źle zrobiłam. Mam Harry’ego. Ty zresztą też nie
zachowałeś się jak jego kumpel.
-W tej chwili on mnie nie obchodzi. Poza tym, czemu ty z nim
jesteś? On ciebie nie traktuje poważnie.
-Jak śmiesz tak mówić. Jest mi z nim dobrze. Ty zawsze
wszystko psujesz.
-Ale mi na tobie zależy.
-Że co proszę?
-Dobrze słyszałaś. Zależy mi na tobie. Nawet nie wiesz jak
bardzo.
-Zayn, czy ty na pewno dobrze się czujesz?
-Tak wszystko ze mną w jak najlepszym porządku. Po prostu,
ja ciebie przestałem traktować ja tylko koleżankę.
-Nie chcę tego słyszeć.
-Proszę cię nie mów, że ty nie chciałaś, choć trochę tego.
-Nie, nie chciałam
-Jesteś pewna?
Uśmiechnął się i znowu zaczął się do mnie zbliżać. Moje
dłonie znajdował się w jego mocnym uścisku. Nie, nie mogę do niczego dopuścić.
To bardzo złe. Nie będę zdradzać Harry’ego. Właśnie, a co z Harry’m? Gdzie on
jest?
-Powiedz. Nie chciałaś tego? Choć przez chwilę?
-Nie!
-Nie chciałaś?
Jego oddech lądował na mojej szyi. Jezu, Ava, ogarnij się.
Nie chcesz tego. Był naprawdę bardzo blisko.
-Chciałaś?
Kolejny raz wpił się w moje usta. Co on ze mną robił. Jego
kumpel nie wiadomo gdzie był, a ten miał to w głębokim poważaniu. Oddałam jego pocałunek. Zatopiłam dłonie w jego włosach. Nasz
pocałunek w deszczu był taki... Zawsze chciałam takiego czegoś doświadczyć. Zimne kropelki deszczu uderzały o nasze ciała.
W końcu przerwaliśmy. Byliśmy cali mokrzy. Spojrzałam w jego oczy i znowu tego
doświadczyłam. Zatopiłam się w nich. Chwycił mnie za rękę.
-Chodź, wracajmy do domu. Będą się o nas martwić.
-Ym..No dobrze
Przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Ruszyliśmy w kierunku
domu chłopaków. Przez całą drogę się ani słowem nie odezwał, zresztą ja do
niego też. Jedynie co robił to czasami zbliżył się do mojego policzka i
pozostawił na nim pocałunki.
Siedzieliśmy już na kanapie w salonie. Chłopcy wypytywali co
jest miedzy nami, ale co mieliśmy zrobić? Nic im nie powiedzieliśmy. Przecież
nie mogłam, nie mogliśmy tego zrobić Harry’emu. Gdyby się dowiedział, nie
wiadomo co by zrobił. Jego nadal nie było. Martwiłam się, przecież go kochałam.
Nie odzywał się w ogóle. Wstałam z kanapy. Ruszyłam do
mojego pokoju. Odkąd nie ma Harry’ego jest tu tak pusto. Weszłam po schodach z
głową skierowaną właśnie w nie. Otworzyłam drzwi do pokoju. Moim oczom ukazała
się męska sylwetka. Obcisłe czarne spodnie, szara bluza i supry. Chrząknęłam
aby się odwrócił. Zamarłam. To był Justin.
-C..Co ty tutaj robisz? Jak się tu dostałeś?
-C..Co ty tutaj robisz? Jak się tu dostałeś?
-Nie zamykasz okna, a powinnaś.
Zaczął się do mnie zbliżać. Zamknęłam drzwi, aby nikt go nie
usłyszał. Był już naprawdę bardzo blisko
mnie. Zaledwie parę centymetrów nas dzieliło. Objął moją twarz swoimi dużymi dłońmi.
Przeciągnął do siebie i pocałował. Zacisnęłam usta najmocniej jak mogłam. Nie
chciałam tego, ale dobrze wiedziałam co by zrobił Justin, gdybym się mu
sprzeciwiła. Tak, bałam się go. Wreszcie przerwał pocałunek. Mi już powoli
zaczynało brakować powietrza.
-Po co tu przyszedłeś?
Powiedziałam to najmilej, jak potrafiłam. Wiem, że był zły. To
było widać. Chciałam chociaż być miła, aby nic mi nie zrobił. Musiałam się
dowiedzieć też po co tutaj przyszedł.
-Teraz za kolejnego się bierzesz?
-O co ci chodzi?
-Przecież ślepy nie jestem. Widziałem jak się
obściskiwaliście.
-To nie jest twoja sprawa.
-Parę tygodni temu każda twoja sprawa była moją.
-Dobrze to powiedziałeś, parę tygodni temu, ale nie teraz.
-No przestań. Beze mnie jesteś nikim.
-Oh.. Naprawdę? Właśnie teraz poczułam, ze jestem kimś, nie
stoję w czyimś cieniu.
-Jakoś tyle lat tak było i ci to nie przeszkadzało.
-Wreszcie zrozumiałam, dorosłam.
-Oh..No weź, obściskiwanie się z każdym chłopakiem w
pedalskim boysbandzie i sypianie z nimi na boku nazywasz bycie dorosłym. Chyba
raczej jesteś ich groupies*.
Uderzyłam go w policzek z całej siły. Jak on mógł mnie tak
nazwać? Jak ja mogłam chcieć poślubić tego chłopaka. Nie znałam go. Dotknął
swojego obolałego i zaczerwienionego policzka. Myślałam, ze wcześniej był zły,
teraz było jeszcze gorzej. Wściekłość malowała się na jego twarzy. Przywarł
mnie do ściany. Nadgarstki miałam zaciśnięte w jego dłoni, nad moją głową. To
bolało. Chciałam zacząć krzyczeć, ale nie mogłam pozwolić by chłopaki to
zobaczyli, żeby im cos się stało, nie chciałam ich w to mieszać.
-Co ty, suko przed chwilą zrobiłaś.- warknął, jego oddech
lądował na moich ustach. W jego oczach była ciemność.
Mogłam po prostu powiedzieć, ze niby nie chciałam, ale
byłoby to kłamstwo. Przystałam na tym, że nic nie powiem. Zacisnęłam mocno
oczy. Nie chciałam na niego patrzeć. Naprawdę się bałam. Bałam się tego co w
stanie jest zrobić.
-Czemu się do cholery teraz nie odezwiesz?
Nadal nic nie wyszło z moich ust. Oczy jeszcze bardziej
zacisnęłam. Zaczęłam ciężko oddychać. powoli zaczęły zbierać mi się łzy w
oczach.
-Gadaj!
Jęknęłam. Łzy zaczęły wypływać na policzku i torować sobie
małą ścieżkę ku brodzie.
-No serio? Będziesz teraz płakać.
Poczułam, ze wyciera moje mokre policzki i obdarowuje je pocałunkami.
-Już, już, cii.. nie płacz. Proszę. Nie chciałem.
No tak, teraz mówi, że nie chciał, ale jednak to zrobił.
Bipolarny. Jego dłonie nadal ocierały moje łzy, a moje luźno wisiały wzdłuż
mojego ciała.
-Po prostu nie chcę, abyś się spotykała z kimś, kto nie jest
wobec ciebie absolutnie szczery.
-A ty byłeś?
-Wiem, nie, nie byłem, ale to tylko i wyłącznie dla twojego
dobra. Nie wiem co bym zrobił, gdyby tobie coś się stało.
Otarłam łzy. Ogarnęłam się. Otworzyłam oczy. Stanęłam twardo
na ziemi.
-Powiesz mi wreszcie, po co tu jesteś.
-Po to, że chcę, abyś wróciła. Brakuje mi ciebie. Nawet nie
wiesz jak bardzo.
-Nie wrócę. Już mówiłam to tysiąc razy. Nie chcę. Dorze mi
jest tutaj.
-Ale..
-Żadne ale. Nie wrócę. Nic mnie nie przekona.
-Ale ja.. Ja wykupiłem nam wyjazd na wycieczkę dookoła
świata. Wiem jak bardzo tego chciałaś.
Wyjął z tylnej kieszeni kopertę. Spojrzałam na niego ze
zdziwieniem. Co on zrobił? Jestem w szoku.
-Ale to musiało kosztować majątek.
-Ale dla ciebie warto. Wyjeżdżamy już jutro wieczorem.
-Nie, Justin ja nie mogę jechać. Harry’ego nie ma. Nie mogę
chłopaków zostawić.
-No ale zobacz. Tylko my dwoje, plaża, morze. Zwiedzisz
miejsca, które widziałaś tylko i wyłącznie na widokówkach.
-No nie wiem czy to dobry pomysł.
-Miesiąc we dwoje. Będzie fajnie. Obiecuję, że nie dotknę
cię. Przyjaciele.
-Porozmawiam z chłopakami, zostaw mi swój numer na kartce.
Tam masz długopis i jakiś kartki. Ale idź za chwilę.
-Obiecujesz, że porozmawiasz.
-Obiecuję ale idź już.
-No dobra na razie kochanie.
Cmoknął moje usta i wyszedł. Przeczesałam ręką moje włosy i
opadłam na łóżko. Cholera,, za dużo informacji jak na jeden dzień. Muszę iść powiedzieć
chłopakom o wyjeździe. Nie wiem czy to dobry pomysł. Dobra idę.
Wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach. Wszyscy, oczywiście
prócz Harry;ego, mojego Harry’ego siedzieli na kanapie w salonie. Łza zakręciła
mi się w oku na myśl o nim. Jedli popcorn i grali na xboxie. Normlany widok o
tej godzinie.
-Chłopcy musimy pogadać.
-O dobrze, że jesteś. My tez chcieliśmy z tobą porozmawiać.
-A o czym?
-Chodzi o to, że nasz menadżer dzwonił dzisiaj rano i
powiedział, ze jutro rozpoczynamy wywiady. Wiesz codziennie rano, przez parę
tygodni, w jakimś radiu, ale on nic nie wie, że Hazzy nie ma.
-No i co zrobicie? Musicie mu to jakoś wyjaśnić.
-No dobra, a ty co chciałaś nam powiedzieć?
-No bo Justin.. Pamiętacie go?
-Ten twój były?
-Ten z którym byłaś zaręczona?
-Yhm..
-To co z nim nie tak?
-Zrobił ci coś?
-Skrzywdził cię?
-Nie jest okay. Wszystko w porządku. Chodzi o to, że
skontaktował się ze mną i..
-I co powiedział? –Zayn zareagował dość dziwnie. W sumie
rozumiałam jego reakcję.
-Powiedział, że kupił nam bilety. Bilety na wyjazd.
-Jaki kurwa wyjazd?-Zayn się uniósł.
-Zayn uspokój się. –Chwycił go za ramię Liam.
-No i ja chciałabym jechać, ale muszę znać wasze zdanie.
-A na jak długo?
Teraz chyba tylko Liam mógł ze mną normalnie rozmawiać.
-Nie wiem dokładnie, ale na pewno nie na krótko. Justin coś
wspominał o miesiącu, ale to zbyt krótko jak na taką wycieczkę. Może zejść
dłużej.
-Nie wiem. Ja nie jestem przekonany, ale to twoja decyzja.
-A wy?-spojrzałam na Zayna, Nialla i Louisa.
Wszyscy kiwnęli zgadzając się.
-Dzięki chłopaki.
Uśmiechnęłam się do nich. Wstałam z kanapy i poszłam do
siebie na górę. Włączyłam laptopa i siadłam z nim na łóżku. Usłyszałam pukanie
do drzwi, a po chwili w progu stał Zayn.
-Mogę wejść?
-Pewnie. Wchodź.
Zamknął za sobą na klucz drzwi i przysiadł koło mnie na
łóżku.
-O co chodzi?
-To ty mi powiedz o co chodzi z tym wyjazdem.
-Myślałam, że już rozmawialiśmy na ten temat.
Przejechał swoją dłonią po łóżku, aż odnalazł dłoń należącą
do mnie. Ścisnął ją mocno.
-Martwię się o ciebie.
-Nie masz po co. Justin ze mną będzie, przy nim nic złego mi
się nie stanie.
-Nawet mi o nim nie mów. Przestań cały czas wałkować temat
innych chłopaków. Nie możemy o nas w końcu porozmawiać?
-Wyjaśniliśmy to już sobie.
-No właśnie i wiem, że chcesz tego tak samo mocno jak ja.
-Zayn..
-Nie, nie mów, że nic nie ma. Chyba ślepy i głupi nie
jestem.
-Nie chciałam tego powiedzieć.
-A co chciałaś?
Przybliżył się do mnie. Teraz siedział już całkowicie na
łóżku.
-Lubię cię, ale to Harry’ego darze tym uczuciem o które ci
chodzi.
Jego usta przywarły do moich. Znowu oddałam pocałunek. Co on
ze mną robił? Niemożliwe. Jego usta, takie delikatne, jego oczy, takie
hipnotyzujące, jego włosy, takie miłe w dotyku no i jego ciało. No właśnie ja
nic nie wiem na temat jego ciała. Mogę jedynie powiedzieć, ze było niesamowicie
wyrzeźbione. Młody bóg. Powtórzę pytanie. Co on ze mną do cholery robi? Czemu
on tak na mnie działa. Malik pochylił się nade mną, jednak nie oderwał swoich
ust od moich. Naparł na mnie swoim ciałem. Położyłam się. On był nade mną,
jednak po chwili leżał już obok mnie. To nie było za dobre. Leżeliśmy na łóżku.
Łóżku moim i Harry’ego. Nie powinnam tu tego robić. To złe. Położyłam dłoń na
klatce piersiowej Zayna i odepchnęłam go od siebie.
-Nie tutaj, proszę.
-Chodź do mnie.
Wziął mnie na ręce i wyniósł do swojego pokoju. Uf.. na
szczęście jego sypialnia nie była daleko. Położył delikatnie na łóżku. Zamknął
drzwi.
-Nie powinniśmy tego robić.
-Przestań. Nikt się nie dowie nawet.
Nawet nie dał mi nic odpowiedzieć. Leżał nade mną i
namiętnie całował. Powoli wsunął rękę pod materiał
moich spodenek. Lekko ścisnął pośladki, a mnie przeszedł miły dreszcz. Wplotłam ręce tam gdzie najbardziej lubiłam, czyli w jego włosy. Całował tak zawzięcie. Zebrałam w sobie całą siłę i nas obróciłam. Teraz to ja byłam na górze. Podwijał powoli moją koszulkę, znaczy koszulkę Harry’ego.. Czemu wszystko o nim przypomina. Stop, teraz jest przy tobie Zayn, nie Harry. Powinno być na odwrót. Ręce miał już na brzuchu, nadal jechał wyżej. Ruszyłam biodrami w przód i w tył. Zaśmiałam się, a on jęknął.
moich spodenek. Lekko ścisnął pośladki, a mnie przeszedł miły dreszcz. Wplotłam ręce tam gdzie najbardziej lubiłam, czyli w jego włosy. Całował tak zawzięcie. Zebrałam w sobie całą siłę i nas obróciłam. Teraz to ja byłam na górze. Podwijał powoli moją koszulkę, znaczy koszulkę Harry’ego.. Czemu wszystko o nim przypomina. Stop, teraz jest przy tobie Zayn, nie Harry. Powinno być na odwrót. Ręce miał już na brzuchu, nadal jechał wyżej. Ruszyłam biodrami w przód i w tył. Zaśmiałam się, a on jęknął.
-Nie drażnij się ze mną.
-A to niby czemu?
Pstryknęłam palcem czubek jego nosa. Zachichotałam.
Przysunęłam usta do jego. Podczas całego pocałunku miałam uśmiech na ustach.
Przygryzłam jego wargę. Jęknął. Uwielbiam to, kiedy z jego gardła wydostaje się
taki dźwięk. Przerwaliśmy, ściągnęłam swoją
koszulkę. Opadła gdzieś koło naszych ciał. On ze swoją zrobił to samo. Szybko nas
odwrócił i zaczął obdarowywać moją szyję swoimi mokrymi pocałunkami. Odchyliłam
głowę do tyłu, aby miał lepszy dostęp. Jęknęłam, kiedy przygryzł lekko moja
skórę. No fajnie, malinka. Ygh..
Przesunął się na piersi. Widać
było, że przeszkadzał mu mój stanik, ale nie chciałam go na razie zdejmować. Wygięłam
się w łuk z przyjemności, jaką oferował mi Zayn.
**
**
Po wczorajszej zabawie, długo nie mogliśmy zasnąć. Dzisiaj
obudziłam się w ramionach Zayna. On jeszcze spał. Tak ślicznie wyglądał. Zadziornie, ale przy
okazji słodko. Ucałowałam delikatnie jego usta. Postanowiłam, że się podniosę.
Nie mogłam. Jego ręka trzymała mnie i nie puszczała. Spojrzałam na niego.
Uśmieszek miał wymalowany na twarzy. Udawał tylko, że spał.
-Ej. Puść mnie. Zayn..
-No poleż jeszcze chwilę. Spieszy ci się gdzieś?
-Dobra, ale tylko parę minut.
-Naprawdę musisz jechać?
-Podjęłam już decyzję.
-Nic jej nie zmieni?
-Nie. Zayn. Wrócę niedługo przecież.
-Niedługo? Ponad miesiąc to dla ciebie niedługo?
-Oj, wytrzymasz.
-No ja nie jestem pewien.
-Przestań.
-Rumienisz się. To słodkie.
-Zamknij się.
-Ale to naprawdę słodkie.
-Zamknij się w końcu. To nie
słodkie.
-A wcale, że nie. Ja wiem swoje.
-Chyba musze ci pomóc co?
-Ale w cz…
Nie dokończył. Nie pozwoliłam mu. Zamknęłam jego usta moimi.
-Widzisz mówiłem, że to s…
-Nie kończ!
-Sło..
-Stop.
-Słod..
-Mam ci znowu pomóc?
-Słooo..
Znowu go pocałowałam. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej
siebie.
-Proszę, przestań. Nie lubię tego.
-No może. Spróbuję.
-Dziękuję.
**
Chłopcy na szczęście nic się chyba nie domyślili. Muszę się
jeszcze szybko spakować. Za godzinne Justin tutaj będzie. Zdecydowałam się na
tą podróż. Będzie fajnie. Dobra, szybko, szybko. Do garderoby. Co ja mam zabrać.
Muszę ogromną walizkę wziąć. Pakowałam wszystko co mi wpadło w ręce. Nie
wiedziałam czego mam się spodziewać.
Kiedy już byłam spakowana, wystarczyło się pożegnać. Ciężko
będzie. No dobra. Zróbmy to szybko. Justin już do mnie dzwonił.
-Za chwilę będę na podjeździe.
-Okay. Ja się tylko pożegnam.
Rozłączyłam się. Wyniosłam walizkę na korytarz. Tam
zobaczyłam Louisa.
-Pomóc ci mała?
Wskazał na walizkę. Kiwnęłam, zgadzając się. Uniósł ją nad
ziemią. Zeszliśmy po schodach. Kiedy zobaczyłam Niall’a, przyspieszyłam kroku. Rzuciłam
się na niego. Nie ma to jak prawdziwy „Horan Hug”. Łezka zakręciła mi się w
oku. Nie wiem jak przeżyje bez tych wariatów przez tak długo.
Obok stał Liam, którego po chwili już przytulałam. Następy był Lou, a
Zayn, gdzie Zayn? Nie było go.
-Gdzie jest Zayn?
-Powiedział, że zaraz wróci.
-Zadzwonię do niego.
Drzwi się otworzyły. Ujrzałam tego cudownego, przystojnego
mulata. Był w czarnej bluzie i ciemnych obcisłych spodniach. Na stopach miał
czarne glany z białymi sznurówkami. Wyglądał niesamowicie seksownie.
-No już myślałam, ze się ze mną nie chcesz pożegnać.
Wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Zapach papierosów i wody
po goleniu znajdował się już w moich nozdrzach. Zagryzłam wargę i zamknęłam
oczy. Napawałam się tym.
-Ym..Av.. mam coś dal ciebie.- wyszeptał do mojego ucha tak,
abym tylko ja mogła usłyszeć.
Odwrócił nas tak, ze teraz był tyłem do chłopaków. Poczułam
dłoń która sięga do tylnej kieszeni moich spodni.
-Noś go przy sobie. Zadzwoń do mnie jak dojedziecie na
miejsce.
Oderwaliśmy się od ciebie. Mogło to trochę dziwnie wyglądać.
Chyba trochę przesadziliśmy z długością naszego uścisku, ale usprawiedliwimy to
tym, że się przyjaźnimy.
-No dobra chłopcy już czas na mnie. Justin na pewno już jest
na podjeździe.
-Tak widziałem go. Podoba mi się jego samochód. Ferrari
chłopcy.
-To matowe, czarne?
-Tak, a ma jakieś inne.
-Ma ich mnóstwo. Uwielbia je. Zresztą ja też. Dobra ja już
musze iść. Na pewno się denerwuje.
-Do zobaczenia Ava. Będziemy tęsknić- odezwał się
najstarszy.
-Ja za wami tez.
-Chodź pomogę ci z tym. – Zayn wskazał na walizkę i wziął ją
po chwili do ręki.
Wyszliśmy z domu. Pomachałam chłopakom ostatni raz.
-Uważaj na siebie. Nie zrób nic głupiego. Pamiętaj.
Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni, aby zobaczyć co dał mi
Zayn. Wyciągnęłam małą paczuszkę, a w
niej wisiorek. Zawieszka była w
kształcie litery Z. Słodko.. Chwila, chwila ja o tym nie pomyślałam.
-Pewnie, jest śliczny. Dziękuję.
Ucałowałam jego policzek.
-Naprawdę dziękuję. Podoba mi się.
-Cieszę się. Idź już. Wracaj szybko.
Odstawił bagaż koło samochodu Justina. Przytulił mnie jeszcze
raz i ucałował w policzek.
-Kocham cię, Ava.
Nie odpowiedziałam tylko wsiadłam do auta, kiedy Justin
otworzył mi drzwi. Chwila, co on powiedział? Nie przesłyszałam się? Kocha mnie? Nie, to nie możliwe.
Usłyszałam rozmowę chłopaków przez otwarte okno.
-Opiekuj się nią. Proszę.
-Będę. Kocham ją.
Zayn zacisnął mocniej szczękę i dłoń. Wkurzył się.
-Justin, możemy już jechać?- Krzyknęłam, aby przerwać ich
rozmowę.
Otworzył drzwi i siadł za kierownicą. Przekręcił kluczyk w
stacyjce i odpalił samochód. Ruszyliśmy.