Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez otwarte drzwi balkonowe. Przetarłam oczy i lekko je otworzyłam. Moim oczom ukazała się sylwetka, męska sylwetka. Otworzyłam szerzej oczy. Opierał się o framugę drzwi balkonowych. Stał do mnie tyłem. Na sobie miał bluzę z kapturem, który był założony na głowę. Na nogach miał czarne rurki. Chrząknęłam tak, aby mnie usłyszał i się odwrócił. Po chwili zareagował. Moje oczy się rozszerzyły, bo przede mną stał Harry. W ręku trzymał mały bukiecik kwiatów. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Wolnym krokiem zbliżał się do mnie. Ja nadal leżałam na łóżku. Podpierałam się na łokciach. Podszedł, nachylił się nade mną i złożył pocałunek na moim policzku, a następnie ustach.
-Wierzysz mi?
-Tak. Przepraszam, że wczoraj tak zareagowałem, ale naprawdę
nie wiedziałem komu mam wierzyć.
-Rozumiem. Co teraz z tym zrobimy?
-Nie przejmuj się tym teraz. Nie ma go tutaj.
-Jak to? Coś się stało? Coś mu zrobiłeś?
-Nie, nic nie zrobiłem. Musiał wyjechać i tyle. Do rodziny.
-To dobrze.
-Zaraz, zaraz myślałaś, ze mogę mu coś złego zrobić? Za kogo
ty mnie masz? Co?
Pociągnęłam jego bluzę, przyciągając go do siebie. Musnęłam
jego usta i się uśmiechnęłam.
-Nie. Po prostu spytałam.
-Wstawaj, zrobiłem ci śniadanie.
-Ugh.. muszę?
Pocałował mnie.
-Tak musisz. No chodź.
Pociągnął mnie za rękę i z wielkim oporem się zebrałam z
łóżka. Stanął przede mną. Jego wzrok jechał od moich stóp , aż po czubek głowy.
Przejechał palcami po swojej wardze i się uśmiechnął.
-Co? Podoba ci się to co widzisz?
-Nie narzekam.
-Dobra.. to będziemy tak stać, czy pójdziemy na to
śniadanie?
Złapał znowu mnie za rękę. Wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy po
schodach. W domu było dziwnie cicho. Nie tak jak zwykle. Spojrzałam na zegarek
z myślą, że może być dość wcześnie. 11.00. Gdzie oni są?
-Harry, gdzie jest reszta?
-Wyszli na wywiad.
-A ty czemu nie poszedłeś?
-Wolałem zostać z tobą.
-Przestań. Przez ciebie się rumienię.
-No dobra nie gadaj, tylko jedz.
Podstawił mi pod twarz talerz pełen różnych naleśników. Wie
chyba, ze je uwielbiam. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Na jego
zresztą też, kiedy zobaczył mój. Odsunął krzesło i machnął ręką, abym na nim
usiadła. Tak zrobiłam. Siadł tuż obok mnie. Sięgnęłam po sztućce i zaczęłam
jeść. Były pyszne.
-Jak ty to zrobiłeś, że one są takie pyszne? – mówiłam z
ustami pełnymi naleśników.
-Nie wiem, mam talent.
-Musisz mnie nauczyć.
-No nie wiem, nie wiem.
-Ej..- szturchnęłam go w ramię.
-No co. Mistrz nie zdradza swoich trików.
-Zobaczymy.- Ten cwaniacki uśmieszek, który zazwyczaj witał
na jego twarzy, pojawił się teraz na mojej. Kiedy to zrobiłam, spojrzał na mnie
z góry. Pstryknęłam palcami jego nos i
mina nadąsanego dziecka od razu zniknęła. Jego usta nagle znalazły się w bardzo
niebezpiecznej odległości od moich. Powietrze wypuszczane z naszych otwartych
ust, szybko docierało i mieszało się ze sobą. Delikatnie otarł moje wargi
swoimi.
-Co ty masz takiego w sobie Avo Watson?
Wzruszyłam ramionami. Chciałam aby mówił dalej. On bardzo
dobrze wiedział, co powiedzieć kobiecie, aby ta była zadowolona. Nic innego nie
określi tego lepiej, jak to, że po prostu był kobieciarzem. Ja przy nim byłam
taka nudna, taka zwykła, nieciekawa. On był tak….tak cholernie
perfekcyjny. Wystarczyło, że powiedział
„Cześć, jestem Harry Styles” i już miał tysiące kobiet, jak i mężczyzn wokół
siebie. A ja? Mnie ludzie obojętnie mijali na ulicy. Dla nikogo nie byłam kimś
ważnym.
-Co masz takiego w sobie, że na twój widok…
Przerwał i spojrzał na swoje stopy. Był zakłopotany. Moja
ręka powędrowała w stronę Hazzy i przejechałam palcem po zewnętrznej stronie
jego dłoni. Kąciki ust podniosły mu się w górę. Chwycił mnie za rękę.
-Że na twój widok, tak ciepło mi się robi w środku, taki
szczęśliwy jestem.
-Oh.. przestań.
Na moich policzkach pokazały się rumieńce. Ucałował moje zaczerwienione miejsca.
-Przepraszam, że kiedyś sprawiłem, że twoje policzki były
zaczerwienione ale z zupełnie innego powodu.
-Nie chciałeś.
-Ale ciężko teraz o
tym zapomnieć.
-Zamknij się. Przestań o tym mówić.
-No, ale jak ja mogłem coś takiego zrobić?
-Zamknij się i wreszcie mnie pocałuj! Jasne?
Przyciągnęłam mocno go za szyję i wpiłam się w jego usta. Moja
ręka zjeżdżała powoli z karku na tors. Odepchnęłam go.
-Rozmawiałeś dzisiaj z Zaynem?
-Czemu o to akurat w takiej chwili pytasz?
-Myślałam o tym.
-Nie, nie rozmawiałem z nim. Chciałbym, jak wróci to
wyjaśnić.
-Ale nie złość się. Dobrze?
-No co ty. To będzie
przyjacielska rozmowa.
Kiedy chłopcy już wrócili do domu, my siedzieliśmy na
kanapie, jedliśmy popcorn i oglądaliśmy „Nietykalni”. Uwielbiam ten film. Ręka
Harry’ego spoczywała na moim ramieniu, co chwilę palcem kreślił na nim
kółeczka. Spojrzałam w stronę czterech wysokich chłopaków i uśmiechnęłam się.
Jednak kiedy mój wzrok przeniosłam na Zayna, uśmiechnięta mina od razu
zniknęła. Jego spojrzenie, gdyby tylko mogło, wypaliło by dziurę w ręce
Harry’ego, która spoczywała na moim ramieniu.
Zmierzyłam go wzrokiem, a potem od razu przeniosłam wzrok na chłopaka
siedzącego obok mnie. Musnął lekko mój
policzek, chyba się zorientował, że nie za dobrze się czuję w obecności Zayna i
chciał mnie po prostu uspokoić. Zerwałam się z kanapy jak poparzona i ruszyłam
szybkim krokiem na górę. Usłyszałam tylko głos Harry’ego, który wypowiadał moje imię. Nie zareagowałam.
Weszłam do pokoju, który należał do Harry’ego, ale ostatnio odgrywał rolę mojej
i jego sypialni. Stanęłam przy oknie i patrzyłam na ciemny krajobraz. W sumie
to nie za dużo było widać. Przeniosłam ciężar ciała na biodra i ręce które
dotykały chłodnego parapetu. Poczułam czyjeś ręce na sobie.
-Kochanie co się stało?- szepnął do mojego ucha swoim
ochrypłym głosem.
-Nic. Wszystko w porządku.
Odwróciłam się w jego stronę i go wyminęłam. Podeszłam do
drzwi od łazienki. Złapałam za klamkę i spojrzałam w stronę chłopaka.
Nacisnęłam. Drzwi się otworzyły. Zamknęłam na klucz. Stanęłam przed
lustrem.
Spojrzałam w nie i
przetarłam rękoma oczy. Tusz rozmazał się po powiekach i policzkach. Łzy
wypłynęły z moich oczu. Ile jeszcze razy będę
przez nich płakać? Sięgnęłam ręką do
szuflady. Wyjęłam ostry, metalowy
przedmiot. Usiadłam na podłodze. Oparłam się o chłodną ścianę. Obracałam
prostokątne narzędzie między palcami. Myślałam nad tym czy powinnam to zrobić,
czy tez nie. To nie było łatwe. Przejechałam lekko po nadgarstku. Krew zaczęła
powolnie wypływać, a moje myśli odpływały.
W drzwiach pojawił się Harry. Podbiegł od razu do mnie i wyrwał z ręki
żyletkę.
-Czemu to zrobiłaś?
Podciągnął mnie do góry. Odkręcił kurek z letnia wodą i
polał nią mój rozcięty nadgarstek.
-Proszę powiedz, czemu to zrobiłaś?
Owinął moja dłoń jakimś ręcznikiem . Wtuliłam się w niego, a
łzy lały się z moich oczu jak wodospad.
-Nie rób tego więcej. Proszę.- wyszeptał do mojego ucha.
Zacisnęłam mocno oczy i czekałam, aż będzie mówił dalej. Nie odezwał się. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.Zanim zasnęłam, on położył się obok mnie i otulił ramieniem. Nie miałam siły się ruszyć. Nie chciałam jego dotyku. Nikogo w tej chwili nie chciałam. Oczy teraz miałam szeroko otwarte. Wpatrzona w sufit, myślałam o tym, co by było gdybym ich nie spotkała. Nadal bym miała "piękne" życie z Justinem. Już bym wybierała suknię ślubną. Gościom rozsyłała zaproszenia. Szykowała sale, kwiaty, wszystko doprowadzała do perfekcji. Ale pojawili się oni. Z mojego lewego oka znowu wypłynęła łza. Lekko ją otarł. Złożył pocałunek na policzku.
-Proszę nie płacz przeze mnie.
Zamknęłam oczy i zasnęłam.