Uwaga

"Perfect" i "Addict" nie jest tłumaczeniem. Cała historia jest fikcją, nigdy nie miała miejsca. W niektórych rozdziałach występują treści wulgarne, przeznaczone dla osób dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność. Prawa autorskie są zastrzeżone. Na blogu mogą występować błędy. Jestem amatorką, więc nie wymagaj ode mnie za dużo.

ADDICT

"PERFECT"- CZYLI CZEŚĆ PIERWSZA JEST JUŻ SKOŃCZONA, KONTYNUACJA JEST NA BLOGU : WWW.ADDICT-FANFICTION.BLOGSPOT.COM

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 21

-Chłopaków już znasz. A to Lucy, Hayley, Darcy i Selena.
-Jak poznałeś Selene?
-Na jednej z imprez.
-Miło mi was poznać. Wejdźcie. To jest Eleanor i Emily.
-Cześć. Fajnie, że przyszliście. Siadajcie.
-Przyniosłem ze sobą prowiant.
Justin pokazał mi dwie skrzynki z piwem. Włączyliśmy muzykę. Usiedliśmy na kanapie. Justin rozstawił piwa na stole. Każdy od razu chwycił po jednym. Szybko je wypiliśmy. Złapaliśmy za kolejne, kiedy to nagle Justin wyciągnął z kieszeni kilka jointów.
-Patrzcie co mam!
Niektórzy byli zachwyceni, a ja El i Em wręcz przeciwnie. Każdy po kolei pociągnął bucha. Czas na mnie. Nie powinnam. Ja nawet papierosów nie palę.
-Nie dzięki.
Z ust Eleanor padły te same słowa. Jednak Emily się zgodziła. Udałam się na chwilę do kuchni po jakiegoś drinka. Kiedy wróciłam do pokoju to wszyscy tańczyli. Dołączyłam do nich.  Ciała wszystkich wzajemnie się o siebie ocierały. Moje i Justina idealnie do siebie pasowały. Jego ręce dokładnie zwiedzały moje ciało. Pocałunki Justina spowiły moją szyję.
-Co ja do cholery robię?
-O co chodzi?- Justin mruknął do mojego ucha.
- Oj dobrze wiesz. Nie udawaj głupiego.
-Nie udaję. Wiem, ze to lubisz.
-Justin. Chyba będzie lepiej, jeśli pójdziesz.
-Oh. No proszę.  Nie brakuje ci tego?- Ucałował moją szyję- albo tego?- przejechał ręką po moim ramieniu, przy okazji zsuwając materiał mojej sukienki. Ucałował tamto miejsce. – i tego?- Namiętnie jego usta musnęły moje.
Po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Ju..Ju..Justin! Przestań!
-Ava, czemu nie wrócicie do siebie?- krzyknął Luke.
-Luke. Przymknij się!
-No co? Przecież mam oczy i widzę co się dzieje. Ty ją nadal kochasz, a ona za tobą bardzo tęskni.
-Luke!
Justin odwrócił mnie. Zawartość mojego kubka wylała się na jego koszulę. Odsunęliśmy się od siebie natychmiastowo. Spojrzał na mnie a następnie na swoja koszulę. Uśmiechnął się.
-Justin. Chodź musimy to zaprać. Szybko bo inaczej zostanie plama.
Poszedł za mną na górę. Powoli rozpinał guziki od koszuli.
-Możesz szybciej?
-Nie pospieszaj mnie tak.
On się ze mną droczy. Podeszłam do niego i sama zaczęłam rozpinać guziczki. Odgarnął włosy z mojego policzka i szyi. Dokładnie przejechał wzdłuż niej językiem, a następnie dmuchnął zimnym powietrzem.  Dreszcz przeszedł moje ciało. Usta Justina odnalazły moje. Zsunął ramiączko z mojego drugiego ramienia.  Pociągnęłam za jego koszulkę. Odepchnął mnie od siebie i zdjął całkowicie swoją koszulę. Ach to jego ciało. Było bardzo umięśnione i pokryte tatuażami. Spojrzałam od razu na pierwsza literę mojego imienia wytatuowana na jego ciele. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Poprawiłam swoją sukienkę. Rękawy dokładnie ułożyłam na ramionach, aby je zakryć.
-Droczysz się ze mną?
-Ja? Nie.
Zaśmiałam się. Podeszłam do radia i włożyłam do niego płytę. W głośnikach zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki „Lovage-Pitstop-Music To Make love”. Wróciłam do chłopaka seksownie kręcąc biodrami.
-No podejdź tu szybciej, bo ON nie wytrzymuje.
-Spokojnie Justin. Spokojnie.
Przyciągnął mnie do siebie.
-Jak ja za tobą tęskniłem.
Opadliśmy na łóżko. Czułam gorąc jego ciała.
-Justin. Ja.. Ja nie wiem czy powinnam.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię w tej chwili pragnę. Tak bardzo pragnę.
Pocałowałam chłopaka, który po chwili zaczął zsuwać ze mnie moją sukienkę. Pozostałam w samej bieliźnie. Mojej czarnej, koronkowej bieliźnie.
-Ava, jesteś taka pociągająca. Jeśli w tej chwili tego nie przerwiemy to później nie będę mógł się pohamować.
Odwróciłam nas. Teraz ja byłam pod nim.
-Nie przestawaj.
Obcałowywał moją szyję. Można powiedzieć, że się do niej przyssał.
-Justin.?
-Hm?
-Pojedźmy gdzieś
-Co?
-Pojedźmy gdzieś. Tak jak kiedyś.
-Akurat teraz?
-Justin.
-Mówię to niechętnie, ale okay.
-To ja pójdę się przebrać.
Ucałowałam chłopaka i podniosłam się. Weszłam do garderoby. Moje zmysły ogarnął zapach, który tam się rozchodził. Harry. Wyciągnęłam czarne rurki, białą koszulkę Harry’ego i ramoneskę w tym samym kolorze co spodnie.
Włożyłam najpierw na siebie koszulkę. Potem spodnie, w które wciągnęłam  T-shirt. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Na stopy wciągnęłam motocyklowe buty. Przypudrowałam twarz, a rzędy pociągnęłam tuszem. Założyłam kurtkę. Byłam gotowa.
-Justin? Gdzie jesteś?- wołałam z łazienki.
Po chwili zjawił się obok mnie. Oparł brodę o moje ramię  i objął w talii.
-Popatrz jak ładnie razem wyglądamy.
-Yhym.
-Chodź. Jedziemy. Powiedziałem już wszystkim, że wychodzimy.
-To dobrze.
Wyszliśmy przed dom, gdzie był zaparkowany jeden z jego sportowych samochodów. On chyba przewidział tą wycieczkę.
Otworzył mi drzwi. W tej chwili mój telefon zadzwonił. Nowa wiadomość. Wyciągnełam go z tylnej kieszeni spodni.

Kto to jest? Zrobiłam duże oczy ze zdziwienia. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Gdyby nie Justin, chyba bym zaczęła uciekać, albo się gdzieś schowała.
-No to gdzie jedziemy?
-Zobaczysz.
-No tak. Justin i jego tajemnice.
Było już bardzo późno. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. 23:26. Jechaliśmy ciemnymi ulicami. Złapałam rękę Justina, która miał na rączce do zmiany biegów.
-Nie wiem Justin, czy dobrze robimy.
-A co w tym złego?
-Nie powinnam tego robić.
-No proszę Cię. Jego znowu nie ma przy tobie, a ja tak.
-Niby tak, ale ja go kocham.
-Niedawno mówiłaś, że mnie kochasz.
-Justin! Nie zaczynaj.
Mój telefonu znowu zawibrował. Wiadomość.

-Justin. Zatrzymaj się!
-Co?
-Mówię! Zatrzymaj się!
-Ale dlaczego?
-Po prostu się zatrzymaj!
-Ava nie mogę. Jesteśmy na ruchliwej ulicy.
-Zatrzymaj się w tej chwili! Rozumiesz?
-Dobrze, tylko nie krzycz.
-Wypuść mnie!
-A jak zamierzasz wrócić do domu?
-Nie wiem, coś wymyślę.
-Av, nie wygłupiaj się.
-Nie powinniśmy się spotykać.
-Ale..
-Żadne „ale” Justin. Zrozum. To nie jest dobre.
-Jak chcesz. Wychodź!
Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Następnie mocno nimi trzasnęłam. Justin odsunął szybę.
-Nie proś mnie abym później wrócił po ciebie.
-Nie zamierzam.
Zasunął szybę i odjechał z piskiem opon. Mój telefon zawibrował.

Postanowiłam dowiedzieć się kim jest ta osoba. Odpisałam.

Kierowałam się w stronę domu. Na szczęście nie odjechaliśmy daleko. 40 minut i powinnam znaleźć się na ulicy, przy której znajduje się posesja chłopaków.
**
Byłam już wykończona. Późna pora sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Znowu wibracja telefonu. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni.

Zastygłam jak słup soli. Oczy mi się rozszerzyły. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Pustka Kontynuowałam powrót do domu. Moje serce przyspieszyło. Na czole pojawiły się kropelki potu ze zdenerwowania. Co ja mam robić? Wrócę jak najszybciej do domu. Eleanor i Emily na pewno się martwią, ale nadal imprezują. Ava myśl! Znowu zatrzymałam się w miejscu. Czyjeś dłonie trzymały moje biodra. Zamarłam. Oddech się zatrzymał. Serce przyspieszyło pracę. Oczy się rozszerzyły ze strachu. Poczułam gorący podmuch na ramieniu i szyi.
-Dziewczynki powinny o tej porze już leżeć w łóżkach i słodko spać.
Głos mężczyzny był nie do zniesienia. Taki nieprzyjemny.
Był przerażający. Nic nie odpowiedziałam. Za bardzo się bałam.
-Co robisz w takim miejscu o tak późnej porze?
Znowu nie odpowiedziałam. Czemu zostawiłam Justina? Gdybym tego nie zrobiła pewnie bym teraz tutaj nie stała i nie trzęsłabym się ze strachu, ale coś mi strzeliło do głowy i to zrobiłam.
-Nie umiesz mówić?- warknął na mnie.
-Powinnam iść.
Zrobiłam krok do przodu.  Na marne. Chwycił mnie za nadgarstki.
-Gdzie uciekasz? Choć zabawimy się. Ja nie gryzę.
-Wolałabym nie.
-Kotku. Mogę doprowadzić cię do szaleństwa.
-A.. a jeśli odmówię?
-Jeszcze żadna nie narzekała. Będziesz żałować jeśli tego nie zrobisz.
-Mam już chłopaka.
-Wiem.
-To czego chcesz?
-Może trochę grzeczniej!
-Przepraszam.
-Od razu lepiej.  Dzisiaj w nocy, chcę abyś krzyczała moje imię.
Przejechał dłońmi wzdłuż mojego ciała. Bardzo się bałam. Trzęsłam się jeszcze bardziej niż na początku. W duchu modliłam się, aby Justin wrócił, albo przynajmniej koś znajomy tędy przechodził. Proszę. Jęknęłam kiedy poczułam jego duże i szorstkie dłonie na mojej szyi. Mogłabym zacząć krzyczeć, ale nie wiadomo co ON zrobi.
-Kotku, boisz się mnie?
Kiwnęłam głową.
-Nie masz.. Chwila. Jednak masz, ale nie zrobię Ci krzywdy, jeśli będziesz słuchać.
To mnie przeraziło ponownie. Czego on ode mnie chce. Co mam robić? Ja chcę tylko wrócić do domu. Harry, czemu nie ma ciebie tu w tej chwili? Potrzebuję Cię. Zapach nieznajomego ogarnął moje zmysły. Czułam się przytłoczona przez niego. Ava myśl! Co robić. Postanowiłam się odwrócić w stronę mężczyzny. Wysoki, muskularny, brunet. Można powiedzieć, że był przystojny, ale brzydziłam się nim w tej chwili.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 20

Do wyjścia pozostało 30 min., a Harry był nadal nie gotowy. Szykuje się dłużej  niż kobieta. Co on tak długo robi?
-Harry? Za ile wyjdziesz z łazienki?
-Jeszcze chwila.
-Tylko szybko.
-No już, już.
**
Wyszedł z  łazienki ubrany tak, jak mówił wcześniej. Mój wzrok powędrował od jego stóp, aż po czubek głowy. Koszula w kratę, jego ulubione, czarne spodnie i te mocno znoszone buty.  Uśmiechnęłam się na ten zniewalający widok.  Lekko rozpięta koszula, krzyżyk zawieszony na rzemyku i te tatuaże. Był perfekcyjny. Wszystko miał dopracowane. Objął mnie w pasie i zeszliśmy na dół.  Siedzieli tam chłopcy. Wszyscy gotowi do wyjścia. Chyba po raz pierwszy byli wyszykowani przed nami. Dochodziła godzina 21. Czas wychodzić. Wsiedliśmy do dwóch samochodów. Ja, Harry, Zayn i Liam w jednym, a Louis, Eleanor i Niall w drugim. Pod klub zajechaliśmy w niecałe 15 minut. Szybko. Wyszliśmy z aut i od razu  stado paparazzi nas zaatakowało. Gdyby nie ochrona chłopców już by nas stratowali. Bramkarze w klubie przepuścili nas bez stania w kolejce. No tak, chłopcy są sławni. Ludzie stojący i czekający na wejście, bardzo się  zdenerwowali. Ruszyliśmy przez  długi  korytarz, aż do głównej Sali.  Spojrzałam na chłopaka. Oczy mu się zaświeciły, a na twarzy zagościł uśmiech. Zacisnęłam uścisk na jego dłoni. Ruszyliśmy przez środek Sali, między spoconymi, ocierającymi się o siebie ciałami. Doszliśmy do baru. Każdy z nas zamówił po trzy, różne drinki.  Usiedliśmy przy stoliku na dużych, czerwonych i czarnych kanapach. No tak. Strefa VIP. Czego innego mogłam się spodziewać?  Kelnerka przyniosła nasze drinki. Piłam swojego bardzo powoli. Harry cały czas obserwował mnie z pożądaniem. Położyłam dłoń na jego udzie, a on chwycił ją w swoją i przybliżył głowę do mojej.
-Chodźmy zatańczyć.
Mruknął do mojego ucha. Wstał, a ja zaraz za nim, jak jego cień.  Ruszyliśmy na sam środek parkietu. Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Objął moją talię ręką. Przyciągnął do siebie. Mimo, że w tle leciała jakaś szybka, dyskotekowa piosenka to i tak my tańczyliśmy wolno, tak jakbyśmy zapomnieli o istniejącym wokół nas świecie. Wpatrzeni w swoje oczy, myśleliśmy tylko o sobie. Tańczyliśmy tak, do czasu, aż ktoś nie zaczął wołać Harry’ego. Kobieta. Starsza. Nawet dużo starsza. Wysoka brunetka. Miała na sobie szpilki, obcisłą, granatową, krótką sukienkę, która mogła należeć do jej córki i neonową, żółtą , malutką torebkę. Makijaż na jej twarzy był bardzo wyzywający. Chwila. Czy to nie ta prezenterka Xtra Factor? Jak jej było? Caroline? Tak! Caroline Flack. Spojrzałam na Harry’ego. Miał minę typu „co-ta-wariatka-tutaj-robi?” Spotykali się. Nadal nie mogę uwierzyć w to, jak Harry mógł się spotykać z czternaście lat starszą kobietą. Podeszła do nas, bez skrępowania przytuliła  i ucałowała w policzek Harry’ego. Stanęła przed nami i przyglądała się. Raz na Hazze, a raz na mnie rzucała swoje chłodne spojrzenie. Wyciągnęłam w jej stronę prawą rękę na powitanie.
-Jestem Ava, Ava Watson.
Spojrzała na moją dłoń i rozpoczęła rozmowę z Harrym, całkowicie mnie ignorując.
-Harry, skarbie cieszę się, że Cię widzę.
-Caroline, może nie teraz!?
-Czemu? Wreszcie Cię spotkałam. Pisałam, dzwoniłam, nawet byłam kilka razy u ciebie.
-Mówiłem, że to koniec.
-Harry!
-Caroline! Myślę, że to nie jest dobre miejsce na tego typu rozmowy.
-To niech ona sobie pójdzie i będzie dobrze.
-Lepiej jeśli ty stąd pójdziesz.
Wlepiła w Harry’ego, a następnie mnie gniewne spojrzenie. Odwróciła się i z zadartym do góry nosem odeszła. Wtuliłam się mocno w Harry’ego.
-Nie przejmuj się nią.
-Jak mam się nie przejmować? To twoja była.
-Właśnie. Była. Nie liczy się już.
-Ja też kiedyś mogę się nie liczyć.
-Nie!
-Skąd wiesz co się wydarzy?
-Wiem. Nie rozmawiajmy o tym teraz.
Wróciliśmy do naszego stolika. Wypiliśmy kolejnego drinka. Reszta cały czas o czymś rozmawiała. Niall śmiał się w niebogłosy. Nagle ucichli i spojrzeli na nas.
-Coś się stało?- spytał Liam.
-Nie, wszystko Okay.
-Na pewno?
-Tak.
-Widzę właśnie. Mówcie. Co się stało?
-Caroline.
- Cofam swoje słowa. Nie mów mi o niej. Nie chcę tego słyszeć.
-No widzisz.
-No dobra. Martwię się o was. Co z tą…ygh..hm.. Caroline?
-Przed chwila ją spotkaliśmy.
-Co ona tutaj robi?
-Skąd mam wiedzieć? Powiedziała, że przychodziła do nas, wydzwaniała, tęskni i takie tam.
-Gdzie ona teraz jest?
Liam zerwał się na równe nogi, a reszt a chłopaków się na niego spojrzała. Był zły. Wiedział, że Caroline zraniła jego przyjaciela.
-Li uspokój się.
-Jak? Nie chcę znowu paru dni spędzać w pokoju obok użalającego się nad sobą Harryego.
-Wcale nie użalałem się.
-Ty tak uważasz.
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-Ale to jej dotyczy.
-Nieważne.
-Kim była dla ciebie Caroline?- Po paru minutach wysłuchiwania ich w końcu odważyłam się coś powiedzieć.
-Spotykaliśmy się.
-Była ważna dla ciebie?
-Sam nie wiem. Teraz ciężko na to pytanie odpowiedzieć.
-Głupio się czuję. Myślałam, że nigdy nie spotkam żadnej z twoich byłych.
-Ja też.
-To niezręczna sytuacja.
-Nie martw się, dopilnuję, abyś już nigdy nie spotkała żadnej.
-Jesteś pewny?
-Zaufaj mi. Okay?
-No dobrze. Liam, um.. usiądziesz wreszcie?
-Aa. Tak. Byłem po prostu w szok~u.
-No nie co dzień spotyka się swoje byłe.
-Skończymy chłopcy już ten temat.
Wstałam i złapałam mojego chłopaka za rękę. Jak to dobrze brzmi „Mój Chłopak”. Jestem cholernie dumna z tego ile osiągnął. Jest niesamowity. Taki ambitny. Harry to perfekcja. Pociągnęłam chłopaka za sobą. Przyciągnął mnie do siebie i odwrócił. Moje plecy stykały się z jego klatką, która szybko się unosiła i opadała.  Ręce Hazzy trzymały moje biodra. Lekko nimi kołysał w rytm muzyki, na boki przy czym moje pośladki ocierały się o jego przyrodzenie. Lewa ręka chłopaka przejechała w górę, wzdłuż mojego ciała. Odgarnął włosy z mojego ramienia i szyi. Złożył na nich delikatne pocałunki. Gardłowy jęk wydostał się z jego ust. Odchyliłam głowę do tyłu, tak aby opierała się o ramię chłopaka. Przeczesałam palcami jego włosy. Znowu usłyszałam ten gardłowy jęk. Zatraciliśmy się w naszej bajce. To był nasz i tylko nasz magiczny świat, do którego czasem odbywaliśmy podróże. Ręce Harry’ego wróciły na moje biodra, a moje pozostały w jego nieskazitelnych włosach. Nadal kołysał moimi biodrami. Było idealnie. Ta chwila mogła trwać wiecznie, gdyby kolega Harry’ego nie chciał wydostać się z jego spodni. Napierał bardzo mocno na moje pośladki. W sumie to powinnam się cieszyć, że mam na niego taki wpływ.
-Widzisz jak na mnie działasz?- wymruczał do mojego ucha, a jego gorący i szybki oddech lądował na mojej szyi.
-Harry?
-Hm..?- obcałowywał cały czas moja szyję.
-Wróćmy do domu. Co ty na to?
-Pewnie Maleńka.
Objął mnie w talii i ruszyliśmy w kierunku stolika, przy którym siedziała reszta. Lou z Eleanor, Niall z jakąś brunetką, a Liam- szatynką. Zayn był sam, wpatrzony w swój telefon. Harry na chwilę przysiadł się do Daddy’ego, a ja wykorzystałam tą chwilę i usiadłam obok Malika. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Wpatrywał się nadal w swój telefon.
-Zayn. Co jest?
Spojrzał na mnie, ale po chwili jego wzrok skierował się tam gdzie był wcześniej.
-Zayn. Powiedz mi.
Nagle odwrócił się do mnie. Objął moja twarz swoimi dużymi dłońmi. Mocno wpił się w  moje usta. Zaczęłam go odpychać, ale był naprawdę silny. Usłyszałam głos Harry’ego. Zacisnęłam usta najmocniej jak mogłam. Wreszcie Zayn skończył. Otworzyłam oczy. Ujrzałam tylko jak pięść Harry’ego ląduje na policzku Malika.
-Masz się do niej nie zbliżać! Rozumiesz?
Zobaczyłam kolejne mocne uderzenie ze strony Harry’ego. Liam i Louis próbowali go powstrzymać, ale na marne. Harry był bardzo silny. W końcu codziennie trenował.
-Harry, proszę, zostaw go!- Zebrałam się w sobie i krzyknęłam.
Spojrzeli na mnie, a w moich oczach zaczęły pojawiać się pojedyncze łezki.
-Harry! Ava się boi. Przestań!- Liam szarpnął mocniej Harry’ego.
Podszedł do mnie i przytulił. Wiedziałam, że przy nim mogę być bezpieczna, ale to jak zareagował, to jak był wściekły, powodowało u mnie strach. Trzęsłam się. Louis zabrał ode mnie Harry’ego. Zawołali Niall’a, aby ten zawiózł mnie do domu oddzielnym samochodem.
**
Dojechaliśmy. Kiedy auto stało już na podjeździe, ja nadal siedziałam w fotelu, cała zapłakana, nerwowo bawiąc się palcami.
-Ava, wysiadasz?
-Tak, tak już.
Nie drgnęłam, ani na centymetr.
-Av, aby wysiąść  z samochodu musisz otworzyć najpierw drzwi. Chcesz to zrobić za pomocą siły umysłu?
-Już wychodzę.
Zrobiłam teraz tak jak powiedziałam. Niall okrył mnie swoją bluzą. Zaprowadził do pokoju. Usiadłam na ziemi, jednocześnie opierając się o ramę łóżka. Niall zmierzał w kierunku wyjścia.
-Zostań.
-Jesteś pewna?
-Potrzebuję teraz kogoś, a chyba na Harry’ego lub Zayn’a nie mam co liczyć.
-To w takim razie zostanę.
Przysiadł się obok mnie. Objął ramieniem i pozwolił wypłakać.
-Co cię łączy z Zayn’em?
-Proszę nie pytaj mnie o nic.
-Ale to ważne, bo jesteś z Harry’m, a mimo to całujesz się z na boku z Malikiem.
-To nie jest takie łatwe.
-No to właśnie, po to tu jestem. Wytłumacz mi to.
-Nie teraz. Proszę.
-No dobrze. Oprzyj się już i nie płacz.
Zasnęłam na ramieniu chłopaka.
**
Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Zebrałam się z łóżka. Spojrzałam na telefon. Godzina 9.34. Jak ja długo spałam. Miałam na sobie cały czas sukienkę z wczoraj i bluzę Niallera. Zeszłam na dół. Zayn i Harry. Reszta chłopców tylko obserwowała. Widocznie jeszcze nie doszło do rękoczynów. Poszłam do kuchni najciszej, jak tylko potrafiłam, aby nikt mnie nie zauważył.  Uf.. Udało się. Otworzyłam lodówkę, ale widok jedzenia mnie jakoś odrzucił. Zaparzyłam sobie kawę. Niestety ekspres nie jest cichy i chłopcy mnie usłyszeli. Weszli do kuchni.
-Jak się tutaj znalazłaś?- spytał Liam
-Spadłam z nieba.
-Ha ha bardzo śmieszne.
-Jak tak krzyczeliście, to nie dziwne, że mnie nie zauważyliście.
-Jak takie cos się robi!- Harry się wtrącił.
-Przestań!
-Ja nie przystawiam się do dziewczyny przyjaciela.
-Tak, ale podrywanie mężatki jest w porządku?
-Ok. Nie wracaj do tego. Jesteś moim przyjacielem. Wiesz, że mi na niej zależy.
-Ta, jak na poprzednich? Caroline, Lucy, Taylor, Emma, Emily. Dalej mam wymieniać?
-Możesz wreszcie skończyć? To, że tobie nie wychodzi z nikim, to nie zobowiązuje do tego, aby robić ze mnie jakiegoś kobieciarza. Okay?
-Przestańcie w końcu się kłócić!
-Ava, proszę Cię. Nie widzisz tego, że Harry chce kolejną zdobycz? Trofeum?
-Nie mów tak! Zresztą po co mi kolejne? Chciałem w końcu się prawdziwie zakochać i udało się.
Wtuliłam się w mojego chłopaka i mruknęłam do jego ucha. Cwaniacki uśmieszek ukazał się na jego twarzy. Przejechałam ręką po jego umięśnionym torsie, który przykrywała biała koszulka. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku dzisiejszej nocy. Nadal jestem zła na nich za wczorajszą i dzisiejszą kłotnie Chwyciłam za naszyjnik od Zayn’a i go zdjęłam.
-Masz. To nie ja jestem tą księżniczką.
-Wiesz, że jesteś. Zachowaj go. Proszę.
-Zayn, lepiej nie.
Harry wbijał w niego swoje spojrzenie, chciał, aby to się w końcu zakończyło. Chwyciłam za prawą dłoń Zayn’a  i położyłam na wewnętrznej części łańcuszek.  Zacisnął ją w pięść. Odwrócił się i odszedł.
-Nie musiałaś.
-Jasne. Zerwałbyś z chęcią ten naszyjnik, jeszcze w dniu, kiedy mi go dał.
-Masz racje.
**
Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do pokoju i zapach świeżo, parzonej kawy. Przeciągnęłam się. Harry już nie spał, ale leżał koło mnie okryty, aż pod szyję kołdrą.
-Dzień dobry kochanie.
-Dzień dobry.
-Jak się spało?
-Z tobą zawsze dobrze.
-Zrobiłem ci śniadanie.
Wstał z łóżka. Był nagi. Zakryłam oczy lewą ręką.
-Harry! Ubierz się!
-Po co? Widziałaś mnie już nago.
-No i co. Ubierz się. Nie musisz paradować mi z gołym tyłkiem przed oczami o..- spojrzałam na zegarek- o 9 rano.
-Oh. No dobrze. Skoro dla ciebie to taki problem.
-Po prostu idź się ubrać.
Położył tacę z jedzeniem na łóżku obok mnie. Płatki na mleku. Wow. Pamiętał. Podniosłam jedna z miseczek i zobaczyłam jakąś karteczkę.  Wzięłam ją do ręki. Miseczkę odstawiłam. 

-Harry?
-Hm.?
-Kocham cię.
-Jedz!
-Dobrze Tato!
-A właśnie. Co do twoich rodziców. Chciałbym ich poznać. Moja mama i siostra też. Tak dowiedzieli się. Też czytają gazety. Już wydzwaniała do mnie z pytaniami o ciebie milion razy.
-Będą zachwyceni. Cieszę się.
**
Parę dni później.
-Będę za tobą tęsknic.
-Ja za tobą bardziej.
-Zobaczymy się za dwa tygodnie.
-Długie dwa tygodnie.
-Zostaniesz z Justinem, ale lepiej by było gdybyś została z Eleanor lub Emily. Dawno się z nią nie widziałaś. Prawda?
-Tak. Może się spotkam z nimi Zaproszę na parę dni, jednak nie wiem czy powinnam. To wasz dom.
-Jest także twój. Tylko mi go tu nie roznieście. Chcę jeszcze do niego wrócić. Muszę iść.
Ucałowałam namiętnie chłopaka. Przytulałam go, aż chłopcy zaczęli wołać Harry’ego. Eleanor miała ten sam problem co ja. Już zaczynałyśmy cholernie za nimi tęsknić. Stanęłyśmy we dwie w progu drzwi.  Objęłyśmy się rękoma i machałyśmy do odjeżdżających chłopców.
-Nie martw się, za dwa tygodnie ich zobaczymy.
Mój telefon zawibrował. Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni. 


Natychmiast odpisałam. 


-Eleanor! Tęsknie za Harry’m.
-Av, oni dopiero wyjechali. Musisz się przyzwyczaić. Też bardzo tęsknie za Lou, ale rozumiem, że uszczęśliwiają tym miliony dziewczyn, a kiedy one są szczęśliwe, to on jest uśmiechnięty. Jego uśmiech jest moim.
Usiadłam na kanapie, a El przyszła z popcornem w dużej, szklanej, przezroczystej misie. Włączyłam „Breakfast at Tiffany’s”. Telefon, który leżał na małym, czarnym stoliku zawibrował. 


Poznał kogoś? Szkoda, że mi nie powiedział. Ciekawe jaka jest?


-Justin przyjdzie.
-Kto to Justin?
-Kiedyś był moim narzeczonym. Do czasu, aż poznałam Harry’ego.
-A teraz?
-Pamiętasz jak wyjechałam na tą długą podróż?
-Tak, co z nią?
-To wtedy z nim byłam. Ale to przyjaciel. Nikt więcej,
-Acha.
-Przyjdzie ze znajomymi.


Pomyślałam: „Nie mów do cholery jasnej na mnie Maleńka!”
**
Wyszykowałyśmy się z Eleanor. Oby dwie włożyłyśmy bardzo obcisłe, czarne, krótkie sukienki. Na nogi wsunęłyśmy tego samego koloru, zwykłe szpilki od Louboutin’a. Usta pomalowałyśmy mocną, czerwoną szminką, a oczy pozostawiłyśmy naturalne. Włosy rozpuściłyśmy i zrobiłyśmy delikatne loki. Było idealnie.
**
Pobiegłam otworzyć drzwi. Justin i jego znajomi. Obdarzył mnie uściskiem. 
-Ava. Tęskniłem. Jak ja dawno cię nie widziałem.
-Też tęskniłam. Wchodźcie.