Uwaga

"Perfect" i "Addict" nie jest tłumaczeniem. Cała historia jest fikcją, nigdy nie miała miejsca. W niektórych rozdziałach występują treści wulgarne, przeznaczone dla osób dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność. Prawa autorskie są zastrzeżone. Na blogu mogą występować błędy. Jestem amatorką, więc nie wymagaj ode mnie za dużo.

ADDICT

"PERFECT"- CZYLI CZEŚĆ PIERWSZA JEST JUŻ SKOŃCZONA, KONTYNUACJA JEST NA BLOGU : WWW.ADDICT-FANFICTION.BLOGSPOT.COM

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 22

Obudziłam się cała obolała. Posiniaczone dłonie, nogi i twarz. Nie mogłam się ruszyć. Znajdowałam się małym pokoju. Ściany były szarobure. W niektórych miejscach znajdowały się zadrapania i plamy pozostawione przez krew. Mam krzyczeć czy nie? Leżałam na starym, dużym i w dodatku brudnym materacu. Łza spłynęła po moim policzku.  
**
Parę godzin później usłyszałam kroki. Następnie skrzypniecie drzwi. Zacisnęłam mocno oczy. Nie chciałam widzieć nikogo. W obecnej sytuacji wolałam się wcześniej w ogóle nie obudzić. Gorący podmuch dotykał mojej twarzy i szyi. Wywołał gęsią skórkę.
-Jestem ciekawy jak zareaguje Styles gdy się dowie o śmierci swojej dziewczyny.
Szybko otworzyłam szeroko oczy, ale po chwili tego pożałowałam.
**
Dopokoju znowu wszedł ktoś. Spojrzałam w kierunku postaci. To nie był ten sam mężczyzna. Jego spojrzenie było ciepłe. Miał uśmiech na twrzy.
-Dzień dobry aniołku. Jak się spało?
Mój mózg zaczął szybko analizować ciało mężczyzny i przetwarzać informacje. Usiadł obok mnie na materacu i położył dłonie na kolanach. Byliśmy sami w pokoju. Jego wzrok po chwili zwrócił sie ku mnie. Dłoń położył na moim zmarzniętym policzku. Przejechał kciukiem po nim i otarł jedna z łez.
- Mnie nie musisz sie bać.
Podniosłam sie na łokciach. Spojrzałam na niego i dokładnie przyjrzałam sie jego twarzy.
- Skąd mam mieć pewność, że nic mi nie zrobisz?
- Bo zamierzam cię stąd zabrać i zająć się tobą. Chcę abyś wróciła do zdrowia. Odzyskała siły.
Więcej już się nie odezwałam.
Mężczyzna wstał i kierował się w stronę wyjścia.
- Gdzie moje maniery? Nie przedstawiłem się na początku. Jestem Matt.
Pokiwałam głową i wyszedł. Jednak po chwili wrócił z torbą. Położył ją obok mnie. Rozsunął i wyjął kilka ubrań.
-Zdejmij te brudne ubrania i ubierz to.
Nie ruszyłam się. Byłam zbyt obolała.
-Mam ci pomóc?
Pokiwałam głową. Podwinął moja koszulkę a ja zacisnęłam dłonie na materiale aby nie odkrywał więcej mojego ciała.
-Musisz się przebrać.
-Nie patrz na mnie.
-Nic ci nie zrobię. Obiecuje.
**
Siedzieliśmy w samochodzie Matt’a . Pozwolił mi wybrać muzykę, aby się choć trochę rozluźnić. Prowadził dość swobodnie.
-Co się stało z tamtym mężczyzną?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
W głowie już układały mi się scenariusze dotyczące losów nieznajomego mężczyzny.
Zatrzymaliśmy się na podjeździe przed dużym, zadbanym domem. Zapewne należał do niego. Wyjął kluczyki ze stacyjki i wysiadł z samochodu. Obszedł samochód, otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z auta. Wyjął torby z bagażnika i poszliśmy do domu.
-Gdzie jest mój telefon?
-Mam go w kieszeni. Już ci daje.
Wyciągnął telefon i podał mi go. Był wyłączony.
-Niestety padła bateria.  U mnie możesz go naładować.
Posłał mi cudowny uśmiech warty okładek najlepszych magazynów modowych.
Weszliśmy do domu i od razu pokazał mi pokój dla mnie. 
-Idź pod prysznica, a potem połóż się spać. Dobrze ci to zrobi.
-Powinnam najpierw poinformować najbliższych, że ze mną wszystko w porządku.
-Zadzwonisz jutro. Dobrze?
-W porządku. Gdzie jest łazienka?
-Każdy pokój ma własną łazienkę. Ręczniki i szlafroki są w szafce po lewej.  Czystą szczoteczkę do zębów powinnaś znaleźć w szufladzie pod umywalką.
-Dziękuję.
**
Zapach świeżo parzonej kawy wypełnił moje nozdrza. Otworzyłam powoli oczy, a promyki słońca sprawiły, że musiałam je zamknąć. Odkryłam fałdy kołdry i postawiłam stopy na zimnej posadzce. Owinęłam się ciaśniej szlafrokiem i powędrowałam za zapachem. Matt stał w kuchni i szykował śniadanie.
-Cześć.
Odwrócił się i uśmiechnął w ten swój niesamowity sposób.
-Cześć. Wyspałaś się? Dobrze się czujesz?
-Tak, jest o wiele lepiej.  Dziękuję.
-Chcesz kawy, herbaty, wody, soku?
-Kawę poproszę.
Oparłam się o blat kuchenny i patrzyłam jak Matt przygotowuje kawę.
-Chciałabym wrócić dzisiaj do domu.
-Jesteś pewna?
-Przyjaciele będą się o mnie martwić.
-To zadzwoń do nich.
-To też zrobię.
-Proszę Cię. Zostań choć parę dni.
-Przemyślę to.
Podał mi gorący kubek kawy nad którym unosiła się para. Podmuchałam i upiłam łyk.
-Czemu mi pomagasz?
-Nie pamiętasz mnie prawda?
-Przepraszam, ale nie.
-Chodziliśmy razem na angielski. Podkochiwałem się w tobie, ale ty wtedy byłaś z jak mu tam? Justinem? Nadal jesteście razem?
-Nie. Niedawno się rozstaliśmy. Widziałam się z nim parę dni temu.
-Przykro mi.  Wyglądaliście na dość szczęśliwą parę. 
-Byliśmy.
Po moim ciele przeszedł dreszcz na myśl o wspomnieniach. Spojrzałam na malutki tatuaż, który miałam dzięki Justinowi. Upiłam łyk kawy i od razu poczułam się lepiej. Powinnam to wszystko przemyśleć. Rozwiązać problemy z Harrry’m, Justin’em i Zayn’em . 
-Matt?
-Hm..?
-To jest bardzo dobry pomysł, abym to została na kilka dni, ale nie będę ci przeszkadzać?
-Cieszę się, że chcesz zostać.
**
-Co powiesz na to byśmy spędzili wieczór oglądając jakieś filmy i zajadając się chińszczyzną, pizzą i chipsami?
-Skąd wiesz co lubię?
-Nie chcesz wiedzieć.
-Powiedz mi. Skąd wiedziałeś, że byłam w tym magazynie?
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Powinnam wiedzieć.
-Mam nie za dobre stosunki z tym facetem, który cię przetrzymywał. Powiedzmy, że uratowanie ciebie było tylko takim bonusem.
-Przepraszam, jeśli narobiłam ci kłopotów.
-Jest w porządku.
**
W końcu włączyłam telefon. Miałam aż 48 nieodebranych połączeń od Harry’ego,8 od rodziców, ale oni pewnie nic nie wiedzieli o moim zniknięciu,  26 od Eleanor, po 15 od reszty chłopaków, a Justin przerósł chyba sam siebie bo aż 84 połączenia. O wiadomościach już nie wspomnę. Była ich masa. Postanowiłam zadzwonić do Harry’ego. Odebrał zaraz po pierwszym sygnale.
-Ava? Gdzie ty jesteś? Co się z tobą dzieje?
-Ha-Harry. Tęskniłam za twoim głosem.
-Ava, gdzie jesteś?
-Nie znam dokładnie adresu. Nie martw się. Wszystko jest w porządku. Matt mnie odwiezie do domu w tym tygodniu.
-Kim do cholery jest Matt?
-Harry nie martw się.
-Spakuj się, przyjadę po ciebie niedługo.
-Harry!
Rozłączył się.  Jak ma niby przyjechać po mnie, jak nie wie dokładnie gdzie jestem? A może powinnam mu była powiedzieć? Powinien po mnie przyjechać. Martwi się, chyba.
**
Niecałą godzinę później usłyszałam dzwonek do drzwi.  Poszłam otworzyć, bo Matt właśnie się czymś zajmował u siebie w biurze.
-Harry?
-Ava. Bogu dzięki. Nic ci nie jest.
Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Cały czas tylko dziękował Bogu, ze jestem cała.
-Wiesz jak się martwiłem?
-Jak mnie znalazłeś?
-Przez twój telefon. Gdybyś nie zadzwoniła, nawet nie chcę myśleć o tym.
-Harry? Nie powinieneś być teraz w trasie?
-Dziwnym trafem akurat dzisiaj i jutro nie mam koncertów.
Cwaniacki uśmieszek się pokazał na jego twarzy.
-Nie odstąpię cię teraz na krok.
**
KONIEC CZĘŚCI I

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 21

-Chłopaków już znasz. A to Lucy, Hayley, Darcy i Selena.
-Jak poznałeś Selene?
-Na jednej z imprez.
-Miło mi was poznać. Wejdźcie. To jest Eleanor i Emily.
-Cześć. Fajnie, że przyszliście. Siadajcie.
-Przyniosłem ze sobą prowiant.
Justin pokazał mi dwie skrzynki z piwem. Włączyliśmy muzykę. Usiedliśmy na kanapie. Justin rozstawił piwa na stole. Każdy od razu chwycił po jednym. Szybko je wypiliśmy. Złapaliśmy za kolejne, kiedy to nagle Justin wyciągnął z kieszeni kilka jointów.
-Patrzcie co mam!
Niektórzy byli zachwyceni, a ja El i Em wręcz przeciwnie. Każdy po kolei pociągnął bucha. Czas na mnie. Nie powinnam. Ja nawet papierosów nie palę.
-Nie dzięki.
Z ust Eleanor padły te same słowa. Jednak Emily się zgodziła. Udałam się na chwilę do kuchni po jakiegoś drinka. Kiedy wróciłam do pokoju to wszyscy tańczyli. Dołączyłam do nich.  Ciała wszystkich wzajemnie się o siebie ocierały. Moje i Justina idealnie do siebie pasowały. Jego ręce dokładnie zwiedzały moje ciało. Pocałunki Justina spowiły moją szyję.
-Co ja do cholery robię?
-O co chodzi?- Justin mruknął do mojego ucha.
- Oj dobrze wiesz. Nie udawaj głupiego.
-Nie udaję. Wiem, ze to lubisz.
-Justin. Chyba będzie lepiej, jeśli pójdziesz.
-Oh. No proszę.  Nie brakuje ci tego?- Ucałował moją szyję- albo tego?- przejechał ręką po moim ramieniu, przy okazji zsuwając materiał mojej sukienki. Ucałował tamto miejsce. – i tego?- Namiętnie jego usta musnęły moje.
Po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Ju..Ju..Justin! Przestań!
-Ava, czemu nie wrócicie do siebie?- krzyknął Luke.
-Luke. Przymknij się!
-No co? Przecież mam oczy i widzę co się dzieje. Ty ją nadal kochasz, a ona za tobą bardzo tęskni.
-Luke!
Justin odwrócił mnie. Zawartość mojego kubka wylała się na jego koszulę. Odsunęliśmy się od siebie natychmiastowo. Spojrzał na mnie a następnie na swoja koszulę. Uśmiechnął się.
-Justin. Chodź musimy to zaprać. Szybko bo inaczej zostanie plama.
Poszedł za mną na górę. Powoli rozpinał guziki od koszuli.
-Możesz szybciej?
-Nie pospieszaj mnie tak.
On się ze mną droczy. Podeszłam do niego i sama zaczęłam rozpinać guziczki. Odgarnął włosy z mojego policzka i szyi. Dokładnie przejechał wzdłuż niej językiem, a następnie dmuchnął zimnym powietrzem.  Dreszcz przeszedł moje ciało. Usta Justina odnalazły moje. Zsunął ramiączko z mojego drugiego ramienia.  Pociągnęłam za jego koszulkę. Odepchnął mnie od siebie i zdjął całkowicie swoją koszulę. Ach to jego ciało. Było bardzo umięśnione i pokryte tatuażami. Spojrzałam od razu na pierwsza literę mojego imienia wytatuowana na jego ciele. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Poprawiłam swoją sukienkę. Rękawy dokładnie ułożyłam na ramionach, aby je zakryć.
-Droczysz się ze mną?
-Ja? Nie.
Zaśmiałam się. Podeszłam do radia i włożyłam do niego płytę. W głośnikach zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki „Lovage-Pitstop-Music To Make love”. Wróciłam do chłopaka seksownie kręcąc biodrami.
-No podejdź tu szybciej, bo ON nie wytrzymuje.
-Spokojnie Justin. Spokojnie.
Przyciągnął mnie do siebie.
-Jak ja za tobą tęskniłem.
Opadliśmy na łóżko. Czułam gorąc jego ciała.
-Justin. Ja.. Ja nie wiem czy powinnam.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię w tej chwili pragnę. Tak bardzo pragnę.
Pocałowałam chłopaka, który po chwili zaczął zsuwać ze mnie moją sukienkę. Pozostałam w samej bieliźnie. Mojej czarnej, koronkowej bieliźnie.
-Ava, jesteś taka pociągająca. Jeśli w tej chwili tego nie przerwiemy to później nie będę mógł się pohamować.
Odwróciłam nas. Teraz ja byłam pod nim.
-Nie przestawaj.
Obcałowywał moją szyję. Można powiedzieć, że się do niej przyssał.
-Justin.?
-Hm?
-Pojedźmy gdzieś
-Co?
-Pojedźmy gdzieś. Tak jak kiedyś.
-Akurat teraz?
-Justin.
-Mówię to niechętnie, ale okay.
-To ja pójdę się przebrać.
Ucałowałam chłopaka i podniosłam się. Weszłam do garderoby. Moje zmysły ogarnął zapach, który tam się rozchodził. Harry. Wyciągnęłam czarne rurki, białą koszulkę Harry’ego i ramoneskę w tym samym kolorze co spodnie.
Włożyłam najpierw na siebie koszulkę. Potem spodnie, w które wciągnęłam  T-shirt. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Na stopy wciągnęłam motocyklowe buty. Przypudrowałam twarz, a rzędy pociągnęłam tuszem. Założyłam kurtkę. Byłam gotowa.
-Justin? Gdzie jesteś?- wołałam z łazienki.
Po chwili zjawił się obok mnie. Oparł brodę o moje ramię  i objął w talii.
-Popatrz jak ładnie razem wyglądamy.
-Yhym.
-Chodź. Jedziemy. Powiedziałem już wszystkim, że wychodzimy.
-To dobrze.
Wyszliśmy przed dom, gdzie był zaparkowany jeden z jego sportowych samochodów. On chyba przewidział tą wycieczkę.
Otworzył mi drzwi. W tej chwili mój telefon zadzwonił. Nowa wiadomość. Wyciągnełam go z tylnej kieszeni spodni.

Kto to jest? Zrobiłam duże oczy ze zdziwienia. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Gdyby nie Justin, chyba bym zaczęła uciekać, albo się gdzieś schowała.
-No to gdzie jedziemy?
-Zobaczysz.
-No tak. Justin i jego tajemnice.
Było już bardzo późno. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. 23:26. Jechaliśmy ciemnymi ulicami. Złapałam rękę Justina, która miał na rączce do zmiany biegów.
-Nie wiem Justin, czy dobrze robimy.
-A co w tym złego?
-Nie powinnam tego robić.
-No proszę Cię. Jego znowu nie ma przy tobie, a ja tak.
-Niby tak, ale ja go kocham.
-Niedawno mówiłaś, że mnie kochasz.
-Justin! Nie zaczynaj.
Mój telefonu znowu zawibrował. Wiadomość.

-Justin. Zatrzymaj się!
-Co?
-Mówię! Zatrzymaj się!
-Ale dlaczego?
-Po prostu się zatrzymaj!
-Ava nie mogę. Jesteśmy na ruchliwej ulicy.
-Zatrzymaj się w tej chwili! Rozumiesz?
-Dobrze, tylko nie krzycz.
-Wypuść mnie!
-A jak zamierzasz wrócić do domu?
-Nie wiem, coś wymyślę.
-Av, nie wygłupiaj się.
-Nie powinniśmy się spotykać.
-Ale..
-Żadne „ale” Justin. Zrozum. To nie jest dobre.
-Jak chcesz. Wychodź!
Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Następnie mocno nimi trzasnęłam. Justin odsunął szybę.
-Nie proś mnie abym później wrócił po ciebie.
-Nie zamierzam.
Zasunął szybę i odjechał z piskiem opon. Mój telefon zawibrował.

Postanowiłam dowiedzieć się kim jest ta osoba. Odpisałam.

Kierowałam się w stronę domu. Na szczęście nie odjechaliśmy daleko. 40 minut i powinnam znaleźć się na ulicy, przy której znajduje się posesja chłopaków.
**
Byłam już wykończona. Późna pora sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Znowu wibracja telefonu. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni.

Zastygłam jak słup soli. Oczy mi się rozszerzyły. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Pustka Kontynuowałam powrót do domu. Moje serce przyspieszyło. Na czole pojawiły się kropelki potu ze zdenerwowania. Co ja mam robić? Wrócę jak najszybciej do domu. Eleanor i Emily na pewno się martwią, ale nadal imprezują. Ava myśl! Znowu zatrzymałam się w miejscu. Czyjeś dłonie trzymały moje biodra. Zamarłam. Oddech się zatrzymał. Serce przyspieszyło pracę. Oczy się rozszerzyły ze strachu. Poczułam gorący podmuch na ramieniu i szyi.
-Dziewczynki powinny o tej porze już leżeć w łóżkach i słodko spać.
Głos mężczyzny był nie do zniesienia. Taki nieprzyjemny.
Był przerażający. Nic nie odpowiedziałam. Za bardzo się bałam.
-Co robisz w takim miejscu o tak późnej porze?
Znowu nie odpowiedziałam. Czemu zostawiłam Justina? Gdybym tego nie zrobiła pewnie bym teraz tutaj nie stała i nie trzęsłabym się ze strachu, ale coś mi strzeliło do głowy i to zrobiłam.
-Nie umiesz mówić?- warknął na mnie.
-Powinnam iść.
Zrobiłam krok do przodu.  Na marne. Chwycił mnie za nadgarstki.
-Gdzie uciekasz? Choć zabawimy się. Ja nie gryzę.
-Wolałabym nie.
-Kotku. Mogę doprowadzić cię do szaleństwa.
-A.. a jeśli odmówię?
-Jeszcze żadna nie narzekała. Będziesz żałować jeśli tego nie zrobisz.
-Mam już chłopaka.
-Wiem.
-To czego chcesz?
-Może trochę grzeczniej!
-Przepraszam.
-Od razu lepiej.  Dzisiaj w nocy, chcę abyś krzyczała moje imię.
Przejechał dłońmi wzdłuż mojego ciała. Bardzo się bałam. Trzęsłam się jeszcze bardziej niż na początku. W duchu modliłam się, aby Justin wrócił, albo przynajmniej koś znajomy tędy przechodził. Proszę. Jęknęłam kiedy poczułam jego duże i szorstkie dłonie na mojej szyi. Mogłabym zacząć krzyczeć, ale nie wiadomo co ON zrobi.
-Kotku, boisz się mnie?
Kiwnęłam głową.
-Nie masz.. Chwila. Jednak masz, ale nie zrobię Ci krzywdy, jeśli będziesz słuchać.
To mnie przeraziło ponownie. Czego on ode mnie chce. Co mam robić? Ja chcę tylko wrócić do domu. Harry, czemu nie ma ciebie tu w tej chwili? Potrzebuję Cię. Zapach nieznajomego ogarnął moje zmysły. Czułam się przytłoczona przez niego. Ava myśl! Co robić. Postanowiłam się odwrócić w stronę mężczyzny. Wysoki, muskularny, brunet. Można powiedzieć, że był przystojny, ale brzydziłam się nim w tej chwili.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 20

Do wyjścia pozostało 30 min., a Harry był nadal nie gotowy. Szykuje się dłużej  niż kobieta. Co on tak długo robi?
-Harry? Za ile wyjdziesz z łazienki?
-Jeszcze chwila.
-Tylko szybko.
-No już, już.
**
Wyszedł z  łazienki ubrany tak, jak mówił wcześniej. Mój wzrok powędrował od jego stóp, aż po czubek głowy. Koszula w kratę, jego ulubione, czarne spodnie i te mocno znoszone buty.  Uśmiechnęłam się na ten zniewalający widok.  Lekko rozpięta koszula, krzyżyk zawieszony na rzemyku i te tatuaże. Był perfekcyjny. Wszystko miał dopracowane. Objął mnie w pasie i zeszliśmy na dół.  Siedzieli tam chłopcy. Wszyscy gotowi do wyjścia. Chyba po raz pierwszy byli wyszykowani przed nami. Dochodziła godzina 21. Czas wychodzić. Wsiedliśmy do dwóch samochodów. Ja, Harry, Zayn i Liam w jednym, a Louis, Eleanor i Niall w drugim. Pod klub zajechaliśmy w niecałe 15 minut. Szybko. Wyszliśmy z aut i od razu  stado paparazzi nas zaatakowało. Gdyby nie ochrona chłopców już by nas stratowali. Bramkarze w klubie przepuścili nas bez stania w kolejce. No tak, chłopcy są sławni. Ludzie stojący i czekający na wejście, bardzo się  zdenerwowali. Ruszyliśmy przez  długi  korytarz, aż do głównej Sali.  Spojrzałam na chłopaka. Oczy mu się zaświeciły, a na twarzy zagościł uśmiech. Zacisnęłam uścisk na jego dłoni. Ruszyliśmy przez środek Sali, między spoconymi, ocierającymi się o siebie ciałami. Doszliśmy do baru. Każdy z nas zamówił po trzy, różne drinki.  Usiedliśmy przy stoliku na dużych, czerwonych i czarnych kanapach. No tak. Strefa VIP. Czego innego mogłam się spodziewać?  Kelnerka przyniosła nasze drinki. Piłam swojego bardzo powoli. Harry cały czas obserwował mnie z pożądaniem. Położyłam dłoń na jego udzie, a on chwycił ją w swoją i przybliżył głowę do mojej.
-Chodźmy zatańczyć.
Mruknął do mojego ucha. Wstał, a ja zaraz za nim, jak jego cień.  Ruszyliśmy na sam środek parkietu. Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Objął moją talię ręką. Przyciągnął do siebie. Mimo, że w tle leciała jakaś szybka, dyskotekowa piosenka to i tak my tańczyliśmy wolno, tak jakbyśmy zapomnieli o istniejącym wokół nas świecie. Wpatrzeni w swoje oczy, myśleliśmy tylko o sobie. Tańczyliśmy tak, do czasu, aż ktoś nie zaczął wołać Harry’ego. Kobieta. Starsza. Nawet dużo starsza. Wysoka brunetka. Miała na sobie szpilki, obcisłą, granatową, krótką sukienkę, która mogła należeć do jej córki i neonową, żółtą , malutką torebkę. Makijaż na jej twarzy był bardzo wyzywający. Chwila. Czy to nie ta prezenterka Xtra Factor? Jak jej było? Caroline? Tak! Caroline Flack. Spojrzałam na Harry’ego. Miał minę typu „co-ta-wariatka-tutaj-robi?” Spotykali się. Nadal nie mogę uwierzyć w to, jak Harry mógł się spotykać z czternaście lat starszą kobietą. Podeszła do nas, bez skrępowania przytuliła  i ucałowała w policzek Harry’ego. Stanęła przed nami i przyglądała się. Raz na Hazze, a raz na mnie rzucała swoje chłodne spojrzenie. Wyciągnęłam w jej stronę prawą rękę na powitanie.
-Jestem Ava, Ava Watson.
Spojrzała na moją dłoń i rozpoczęła rozmowę z Harrym, całkowicie mnie ignorując.
-Harry, skarbie cieszę się, że Cię widzę.
-Caroline, może nie teraz!?
-Czemu? Wreszcie Cię spotkałam. Pisałam, dzwoniłam, nawet byłam kilka razy u ciebie.
-Mówiłem, że to koniec.
-Harry!
-Caroline! Myślę, że to nie jest dobre miejsce na tego typu rozmowy.
-To niech ona sobie pójdzie i będzie dobrze.
-Lepiej jeśli ty stąd pójdziesz.
Wlepiła w Harry’ego, a następnie mnie gniewne spojrzenie. Odwróciła się i z zadartym do góry nosem odeszła. Wtuliłam się mocno w Harry’ego.
-Nie przejmuj się nią.
-Jak mam się nie przejmować? To twoja była.
-Właśnie. Była. Nie liczy się już.
-Ja też kiedyś mogę się nie liczyć.
-Nie!
-Skąd wiesz co się wydarzy?
-Wiem. Nie rozmawiajmy o tym teraz.
Wróciliśmy do naszego stolika. Wypiliśmy kolejnego drinka. Reszta cały czas o czymś rozmawiała. Niall śmiał się w niebogłosy. Nagle ucichli i spojrzeli na nas.
-Coś się stało?- spytał Liam.
-Nie, wszystko Okay.
-Na pewno?
-Tak.
-Widzę właśnie. Mówcie. Co się stało?
-Caroline.
- Cofam swoje słowa. Nie mów mi o niej. Nie chcę tego słyszeć.
-No widzisz.
-No dobra. Martwię się o was. Co z tą…ygh..hm.. Caroline?
-Przed chwila ją spotkaliśmy.
-Co ona tutaj robi?
-Skąd mam wiedzieć? Powiedziała, że przychodziła do nas, wydzwaniała, tęskni i takie tam.
-Gdzie ona teraz jest?
Liam zerwał się na równe nogi, a reszt a chłopaków się na niego spojrzała. Był zły. Wiedział, że Caroline zraniła jego przyjaciela.
-Li uspokój się.
-Jak? Nie chcę znowu paru dni spędzać w pokoju obok użalającego się nad sobą Harryego.
-Wcale nie użalałem się.
-Ty tak uważasz.
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-Ale to jej dotyczy.
-Nieważne.
-Kim była dla ciebie Caroline?- Po paru minutach wysłuchiwania ich w końcu odważyłam się coś powiedzieć.
-Spotykaliśmy się.
-Była ważna dla ciebie?
-Sam nie wiem. Teraz ciężko na to pytanie odpowiedzieć.
-Głupio się czuję. Myślałam, że nigdy nie spotkam żadnej z twoich byłych.
-Ja też.
-To niezręczna sytuacja.
-Nie martw się, dopilnuję, abyś już nigdy nie spotkała żadnej.
-Jesteś pewny?
-Zaufaj mi. Okay?
-No dobrze. Liam, um.. usiądziesz wreszcie?
-Aa. Tak. Byłem po prostu w szok~u.
-No nie co dzień spotyka się swoje byłe.
-Skończymy chłopcy już ten temat.
Wstałam i złapałam mojego chłopaka za rękę. Jak to dobrze brzmi „Mój Chłopak”. Jestem cholernie dumna z tego ile osiągnął. Jest niesamowity. Taki ambitny. Harry to perfekcja. Pociągnęłam chłopaka za sobą. Przyciągnął mnie do siebie i odwrócił. Moje plecy stykały się z jego klatką, która szybko się unosiła i opadała.  Ręce Hazzy trzymały moje biodra. Lekko nimi kołysał w rytm muzyki, na boki przy czym moje pośladki ocierały się o jego przyrodzenie. Lewa ręka chłopaka przejechała w górę, wzdłuż mojego ciała. Odgarnął włosy z mojego ramienia i szyi. Złożył na nich delikatne pocałunki. Gardłowy jęk wydostał się z jego ust. Odchyliłam głowę do tyłu, tak aby opierała się o ramię chłopaka. Przeczesałam palcami jego włosy. Znowu usłyszałam ten gardłowy jęk. Zatraciliśmy się w naszej bajce. To był nasz i tylko nasz magiczny świat, do którego czasem odbywaliśmy podróże. Ręce Harry’ego wróciły na moje biodra, a moje pozostały w jego nieskazitelnych włosach. Nadal kołysał moimi biodrami. Było idealnie. Ta chwila mogła trwać wiecznie, gdyby kolega Harry’ego nie chciał wydostać się z jego spodni. Napierał bardzo mocno na moje pośladki. W sumie to powinnam się cieszyć, że mam na niego taki wpływ.
-Widzisz jak na mnie działasz?- wymruczał do mojego ucha, a jego gorący i szybki oddech lądował na mojej szyi.
-Harry?
-Hm..?- obcałowywał cały czas moja szyję.
-Wróćmy do domu. Co ty na to?
-Pewnie Maleńka.
Objął mnie w talii i ruszyliśmy w kierunku stolika, przy którym siedziała reszta. Lou z Eleanor, Niall z jakąś brunetką, a Liam- szatynką. Zayn był sam, wpatrzony w swój telefon. Harry na chwilę przysiadł się do Daddy’ego, a ja wykorzystałam tą chwilę i usiadłam obok Malika. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Wpatrywał się nadal w swój telefon.
-Zayn. Co jest?
Spojrzał na mnie, ale po chwili jego wzrok skierował się tam gdzie był wcześniej.
-Zayn. Powiedz mi.
Nagle odwrócił się do mnie. Objął moja twarz swoimi dużymi dłońmi. Mocno wpił się w  moje usta. Zaczęłam go odpychać, ale był naprawdę silny. Usłyszałam głos Harry’ego. Zacisnęłam usta najmocniej jak mogłam. Wreszcie Zayn skończył. Otworzyłam oczy. Ujrzałam tylko jak pięść Harry’ego ląduje na policzku Malika.
-Masz się do niej nie zbliżać! Rozumiesz?
Zobaczyłam kolejne mocne uderzenie ze strony Harry’ego. Liam i Louis próbowali go powstrzymać, ale na marne. Harry był bardzo silny. W końcu codziennie trenował.
-Harry, proszę, zostaw go!- Zebrałam się w sobie i krzyknęłam.
Spojrzeli na mnie, a w moich oczach zaczęły pojawiać się pojedyncze łezki.
-Harry! Ava się boi. Przestań!- Liam szarpnął mocniej Harry’ego.
Podszedł do mnie i przytulił. Wiedziałam, że przy nim mogę być bezpieczna, ale to jak zareagował, to jak był wściekły, powodowało u mnie strach. Trzęsłam się. Louis zabrał ode mnie Harry’ego. Zawołali Niall’a, aby ten zawiózł mnie do domu oddzielnym samochodem.
**
Dojechaliśmy. Kiedy auto stało już na podjeździe, ja nadal siedziałam w fotelu, cała zapłakana, nerwowo bawiąc się palcami.
-Ava, wysiadasz?
-Tak, tak już.
Nie drgnęłam, ani na centymetr.
-Av, aby wysiąść  z samochodu musisz otworzyć najpierw drzwi. Chcesz to zrobić za pomocą siły umysłu?
-Już wychodzę.
Zrobiłam teraz tak jak powiedziałam. Niall okrył mnie swoją bluzą. Zaprowadził do pokoju. Usiadłam na ziemi, jednocześnie opierając się o ramę łóżka. Niall zmierzał w kierunku wyjścia.
-Zostań.
-Jesteś pewna?
-Potrzebuję teraz kogoś, a chyba na Harry’ego lub Zayn’a nie mam co liczyć.
-To w takim razie zostanę.
Przysiadł się obok mnie. Objął ramieniem i pozwolił wypłakać.
-Co cię łączy z Zayn’em?
-Proszę nie pytaj mnie o nic.
-Ale to ważne, bo jesteś z Harry’m, a mimo to całujesz się z na boku z Malikiem.
-To nie jest takie łatwe.
-No to właśnie, po to tu jestem. Wytłumacz mi to.
-Nie teraz. Proszę.
-No dobrze. Oprzyj się już i nie płacz.
Zasnęłam na ramieniu chłopaka.
**
Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Zebrałam się z łóżka. Spojrzałam na telefon. Godzina 9.34. Jak ja długo spałam. Miałam na sobie cały czas sukienkę z wczoraj i bluzę Niallera. Zeszłam na dół. Zayn i Harry. Reszta chłopców tylko obserwowała. Widocznie jeszcze nie doszło do rękoczynów. Poszłam do kuchni najciszej, jak tylko potrafiłam, aby nikt mnie nie zauważył.  Uf.. Udało się. Otworzyłam lodówkę, ale widok jedzenia mnie jakoś odrzucił. Zaparzyłam sobie kawę. Niestety ekspres nie jest cichy i chłopcy mnie usłyszeli. Weszli do kuchni.
-Jak się tutaj znalazłaś?- spytał Liam
-Spadłam z nieba.
-Ha ha bardzo śmieszne.
-Jak tak krzyczeliście, to nie dziwne, że mnie nie zauważyliście.
-Jak takie cos się robi!- Harry się wtrącił.
-Przestań!
-Ja nie przystawiam się do dziewczyny przyjaciela.
-Tak, ale podrywanie mężatki jest w porządku?
-Ok. Nie wracaj do tego. Jesteś moim przyjacielem. Wiesz, że mi na niej zależy.
-Ta, jak na poprzednich? Caroline, Lucy, Taylor, Emma, Emily. Dalej mam wymieniać?
-Możesz wreszcie skończyć? To, że tobie nie wychodzi z nikim, to nie zobowiązuje do tego, aby robić ze mnie jakiegoś kobieciarza. Okay?
-Przestańcie w końcu się kłócić!
-Ava, proszę Cię. Nie widzisz tego, że Harry chce kolejną zdobycz? Trofeum?
-Nie mów tak! Zresztą po co mi kolejne? Chciałem w końcu się prawdziwie zakochać i udało się.
Wtuliłam się w mojego chłopaka i mruknęłam do jego ucha. Cwaniacki uśmieszek ukazał się na jego twarzy. Przejechałam ręką po jego umięśnionym torsie, który przykrywała biała koszulka. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku dzisiejszej nocy. Nadal jestem zła na nich za wczorajszą i dzisiejszą kłotnie Chwyciłam za naszyjnik od Zayn’a i go zdjęłam.
-Masz. To nie ja jestem tą księżniczką.
-Wiesz, że jesteś. Zachowaj go. Proszę.
-Zayn, lepiej nie.
Harry wbijał w niego swoje spojrzenie, chciał, aby to się w końcu zakończyło. Chwyciłam za prawą dłoń Zayn’a  i położyłam na wewnętrznej części łańcuszek.  Zacisnął ją w pięść. Odwrócił się i odszedł.
-Nie musiałaś.
-Jasne. Zerwałbyś z chęcią ten naszyjnik, jeszcze w dniu, kiedy mi go dał.
-Masz racje.
**
Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do pokoju i zapach świeżo, parzonej kawy. Przeciągnęłam się. Harry już nie spał, ale leżał koło mnie okryty, aż pod szyję kołdrą.
-Dzień dobry kochanie.
-Dzień dobry.
-Jak się spało?
-Z tobą zawsze dobrze.
-Zrobiłem ci śniadanie.
Wstał z łóżka. Był nagi. Zakryłam oczy lewą ręką.
-Harry! Ubierz się!
-Po co? Widziałaś mnie już nago.
-No i co. Ubierz się. Nie musisz paradować mi z gołym tyłkiem przed oczami o..- spojrzałam na zegarek- o 9 rano.
-Oh. No dobrze. Skoro dla ciebie to taki problem.
-Po prostu idź się ubrać.
Położył tacę z jedzeniem na łóżku obok mnie. Płatki na mleku. Wow. Pamiętał. Podniosłam jedna z miseczek i zobaczyłam jakąś karteczkę.  Wzięłam ją do ręki. Miseczkę odstawiłam. 

-Harry?
-Hm.?
-Kocham cię.
-Jedz!
-Dobrze Tato!
-A właśnie. Co do twoich rodziców. Chciałbym ich poznać. Moja mama i siostra też. Tak dowiedzieli się. Też czytają gazety. Już wydzwaniała do mnie z pytaniami o ciebie milion razy.
-Będą zachwyceni. Cieszę się.
**
Parę dni później.
-Będę za tobą tęsknic.
-Ja za tobą bardziej.
-Zobaczymy się za dwa tygodnie.
-Długie dwa tygodnie.
-Zostaniesz z Justinem, ale lepiej by było gdybyś została z Eleanor lub Emily. Dawno się z nią nie widziałaś. Prawda?
-Tak. Może się spotkam z nimi Zaproszę na parę dni, jednak nie wiem czy powinnam. To wasz dom.
-Jest także twój. Tylko mi go tu nie roznieście. Chcę jeszcze do niego wrócić. Muszę iść.
Ucałowałam namiętnie chłopaka. Przytulałam go, aż chłopcy zaczęli wołać Harry’ego. Eleanor miała ten sam problem co ja. Już zaczynałyśmy cholernie za nimi tęsknić. Stanęłyśmy we dwie w progu drzwi.  Objęłyśmy się rękoma i machałyśmy do odjeżdżających chłopców.
-Nie martw się, za dwa tygodnie ich zobaczymy.
Mój telefon zawibrował. Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni. 


Natychmiast odpisałam. 


-Eleanor! Tęsknie za Harry’m.
-Av, oni dopiero wyjechali. Musisz się przyzwyczaić. Też bardzo tęsknie za Lou, ale rozumiem, że uszczęśliwiają tym miliony dziewczyn, a kiedy one są szczęśliwe, to on jest uśmiechnięty. Jego uśmiech jest moim.
Usiadłam na kanapie, a El przyszła z popcornem w dużej, szklanej, przezroczystej misie. Włączyłam „Breakfast at Tiffany’s”. Telefon, który leżał na małym, czarnym stoliku zawibrował. 


Poznał kogoś? Szkoda, że mi nie powiedział. Ciekawe jaka jest?


-Justin przyjdzie.
-Kto to Justin?
-Kiedyś był moim narzeczonym. Do czasu, aż poznałam Harry’ego.
-A teraz?
-Pamiętasz jak wyjechałam na tą długą podróż?
-Tak, co z nią?
-To wtedy z nim byłam. Ale to przyjaciel. Nikt więcej,
-Acha.
-Przyjdzie ze znajomymi.


Pomyślałam: „Nie mów do cholery jasnej na mnie Maleńka!”
**
Wyszykowałyśmy się z Eleanor. Oby dwie włożyłyśmy bardzo obcisłe, czarne, krótkie sukienki. Na nogi wsunęłyśmy tego samego koloru, zwykłe szpilki od Louboutin’a. Usta pomalowałyśmy mocną, czerwoną szminką, a oczy pozostawiłyśmy naturalne. Włosy rozpuściłyśmy i zrobiłyśmy delikatne loki. Było idealnie.
**
Pobiegłam otworzyć drzwi. Justin i jego znajomi. Obdarzył mnie uściskiem. 
-Ava. Tęskniłem. Jak ja dawno cię nie widziałem.
-Też tęskniłam. Wchodźcie. 






środa, 24 lipca 2013

Rozdział 19

Zebrałam się z łóżka i podeszłam do porozrzucanych na podłodze teczek. Podniosłam je i włożyłam do szuflady. Chciałam zapomnieć o tym chociaż na weekend. Harry wszedł do pokoju z tacą pełną jedzenia. Położył ją na stoliku.
-Co robisz?
-Sprzątam bałagan, który już zdążyłeś zrobić.
-Szukałem czegoś.
-Rozumiem, że mam nie pytać czego?
-Tak.
-To nie będę.
-Zjedz śniadanie. Masz!
-Wykorzystałeś chyba jedzenie z całej lodówki.
-Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc wziąłem wszystko.- posłał mi szeroki uśmiech.
-Wystarczyłyby zwykłe płatki z mlekiem.
-Nie!
Podeszłam, wtuliłam się w niego. Był taki ciepły i delikatny. Miał na sobie zwykłą, białą koszulkę i czarne, obcisłe spodnie, te co zawsze, brązowe, zdarte buty. Nie wyglądały one najgorzej, ale były znoszone.  Harry ubierał się naprawdę dobrze, lubił modę. Zdarzało mu się nawet chodzić na pokazy mody, zarówno damskiej, jak i męskiej. Cieszyłam się, ze nie musiałam sama chodzić na zakupy i szukać czegoś, w czym może wyglądać dobrze, zastanawiać się czy mu się spodoba. Harry chodził z chęcią do centrum handlowego, a czasami był nimi bardzo podekscytowany. Różnił się od reszty chłopaków. Lubił towarzystwo kobiet, rozumiał je i znakomicie się z nimi dogadywał. Jednym słowem- perfekcyjny.
-Kocham Cię, Harry!
-Ja ciebie też kocham.
**
Po zjedzeniu śniadania, ustaliliśmy, że pójdziemy na małe zakupy, a wieczorem  wybierzemy się do jakiegoś klubu.
**
Harry otworzył mi drzwi od samochodu. Wysiadłam i złapałam chłopaka za rękę. Wokół nas było mnóstwo fotografów, reporterów i dziennikarzy. No tak Harry był super gwiazdą. Niczym świeże mięsko dla wygłodniałego psa. Każdy robił zdjęcie lub krzyczał w naszą stronę, natychmiastowo podstawiając mikrofony pod nasze usta. Szybkie przedostanie się do galerii od razu wykluczyliśmy. Byłam przestraszona. Przecież nie co dzień koło mnie skacze tyle ludzi. Czułam się nieswojo. Kiedy już przedostaliśmy się przez tłum natrętnych paparazzi, wybraliśmy się do naszych ulubionych sklepów. Ochroniarz Harry’ego chodził cały czas za nami. Ale gdyby nie on, fotografowie nie daliby nam spokoju. Harry już w pierwszym sklepie wybrał dla siebie ciemne obcisłe spodnie, parę zwykłych, czarnych koszulek i szarą marynarkę. Chłopak się uparł i powiedział, że nie pozwoli mi wyjść z centrum handlowego bez przynajmniej czterech, ogromnych, pełnych toreb ubrań, butów i innych akcesoriów. Nie chciałam tego, aby za mnie płacił. Sama mogłam. Już widzę te nagłówki: „Czy dziewczyna Harry’ego Styles’a jest z nim tylko dla pieniędzy?”, „Poleciała na kasę!”, „Uwiodła młodego, bogatego wokalistę brytyjskiego boybandu!” Nie chciałam tego, ale mój chłopak jest bardzo uparty.
-Ava, a ty?
-Co ja?
-No weź cos! Ja stawiam.
-Harry, mówiłam,  że nie chcę, abyś mi czegoś kupował.
-Ale ja cię o to proszę.
-No, nie wiem.
-Proszę, weź coś dla siebie.
Harry poprosił ekspedientki, aby wybrały coś dla mnie. No tak, musiał dopiąć swego. Poszłam do przebieralni, a panie przyniosły mi w ekspresowym tempie sukienki, spodnie i koszulki. Aktualnie mierzyłam kremową sukienkę. Leżała idealnie. Spojrzałam na metkę z ceną i uśmiech zszedł mi z twarzy. Jej cena była zdecydowanie za wysoka.
-No i jak?- usłyszałam glos Harry’ego zza zasłony.
-Może być.
-Przymierz to!
Zobaczyłam rękę chłopaka, która trzymała wieszak z kompletem koronkowej, czarnej, ekskluzywnej bielizny. Takiej jak on lubi.
-Harry!
Szybko odsunęłam zasłonę i groźnym spojrzeniem zmierzyłam chłopaka.
-Mówiłaś, że nie za dobrze wyglądasz w tej sukience.
-Sama nie wiem.
-Wyglądasz cudownie. Jakby była zrobiona dla ciebie. Bierzemy ją!
-Ale, no Harry, ona nie jest tania!
-Nie ważne. Jest ładna, a teraz przymierz jeszcze to!
Pomachał bielizną przed moją twarzą. Chwyciłam ją w ręce, zasunęłam zasłonę i zaczęłam zdejmować sukienkę. Do szatni wszedł Harry. Zasłoniłam się przed chwilą zdjętym ubraniem.
-Co ty robisz?
-Chyba potrzebujesz pomocy.
-To ty tak uważasz.
-Ja to wiem. No już odwróć się!
-Czy ty kiedyś przestaniesz być taki natrętny?
-Taki już jestem. No to co mierzymy?
-Harry. Ta sukienka w zupełności mi wystarczy.
-Nie! Ja chcę Ci kupić więcej!
-Ale ja nie wiem czy to dobry pomysł.
-To genialny pomysł! No już, przymierz tą bieliznę.
-Okay.
-Grzeczna dziewczynka.
-Oh.. Nie mów tak!
-Wiem, że to lubisz.
Odgarnął moje włosy z czoła i je pocałował.
-Przymierz.
Wypchnęłam go z przymierzalni i zmierzyłam komplet. No tak, była idealna. Wiedział co lubię. Miał rację.
Wyszłam z szatni, po tym jak się ubrałam i poszliśmy do kasy. Ekspedientka zapakowała rzeczy w papierowa torbę, a Harry zapłacił.  Ucałował czubek mojej głowy, a ja się zarumieniłam.
Wyszliśmy ze sklepu wtuleni w siebie.
-Harry?
-Hm..?
-Co zamierzasz założyć na wieczór?
-Chyba jakąś koszule w kratę i moje ulubione czarne spodnie. A ty?
-Ah.. Tak, mówisz o tych schodzonych rurkach?
-Tak, właśnie o tych.
-Trzeba Ci odświeżyć szafę. Kupić nowe buty, spodnie. Cały czas w tych samych chodzisz.
-Lubię je. Są wygodne.
Weszliśmy do kolejnego sklepu. Rzuciłam się na dział męski, a Harry na damski. On mi coś znajdzie, a ja jemu.
Wzięłam trzy pary zwykłych, czarnych rurek, parę krótkich, dżinsowych spodenek, parę granatowych rurek, koszulę w czerwono-czarną kratę, a także niebiesko-czarną, czarną aksamitną marynarkę, parę bordowych obcisłych spodni, czarny sweterek, kilka neonowych koszulek, szare T-shirty. Musiałam poprosić ekspedientki o pomoc w noszeniu tego wszystkiego. To nie był koniec. Ja nadal szukałam. Kolejna marynarka, tym razem czarna, brązowa koszulka z rękawem ¾ i trzema metalowymi guziczkami Zwykła biała, taliowana koszula, powinna się przydać i podobać Harry’emu. No, skończyłam w tym sklepie. Z uśmieszkiem na twarzy powędrowałam do przymierzalni. Usiadłam przed nimi na dużej, czerwonej, skórzanej kanapie. Ekspedientki proponowały mi już jakieś czasopisma, kawę, herbatę i wodę. Zwracały się do mnie, jakbym była co najmniej królową Elżbietą. Nie potrzebowałam tego wszystkiego. Chłopak wszedł do szatni, a za nim szły panie z dużą ilością ubrań, które miałam przymierzyć. Jak nic, spędzimy tutaj godzinę. Harry uśmiechnął się do mnie i podał kobietom rzeczy, które miał na rękach, aby rozwiesiły je w szatni i pomogły mi.
-Widzę, że dużo dla mnie wybrałaś.
-Mówiłam, trzeba odświeżyć twoją szafę. Zacznij od spodni. Idź pierwszy! Chcę zobaczyć Cię we wszystkim.
Harry nie sprzeciwił się i grzecznie wszedł do przebieralni, a ja rozsiadłam się wygodniej na sofie. Po niecałych dwóch minutach Harry wyszedł z szatni w czarnych rurkach, potem bordowych, granatowych i na końcu krótkich spodenkach. Wszystkie pasowały. Czas na koszulki. Z szesnastu wybrał jedenaście. Chyba wiem co lubi. Harry ubrał się w swoje rzeczy i wyszedł z przebieralni.
-Teraz Ty! Panie ci pomogą a ja popatrzę.
-No dobra.
Wstałam z kanapy i ruszyłam do przebieralni. Spojrzałam na rzeczy, które znalazł Harry. No tak. Czego ja mogłam się spodziewać. Większość to krótkie, obcisłe sukienki.
-Harry!
-Co?
-Krótszych się nie dało?
-Mam iść poszukać? Była tam jedna taka…
-Nie! To był sarkazm!
-Szkoda.
Wychyliłam się zza zasłony i posłałam mu mordercze spojrzenie. Śmiał się. Ba.. żeby tylko. Zwijał się ze śmiechu na kanapie. Wróciłam do mierzenia ubrań. Wszystko pasowało. Harry mówił, że we wszystkim wyglądam świetnie. Jednak ja miałam inne zdanie.
-No nie wiem Harry.
-Bierzemy! Dla mnie jest świetnie.
Wstał z kanapy i podszedł do mnie.
-Wyglądasz cudownie.- Odgarnął włosy z mojej szyi i ucałował ją- I bardzo seksownie.
Odepchnęłam go i weszłam z powrotem do szatni. Przebrałam się w swoje rzeczy. Wyszłam z przymierzalni. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Harry’ego. Stał przy kasie i śmiał się razem z kasjerką.  Druga kobieta pakowała wszystko do toreb. Podeszłam do mojego chłopaka i złapałam go za rękę. Uśmiechnęłam się do niego, a następnie do kasjerki. Zmroziły mnie wzrokiem. No tak, pewnie myślą, że żeruję na Harry’m. To nie było miłe. Chwycił za trzy torby i wyszliśmy. Ustaliśmy, że teraz wejdziemy do sklepu z obuwiem. Harry rozglądał się za trampkami Converse, butami do biegania i jakimiś na co dzień, które byłyby podobne do tych brązowych sztybletów. Zdecydował się na białe trampki. No tak, a to dziwne. Ma już chyba szóstą taką parę. Jeśli chodzi o sportowe buty, to wybrał neonowe Nike. Mówił, ze są najwygodniejsze, ale kolor był identyczny jak tej koszuli, którą mu kupiliśmy. Mogę stwierdzić, że wiem co mu się podoba. Harry namówił mnie na parę sandałków na obcasie i takie same Converse jak on miał. Następnym sklepem, do którego chciał wejść był salon z garniturami. Po co mu?  Od razu gdy przekroczyliśmy próg sklepu, Harry’ego zaatakowały ekspedientki. Chyba go znały, bo powitały go słowami: „Witamy Panie Styles, życzy sobie Pan tak jak zawsze szklankę wody?” Tak, to było trochę dziwne, ale rozumiałam, że jest sławny. Znają go wszędzie.
-Nie Pani Carolino. Jestem tu z moją dziewczyną i chciałem, aby doradziła mi co mogę założyć na ślub.
-Żeni się Pan?
-Nie, nie ja. Mój znajomy, ale to nieistotne.
-Mamy nowa kolekcję, co prawda jeszcze jej nie wystawiliśmy, ale może ją Pan zobaczyć.
-Jeśli mógłbym.
-To zapraszam tam.
-To nie będzie problem? Prawda?
-Oczywiście, że nie. Jesteśmy dumni z tego, że jest Pan naszym klientem.
Ekspedientka zaprowadziła nas na zaplecze. Na wieszakach, jeszcze w pokrowcach wisiały nowe garnitury.
-Niektóre modele są tylko w jednym rozmiarze.
-Szukam czarnego garnituru.
-To tutaj, już Panu pokazuje.
Kobieta pokazała nam trzy garnitury. Harry je dokładnie obejrzał i przymierzył. W każdym wyglądał świetnie.
**
-Może zrobimy sobie przerwę i pójdziemy na kawę?
-Już masz dosyć?
-Nie po prostu chciałem chwilę z tobą posiedzieć, sam na sam.
Wybraliśmy się do najbliższego Starbucks’a. Ja zamówiłam White Caffè Mocha, a Harry- Espresso Macchiato, a do tego dla każdego z nas po Bajglu z serkiem śmietankowym. Usiedliśmy przy stoliku w rogu kawiarni i czekaliśmy na nasze zamówienie. Rozmawialiśmy o najbliższych koncertach One Direction, zbliżającej się trasie, wszystkim. Siedzieliśmy obok siebie. Jego ręka spoczywała cały czas na moim kolanie i lekko je głaskała. Musnęłam jego usta. Uśmiechnął się do mnie. Kobieta przyniosła nasze zamówienie. Upiłam łyka z mojej kawy. Posłodziłam i zamieszałam łyżeczką. Poczułam rękę chłopaka, która sunęła w górę mojej nogi. Spojrzałam na nią i zatrzymałam.
-Harry?!
Jego głowa była zanurzona pomiędzy moim ramieniem a szyją. Pozostawiał tam pocałunki.
-Harry?! Co ty robisz?
-Nic.
Zamruczał do mojego ucha. Proszę Harry, nie teraz. Nie teraz. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, aby przestał. Nie przestawał.
-Harry! Proszę. Nie teraz.
-Czemu nie?
Mówił tym sowim niesamowicie kuszącym głosem, który doprowadzał do szaleństwa. Wiedział, ze nie mogę
się mu oprzeć. Jednak teraz musiałam. Odepchnęłam go całkowicie od siebie. Wstałam i poszłam do łazienki. Przed wejściem do niej, spojrzałam na chłopaka. Był zaskoczony. Bardzo. Spojrzałam lustro w toalecie. Poprawiłam włosy. Pociągnęłam usta błyszczykiem. Przeczesałam jeszcze raz ręką włosy i wyszłam. Siedział i robił coś w telefonie. Usiadłam naprzeciwko niego, aby sytuacja sprzed chwili się nie powtórzyła.
-Harry? Wszystko w porządku?
-Tak.
-Właśnie widzę.
-Myślałem, ze będziesz milsza.
-Co mam być dziwką, która za parę rzeczy puści się?
-Oczywiście, że nie. Ale milsza możesz być.
-Jeśli ci to nie pasuje mogę iść.
-Zostań.
-Po co jeśli Ci to przeszkadza?
-Oh.. No zostań.
Wstał z fotela i podszedł do mnie od tyłu.
-Zostań. Zostań dla mnie. Nie chciałem tak zareagować.
Ucałował mój policzek.
-Chodź. Idziemy się przejść.
-A co zrobimy z tym?
Wskazałam na torby ze sklepów.
-Mój ochroniarz się tym zajmie. Co powiesz na Hyde Park?
**
Kiedy dotarliśmy do parku, Harry zaczął chwalić się swoją wiedza na jego temat.
-Wiedziałaś, że Hyde Park to jeden z królewskich parków w Londynie? Położony na obszarze 390 akrów. W 1536 roku Hyde Park nabył w posiadanie Henryk VIII, który pozyskał je od mnichów z Opactwa Westminsterskiego. Później park był prywatnym terenem łowieckim Jakuba I. W 1637 roku Karol I zmienił jego naturę i park stał się miejscem publicznym.
Harry chyba planował przyjście tutaj, bo jaki normalny człowiek to spamięta?
-W Hyde Parku występowało też wiele osób. Na przykład The Rolling Stones  w 1969r., Pink Floyd w 1970r., Queen w 1976r., Eric Clapton- 1996r., Bon Jovi w 2003 i 2011r., Red Hot Chili Peppers w 2004r., i Madonna w 2012r.
Kiedy Harry skończył swoją przemowę usiedliśmy w cichym miejscu na ławeczce i patrzyliśmy na dzieci bawiące się w oddali. Oparłam głowę o ramię Harry’ego, a ten mnie objął nim.
**
Wróciliśmy do domu, w którym panował ogromny bałagan. Nie przejęliśmy się tym i ruszyliśmy do naszej sypialni. Była godzina 19. Planowaliśmy wyjście do klubu na 21. Wyjęłam jedną ze swoich nowych sukienek, która zmuszała mnie do wstrzymywania powietrza w płucach. Zrobiłam szybko jakiś makijaż, włosy pozostawiłam rozpuszczone. Włożyłam szpilki na nogi. Byłam gotowa.  

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 18

Do pokoju wszedł Zayn. Kiedy mnie zobaczył, całą zapłakaną, jego mięśnie się napięły, a twarz spowił mrok. Podszedł do mnie. Objął ramieniem. Przyciągnął do siebie.
-Co się stało Maleńka?
-Nie mów tak do mnie.
-Jeszcze parę dni temu ci to nie przeszkadzało.
-Jeszcze parę dni temu myśleliśmy, że Harry nie żyje.
-Czyli jestem na drugim planie. Tak?
-Zayn, to nie tak.
-A jak?
-Wiesz, że zależy mi na nim. Koch..
-Nie mów tego. Nie czujesz tego do niego.
-A ty skąd możesz wiedzieć?
-Gdybyś go kochała, nic by między nami nie zaszło.
-Przecież nic nie zaszło.
-Teraz tak mówisz.
-Wyjdź! Nie chcę z tobą rozmawiać.
-Ale pamiętaj! Harry nie jest tym, kim myślisz.
-Wyjdź!
-Jak chcesz.
Wstał z mojego łóżka. Poprawił ubranie i wyszedł. Trzasnął drzwiami. Z moich oczu wypłynęły kolejne łzy. Przetarłam je prześcieradłem. Wtuliłam się w poduszkę. Nie chciałam, aby ktoś teraz był obok.
Usłyszałam krzyk z dołu. Zayn i Harry. Kłócili się. „Powiedz jej wreszcie kim jesteś”, „Ona i tak będzie moja”, „Nie jesteś kimś, z kim Ava powinna się spotykać”, „Jesteś niebezpieczny!”, „Co ty możesz wiedzieć o mnie?”.
Przycisnęłam drugą poduszkę do ucha, by nie słyszeć tego. Jednak głosy były coraz głośniejsze, jakby się zbliżały. Drzwi do pokoju wydały charakterystyczne skrzypnięcie. Odgłos kroków był coraz lepiej dla mnie słyszalny. Nie była to na pewno jedna osoba. Były dwie.  Kroki ucichły. Podniosłam głowę z poduszki i odwróciłam się w stronę dwóch postaci. No tak, kogo innego mogłam się spodziewać? Harry i Zayn. Muszę kiedyś to wyjaśnić, ale proszę nie dzisiaj.
-Ava, musimy to wyjaśnić!
-Co tu robicie?- przetarłam oczy i dokładniej się im przyjrzałam.
-Wydaje mi się, że mieszkamy.
-Ygh..Musimy to w końcu wyjaśnić.
-Możecie dokładniej?
-Przestań z nas robić idiotów! Jasne?
-Nie robię i nie krzycz na mnie.
Zerwałam się na równe nogi. Stanęłam przed nimi i czekałam, aż coś powiedzą. Harry i Zayn mieli podobne wyrazy twarzy. Gniew, zdenerwowanie, pożądanie i nadzieja.
-Powiedz nam po prostu, którym się bawisz.
-Z żadnym z was!
-Nie kłam!
-Mówię prawdę. Lubię was obu ale..
-Ale co?
-Ale kocham Harry’ego.
Chwyciłam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
-Ava, przemyśl to. Mówiłem. On nie jest taki, jak myślisz.
-To może mi opowiedz jaki jest.
-Powinien sam ci powiedzieć!
-Harry!
-Zayn, zamknij się wreszcie!
-Harry, co powinieneś mi powiedzieć?
-Nic. Zayn się pomylił. Prawda?
-Nie, nie pomyliłem się. Dobrze mówiłem. Powiedz jej w końcu.
-Harry! Mów!
Wyrwał się z mojego uścisku. Podszedł do drzwi. Nacisnął na klamkę.
-Nie muszę jej nic mówić!
Wyszedł i trzasnął drzwiami.
-Co on miał mi powiedzieć? O co wam do cholery chodzi?
-Niech twój Harry ci powie.
-Nie! Masz mi to tu i teraz powiedzieć!
-Ja nic ci nie powiem. Wychodzę!
Jak powiedział, tak zrobił. Rzuciłam się w stronę drzwi. Gdzie jest Harry? Wchodziłam do każdego z pokoi na górze. W żadnym ani śladu chłopaka. Zeszłam na dół, ale wcześniej przebrałam się w jakieś czarne dresy i białą bokserkę. W kuchni go nie było. W gabinecie też nie. W salonie. Siedział na kanapie. Wpatrzony w ekran telewizora, w którym wyświetlana była jakaś kreskówka, chyba „Family Guy”. Usiadłam obok niego. Oparłam  głowę o jego ramię. Ta bajka była naprawdę idiotyczna, ale śmieszna. Siedzieliśmy wpatrzeni w bezsensowny odcinek ulubionego serialu Harry’ego.  Patrzyłam co chwilę na chłopaka. Był zakłopotany. Nie chciałam go już męczyć tymi pytaniami, ale ciekawość mnie zżerała. Położyłam dłoń na jego brzuchu i mocniej się w niego tuliłam. Zaczął się wiercić i oddalać ode mnie.
-Harry? Coś się stało?
-Nie, po prostu źle się czuje.
-No jasne.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-Chciałbym ci powiedzieć, ale..
-Ale co?
-Po prostu nie mogę.
Odgarnął z mojej twarzy włosy i położył dłoń na policzkach. Głaskał delikatnie, jednocześnie sprawiając dużą przyjemność. Łza spłynęła po moim policzku, a on ją starł z niego. Kąciki ust Harry’ego podniosły się minimalnie do góry. Uśmiech. Był ledwo co zauważalny, ale jednak był.  Zbliżyłam usta do jego, ale odwrócił głowę w stronę telewizora.
-Oglądajmy. To nowe odcinki.
-To jest głupie.
-Czemu tak sądzisz?
-No tylko spójrz na to. Jakaś rodzina cały czas się wygłupia. Ojciec zachowuje się gorzej od swoich dzieci.
-Obejrzałaś dopiero kilka minut. Nie mów tak.
-Ale to prawda.
-Nie! To jest fajne!
-Ale głupie.
-Po prostu śmieszne.
-Niech ci będzie.
Pocałowałam go w policzek i położyłam głowę na jego piersi.
-Daj mi chociaż obejrzeć do końca.
Mruknęłam do jego ucha i je delikatnie przygryzłam. Do pokoju weszła reszta chłopaków. Usiedli koło nas z zamówioną przed chwilą pizzą.
-Co oglądamy?
-Głupi serial Harry’ego.
Harry zerwał się z miejsca i poszedł na górę. Wstałam i pobiegłam za nim. Spojrzałam na niego.  Leżał na łóżku. Położyłam się obok niego. Leżał na brzuchu z głową zwróconą w lewą stronę. Odsunęłam włosy z jego karku i zostawiłam tam pocałunek. Cichy śmiech wydostał się z ust chłopaka. Powtórzyłam pocałunek. Odwrócił się i cmoknął mnie w usta. Jego ręka znalazła się w moich włosach. Dobrze wie, że za tym nie przepadam, ale teraz było to nadzwyczaj przyjemne. Przygryzłam wargę chłopaka i pociągnęłam za nią. Jego usta były takie miękkie. Malinowe i słodkie. Oczy w kolorze świeżo skoszonej trawy, którą pokryła poranna rosa. Za każdym razem, kiedy nie miał tej ciemności w oczach, zatracałam się w nich. Włosy! Te bujne brązowe loki. Zawsze układały się inaczej, ale mimo to, nadal były nieziemskie. Przyciągały oczy każdego, kto przechodził koło niego na ulicy. Boże. O czym ja myślę? Jest międzynarodową gwiazdą. To jasne, że musi wyglądac perfekcyjnie. Ma mase ludzi, które dbają o to.
-Ava?
-Hm..?
-Obiecaj mi, ze nie będziesz już mnie pytała o to kim jestem. Dobrze?
-Jeśli będziesz chciał mi sam powiedzieć to to zrobisz.
-Chodzi o to, że nie chcę, aby coś ci się stało.
-Dobrze, nie mów.
-Im mniej wiesz, tym lepiej.
-Harry! Musze ci coś powiedzieć.
-O co chodzi?
-No bo wiesz, jak ciebie nie było to..
-To co?
-Przeszukałam pokój.
-Co zrobiłaś?
-Zajrzałam do szuflady w komodzie.
-Czemu? Mówiłem, chyba wyraźnie, że masz jej nie dotykać!
-Tak, ale zniknąłeś, a ja szukałam odpowiedzi, wskazówki.
-Ale mówiłem! Miałaś nie ruszać jej!
-Zrozum mnie! Chciałam znaleźć coś.
-I co? Znalazłaś?
Wstałam z łóżka i podeszłam do mebla, o którym cały czas rozmawialiśmy.
-Co robisz?
-Chcę się dowiedzieć co to za teczki.
Wyjęłam kilka skoroszytów z szuflady i rzuciłam na łóżko, obok Harry’ego. Chwycił to w dłonie i zaczął przeglądać. Odszukałam tą ze swoimi zdjęciami i podeszłam z nią do niego.
-Wytłumacz mi co to jest!
-Ym.. To są zdjęcia.
-Nie rób ze mnie głupiej! Czemu ja na nich jestem?
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Chyba dość już w sumie przeczytałam i zobaczyłam w tych teczkach.
-Nie rób tego więcej!
-Nie zrobię jeśli mi powiesz o co tu chodzi!
-Już ci powiedziałem! Nie mogę!
-Czemu?
-Jeśli to zrobię będę musiał cię zabić.
-Co? Co powiedziałeś? Ja chyba źle słyszę.
-Nie! Zrozum. Chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę.
-Dobrze.
Drzwi do pokoju się otworzyły. Zayn.
-Tak po prostu mu odpuszczasz?
-Właśnie tak.
-Ale..On..Ygh. Nie ważne.
-Wyjdź Zayn!
**
Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez niezasłonięte okno. Harry siedział przy komodzie. Przeglądał teczki. Nie wiedział, że nie śpię. Dokładnie przyglądałam się temu co robi. Oglądał każda teczkę po kolei. Na sama myśl o tym co znajdowało się w nich robiło mi się nie dobrze. To było okropne, obrzydliwe. Jak on mógł z takim spokojem to oglądać? Poruszyłam się. Chciałam aby było mi wygodniej. Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się. Wstał. Podszedł do łożka. Wspiął się na nie. Odgarnął włosy z mojej twarzy i ucałował.
-Jak się spało?
-W porządku.
-Masz na coś ochotę? Jedziemy gdzieś?
-Sama nie wiem. Nie myślałam nad tym.
-Pójdę i zrobię ci śniadanie.
Ucałował mnie jeszcze raz i wyszedł.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 17

Harreh, mój Harreh żyje. Jaka ulga. Aktualnie nie przejmowałam się tamtym dziwnym SMS-em odnośnie okupu. Cieszyłam się myślą, że nie zginał w wypadku. Wróciliśmy spokojnie do hotelu. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę.  
Staliśmy już przed naszym domem. Otworzyliśmy drzwi. To co zobaczyliśmy przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Harry. Siedział skulony na kanapie. Podarta koszula. Zmierzwione włosy. Kilka zadrapań. Siniaki. Podbiegłam do chłopaka i objęłam go ramionami. Był taki zimny. Wzdrygnął się, kiedy przejechałam opuszkami palców po jego umięśnionych plecach. Oczy Harry’ego, którymi zawsze spowalniał lub całkowicie zatrzymywał działanie moich narządów wewnętrznych, były pozbawione jakiegokolwiek blasku. Czarne, puste, bez uczucia. Objęłam rękoma jego twarz. Przetarłam policzki, na których znajdował się popiół i piach. Były mocno zaczerwienione i w niektórych miejscach było widać zadrapania. Bałam się cokolwiek powiedzieć. Uniósł swoje dłonie, które jeszcze chwilę temu były splecione i opadały na jego kolanach, teraz znalazły miejsce na moich nogach. Kierował je coraz wyżej. Dotarł do bioder i zatrzymał się. Chwyciłam palcami jego podbródek i podniosłam do góry. Chciałam, aby na mnie wreszcie spojrzał. Oczekiwałam jego ciepłego spojrzenia, kiedy mnie zobaczy, lecz tak się nie stało. Nadal było puste, jakby ktoś wyssał z niego wszystko co dobre. Wpiłam się w jego usta z nadzieją, że może to w nim wywoła jakieś uczucie. Zachłannie całowałam spierzchnięte wargi. Nic nie zrobił. Ani nie oddał pocałunku, ani się nie odsunął. Po prostu był.
-Harry, co się stało? Gdzie ty byłeś?
Spojrzał na swoje palce i nimi nerwowo ruszał. Podniosłam jego podbródek, aby jeszcze raz na mnie spojrzał. Znowu ten ból i smutek w jego oczach. Chłopcy podbiegli do nas i wszyscy na raz przytulili Hazze.
-Harry , gdzie ty byłeś?
-Ym…
-Dobra nie mów teraz. Później nam wszystko wyjaśnisz. Chodź na górę. Na pewno potrzebujesz prysznica. Lou objął go ramieniem i zaprowadził do łazienki, a my zostaliśmy na dole. Po paru minutach Louis wrócił i usiadł koło nas.
-Gdzie on mógł być?
-Co on tutaj robi?
-Jak on wrócił?
-Co się z nim działo?
Chłopcy w kółko zadawali te same pytania, a żaden nie znał na nie odpowiedzi.
-Dobrze, że już jest.
Słyszeliśmy odgłos lejącej się wody z góry, ale po chwili ucichła. Trzask drzwi i skrzypienie schodów. Nawet nie spojrzałam. Nie chciałam widzieć tych zimnych oczu i napiętego ciała. Zayn przejechał palcami po moim udzie. Dreszcz, który przeszedł po moim ciele, był tak nieprzyjemny, że odchyliłam głowę do tyłu, a z otwartych ust wydobyło się jękniecie. Spojrzałam na mulata, aby przestał. Jednak na marne. Jego dłoń sunęła coraz wyżej. Zatrzymałam ją, kiedy Harry stanął koło nas. Spojrzał najpierw na mnie, a potem Zayna. Zacisnął mocno zęby. Widział to. Jak to teraz mu powiedzieć, ze nic nie ma. Jeszcze ta zawieszka na szyi. Szybko zakryłam ją ręką i schowałam pod koszulkę. To też zobaczył i zorientował się, ze chcę coś przed nim ukryć. Wepchnął się między mnie i Zayna. Zmierzył go wzrokiem, a następnie położył dłoń tam, gdzie wcześniej leżała Malika.
-Gdzie byłeś?- Zapytał Niall przeżuwając jakieś jedzenie.
Nialler i jedzenie to idealna para. Jednak wcześniej zanim ich poznałam osobiście, wszyscy mówili, że on tak dużo je, a to nie prawda. Czasami umie zjeść tony jedzenia, a czasami nie dotknie czegoś jadalnego przez cały dzień, ale wyglądał tak słodko jak jadł. Znikał ten niegrzeczny chłopiec, którego zwykłam znać, a pojawiał się chłopczyk pełen miłości i czułości, uśmiechający się do każdego .
-Niall, nie naciskaj na Harry’ego.- Liam obrzucił Horana spojrzeniem „Też chciałbym wiedzieć, ale nie naciskaj na niego”.
-Nie, wy powinniście wiedzieć, co się ze mną działo.
Harry wszystko opowiedział. Musiał wyjechać do LA. Tam został porwany w swoim domu, o którym nawet chłopcy nie wiedzieli. Przetrzymywany był za to, że nie wykonał kilku jakiś poleceń. Można powiedzieć, że był członkiem jakiegoś „gangu”. Mieli coś na niego i dlatego postawili warunek „Albo się przyłączysz, albo to będzie twój koniec”. To było takie smutne, patrzeć na chłopców, którzy mieli miny, jakby Harry opowiadał jakieś historie o duchach. Szczęki, każdemu po kolei, opadały ze zdziwienia. Już wiem od kogo był ten dziwny sms. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni moich spodni i pokazałam wiadomość Harry’emu. Ścisnął telefon w ręce, wstał i wyszedł z domu. Czemu on znowu to robi? Nic nawet nie powie. Gdzie on poszedł? Nieważne. Co? jak to nie ważne? Jeszcze wczoraj płakałam przez tego chłopaka, a teraz jest mi obojętny? Bipolarna suka. Szybko wstałam z kanapy i ruszyłam za Harry’m. Szedł wzdłuż drogi i z kimś rozmawiał. W sumie to raczej była kłótnia. On krzyczał. Był cholernie zły. Podeszłam do niego. Nie widział mnie. Chwyciłam jego ramię i odwróciłam. Wyrwałam telefon z ręki i rozłączyłam połączenie. Włożyłam do jego kieszeni w spodniach. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami. Stanęłam na palcach aby mieć łatwiejszy dostęp do jego ust. Poczułam jego dłonie na mojej szyi i brutalnie mnie przyciągnął do siebie. Wpił się w moje usta z dużą zachłannością. Tak bardzo byłam spragniona jego malinowych warg.
-Jesteś taka delikatna. Proszę obiecaj, że zawsze będziesz przy mnie.
Spojrzał na zawieszkę na mojej szyi. Miał to za złe. Chwycił literkę miedzy swoje palce i obracał nią. W końcu przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał.
-Nie wiedziałem, że teraz on jest tym ważnym.
Puścił moje dłonie i odszedł. Stałam i patrzyłam na to co robi. Podbiegłam do niego i objęłam mocno swoimi rękoma.
-Nie zostawiaj mnie. Potrzebuję cię.  
Zaczęłam nucić mu piosenkę przy uchu.
„When I don't care
I can play 'em like a Ken doll
Won't wash my hair
Then make 'em bounce like a basketball
But you make me wanna act like a girl
Paint my nails and wear high heels
Yes you make me so nervous that I just can't hold your hand.
You make me glow
But I cover up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love..”*
Łza spłynęła po moim policzku i opadła na ramię Harry’ego.  Odwrócił się i mocno mnie przytulił. Staliśmy tam dopóki nie zaczął padać deszcz. Chwycił moja dłoń i pobiegliśmy do domu. W progu przywitali nas już chłopcy.
-Hazz, co się stało?
-Wiem od kogo był ten sms.
-Od kogo? Mów!
-Spokojnie, chłopaki.
-Jak mamy być spokojni?
-Powiedz nam wreszcie kto to?!- wtrącił się Lou.
-No więc, kiedy tak znikałem to wcale nie byłem na jakiś imprezach, czy u kumpli.
-To gdzie ty kurwa byłeś?
-Nie przerywaj mi! Byłem, byłem u siebie w mieszkaniu w Los Angeles. Miałem tam sprawy do załatwienia.
-Jakie sprawy, jakie mieszkanie? Czemu o tym nie wiedzieliśmy?
-Nie mówiłem wam, bo nie mogłem. Zabronili mi.
-Kto ci zabronił?
-Mówiłem! Nie przerywaj mi.
Harry już nie był tym samym chłopakiem. Brakowało tego cudownego uśmiechu, ciepłego spojrzenia, ogólne zachowania. Był zimny, nieprzyjemny, bez uczuć. Każdy z nas to zauważył.
-Jeździłem tam w interesach. Gównianych interesach. Kiedy byłem dwa lata temu na jednej z imprez, spotkałem paru chłopaków. Wypiliśmy. Namówili mnie na narkotyki. Tak się zaczęło. Spotkałem się z nimi parę razy. Przychodzili do mnie wieczorami, ćpaliśmy, piliśmy i popalaliśmy to co przynieśli. W sumie nawet fajnie było. Imprezy rozkręcały się w najlepsze, kiedy przyjeżdżali z dziewczynami.
Spojrzał na mnie. Miał teraz gdzieś to czy mnie tym denerwuj czy nie. Widziałam to w jego oczach, że chciał to opowiedzieć. Opowiedzieć to co robił z tymi dziewczynami. Okropny był. Chciał zrobić mi na złość.  Nie uda mu się. Będę obojętna na to co powie.
-No więc, wiecie jak to bywa. Wypiliśmy trochę i trafiłem do sypialni z paroma dziewczynami. Nie powiem, Było przyjemnie, bardzo przyjemnie.
-Harry, nie chcemy słuchać o twoim życiu seksualnym.- przerwał mu Zayn, który najwidoczniej miał dość, tak samo jak ja. Malik spojrzał na mnie. Wyczuł, że źle się czułam, kiedy słuchałam tej historii. Zerwałam się na równe nogi. Źle zrobiłam. Dałam mu tą cholerną satysfakcję. Wszyscy spojrzeli na mnie, a wredny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Cholera, powiedziałam w myślach.  Ruszyłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami. Odwróciłam się  tyłem i przywarłam do nich ciałem. Zjechałam na dół.  Usiadłam, twarz schowałam w dłoniach. Łzy strumieniami wylewały się z moich oczu. Czemu on musiał zacząć opowiadać tą głupia historię? Z dołu dochodziły mnie chłopaków krzyki:
-Po co wracałeś?
-Też nie wiem , skoro ona woli ciebie.
-Chyba żartujesz. Cały czas tylko płakała przez wielkiego, cudownego Pana Harry'ego Styles'a. Zastanowiłbyś się co czasami robisz!
-Co ci nie pasuje? 
-Twoja osoba! Zmieniłeś się!
Łzy ciekły po moich policzkach.  Nie mogły się zatrzymać. Miałam dość słuchania jak dwie osoby, które...kocham? Kocham ich? Oni się kłócili. Muszę tam wrócić i to zakończyć. Zerwałam się na równe nogi. Szeroko otworzyłam drzwi i zeszłam mocnym krokiem po schodach. Stanęłam między Harry'm i Zayn'em. 
-Przestańcie! W tej chwili macie przestać!
Spojrzeli szeroko otwartymi oczami na mnie. Byli zaskoczeni tym co zrobiłam. 
-Proszę, przestańcie.
Zamarli. Spuścili głowy w dół. Nie wiedzieli co powiedzieć. Przyciągnęłam ich do siebie i objęłam rękoma.
-Zachowałem się jak dupek. Przepraszam. Powinienem wam wszystko już wcześniej powiedzieć. Kocham cię Ava. Bardzo.
-Ja ciebie tez kocham, Harry.
-Chodźmy.
Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku naszego pokoju. Odwróciłam głowę w stronę Zayn’a i powiedziałam bezgłośne „Kocham Cię”. Przymknęłam oczy i spuściłam głowę. Podążyłam za wysokim chłopakiem przede mną. Zatrzymaliśmy się przed wejściem do pokoju. Złapał za moje nadgarstki i przycisnął do płyty, drewnianych drzwi. Odgarnął moje włosy z policzka i szyi. Przejechał językiem po delikatnej skórze mojego ciała. Odchyliłam głowę do tyłu. Przygryzł moja szyję, a następnie ja pocałował i dmuchnął. Warga znalazła się pomiędzy moimi zębami. Przymknęłam oczy. Było mi tak dobrze, mimo że jego ręce mocno ściskały moje nadgarstki.
-Nadal chcesz jego?
-Jakiego jego?
Chwycił mój łańcuszek w ręce i mocno za niego szarpnął.
-Wiesz dobrze. Nie udawaj głupiej.
-Lubię go.
-Tylko lubisz? Ja wiem co tu się dzieje.
-Nic się nie dzieje.
-Właśnie widzę. To po co to nosisz.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Nie wydaje mi się.
Zacisnął swój uścisk na moich nadgarstkach. To bolało. Bardzo. Jęknęłam.
-Powiedz prawdę.
Wydyszał w moje usta, a po chwili zacisnął zęby. Bałam się. Był tak bardzo niebezpieczny, ale zarazem tak cholernie perfekcyjny. Co ja mam mu powiedzieć? Nie może przecież poznać prawdy. Wścieknie się jeszcze bardziej. Jego kości policzkowe były teraz bardzo dokładnie widoczne.
-Odpowiedz coś wreszcie!
-Tak.
Boże, co ja zrobiłam? Jaka ja głupia jestem. Po co ja to powiedziałam? Teraz będzie jeszcze gorzej. Oderwał się ode mnie. Odwrócił się w kierunku schodów. Był już blisko nich.
-Co kurwa? Jak zaraz go dorwę! Zabiję gnoja.
-Harry, proszę cię nie rób tego.
Ze łzami w oczach, krzyknęłam na niego. Nie mogłam już wytrzymać.  Odwrócił się do mnie. Wlepił spojrzenie, groźne spojrzenie. Nie widziałam tego nigdy. Bałam się. Cholernie się bałam.  Był przerażający. Gdyby spojrzenie mogło zabić, ja już bym dawno nie żyła. Podszedł pewnym krokiem do  mnie. Objął rękoma moją szyję. Docisnął swoje usta do moich. Bardzo brutalnie pocałował. Nie oddałam tego uczucia. W tej chwili nie wiedziałam jak się nawet oddycha. Cholernie nieprzyjemne uczucie. Zacisnęłam najmocniej jak mogę oczy. Nie chcę go widzieć. Przyciągnął mnie do siebie.  Nasze klatki piersiowe i biodra się stykały. Jego mięśnie były napięte. Przejechał dłonią wzdłuż mojego ciała. Zatrzymał na udzie i podciągnął je do góry. Ścisnął rękoma mój pośladek. Łza wypłynęła z mojego oka. Chciałam krzyczeć, ale byłam zbyt przerażona, aby cokolwiek z siebie teraz wydusić.
-Ty też go kochasz. Wiem to. Chciałbym być na jego miejscu.
-Nie kocham.
-Przestań kłamać. Widzę przecież. Nie rób ze mnie idioty.
-Nie kocham go.
-Przyznaj się suko.
-Nie..
-Nie kończ. Aa, po co ja z tobą o tym rozmawiam. Powinienem cię już wyrzucić stąd.
-Masz mnie za dziwkę?
-Ja? Oczywiście, że nie.
Parsknął śmiechem. Trzymajcie mnie, bo zaraz mu coś zrobię. Gotowało się we mnie, tak samo jak w nim. Miałam ochotę go udusić. Niech to lepiej cofnie. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Był taki niebezpieczny. Napięte mięśnie. Cudowna delikatna opalenizna. Loki opadające na czoło. Biała, opinająca się koszulka na umięśnionym torsie. Obcisłe czarne spodnie na długich nogach. Białe Conversy na stopach. Perfekcja. Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy. Były pełne pożądania. Ruszył pewnym siebie krokiem w moim kierunku. Objął moje policzki w dłonie i namiętnie  pocałował. Oddałam pocałunek. Zatraciłam się w jego miękkich, malinowych ustach. Włożyłam dłonie tam, gdzie najbardziej lubię, czyli w jego włosy. Okręcałam sobie je wokół palca, szarpałam. Objęłam jego talię nogami. Dłonie Hazzy powędrowały na moje pośladki. Do cholery! Co ja robię? Uległam mu, znowu! Ava, przestań! Nie posłuchałam głosu w mojej głowie. Zamiast tego naparłam jeszcze bardziej na ciało Harry’ego. Jednak chłopak był nieugięty. Trzymał mnie mocno. Uderzyłam plecami o drzwi do naszej sypialni. Po chwili drewniana płyta odsunęła się. Przekroczyliśmy próg pokoju. Przyparł mnie do ściany. Zacisnął uścisk na moich udach. Nasze języki toczył zaciętą bitwę. Moje dłonie sunęły po jego karku i plecach. Podwinęłam białą koszulkę. Chciałam dotknąć jego skóry, która jeszcze przed  chwilą była przykryta opinającym się materiałem. Po chwili już leżała na ziemi. Naparł jeszcze bardziej na moje ciało. Można powiedzieć, że trochę mnie zgniatał. Poczułam w okolicach biodra mocne ukłucie. Wypukłość w spodniach Harry’ego była niesamowitych rozmiarów. Nie widziałam jeszcze czegoś takiego u niego.  Przejechałam dłonią po jego ciele. Było takie gorące. Rozpalone. Jego usta pozostawiały teraz mokre i pełne uczucia pocałunki na mojej szyi, a dłoń prowadził od mojej talii do uda i mocno je ściskał. Odchyliłam głowę do tyłu i głęboko oddychałam.  Trzymał mnie w ramionach, lekko uniósł nad ziemią. Kierował się w stronę łóżka. Opadliśmy na nie. Harry podpierał się na łokciach. Po chwili zaczął rozsuwać moją bluzę. Następnie Jego dłoń była między moim ciałem a koszulką. Powodowała ona dreszcz. Podwinął koszulkę, całował mnie po brzuchu i zjeżdżał coraz niżej, wiłam się pod nim. Dotarł do moich spodenek. Odpiął guzik i powoli rozsunął rozporek. Delikatnie zsunął spodnie z moich bioder. Przejechał palcami po moich majtkach. Z moich ust wydostał się jęk. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Przejechałam palcami po jego włosach. Pozostawiłam dłoń na jego karku. Moje spodnie leżały już gdzieś w kącie pokoju, a bielizna była już w połowie uda. Powoli ją zdejmował. Był taki spragniony, ale jednocześnie bardzo delikatny. Przejechał palcami po mojej kobiecości. Moje uda się od siebie odsunęły, pozwalając Harry’emu znaleźć się miedzy nimi. Przejechał językiem po wewnętrznej części moich nóg, aż dotarł tam gdzie tak pragnął. Powoli dotknął swoim palcem języka i go polizał. Następnie włożył go  we mnie. Jęk wydostał się z mojego gardła. Powoli go wyjmował i zagłębiał z powrotem. Ja coraz głośniej oddychałam i jęczałam. Wyginałam się w każdą możliwą stronę z przyjemności, jaką mi sprawiał. Przygryzałam wargę, oblizywałam ją. Wykrzykiwałam jego imię. To było cudowne, to co robił swoim językiem. Było niesamowicie. Kiedy skończył przybliżył usta do moich i namiętnie pocałował. Przejechałam dłonią po jego plecach, biodrze i bokserkach. Wzdrygnął się i przymknął swoje oczy.  Przycisnęłam rękę jeszcze mocniej do jego ciała. Jęknął. Pociągnęłam za gumkę od jego bokserek. Byłam tak cholernie skrepowana jakbym miała stracić dziewictwo.  Dotknęłam palcami jego nabrzmiałego penisa. Pocałowałam jeszcze raz Harry’ego. Zjechałam wzdłuż jego ciała, ściągając jednocześnie bokserki. Chwyciłam w dłoń jego kolegę. Poruszałam ręką w górę i dół. W końcu po paru minutach wsadziłam go do swoich ust. Oblizywałam jego główkę.  Ssałam ją. Chciałam sprawić mu jak największą przyjemność. Jego mięśnie się naprężyły. Stały się bardzo twarde. Do moich uszu cały czas dochodziły jęki Harry’ego. Kiedy skończyłam, sperma chłopaka wydostała się na zewnątrz. Zlizałam ze smakiem wszystko. Harry przekręcił nas i teraz ja byłam pod nim. Pocałował mnie namiętnie i bardzo zawzięcie. Później pocałował mój policzek, podbródek, szyję. Na tym ostatnim zatrzymał się na dłużej. Lekko przygryzał mi w tamtym miejscu skórę. Przyssał się do niej. No pięknie, kolejna malinka. Chwila, chwila. Po drugiej stronie mam malinkę zrobioną przez Zayn’a. Musze to zakończyć. Nie może jej zobaczyć. Położyłam dłonie na klatce piersiowej chłopaka. Zebrałam całą siłę w sobie. Próbowałam go odepchnąć. Na marne. Jest zbyt silny. Nadal był przyssany do mojej szyi.
-Co się stało?- mruknął do mojego ucha. Przeszedł mnie ten niesamowity dreszcz, który zawsze czuję gdy słyszę jego przepiękny ochrypły głos. Brzmiał tak cholernie seksownie. Proszę, niech mówi dalej.
-Harry, Harry, zostaw mnie. No zostaw!
-Jezu, Ava, co ci jest?
-Nic.
Harry podniósł się z łóżka, ubrał się.
-Powiedz jak wreszcie się zdecydujesz na któregoś z nas. Jasne?
Z moich ust wydostało się ciche mruknięcie. Przykryłam swoje nagie ciało prześcieradłem. Harry wyszedł z pokoju i bardzo mocno trzasnął drzwiami. Łzy wydostały się z moich oczu.
*Heart attack- Demi Lovato