Uwaga

"Perfect" i "Addict" nie jest tłumaczeniem. Cała historia jest fikcją, nigdy nie miała miejsca. W niektórych rozdziałach występują treści wulgarne, przeznaczone dla osób dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność. Prawa autorskie są zastrzeżone. Na blogu mogą występować błędy. Jestem amatorką, więc nie wymagaj ode mnie za dużo.

ADDICT

"PERFECT"- CZYLI CZEŚĆ PIERWSZA JEST JUŻ SKOŃCZONA, KONTYNUACJA JEST NA BLOGU : WWW.ADDICT-FANFICTION.BLOGSPOT.COM

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 19

Zebrałam się z łóżka i podeszłam do porozrzucanych na podłodze teczek. Podniosłam je i włożyłam do szuflady. Chciałam zapomnieć o tym chociaż na weekend. Harry wszedł do pokoju z tacą pełną jedzenia. Położył ją na stoliku.
-Co robisz?
-Sprzątam bałagan, który już zdążyłeś zrobić.
-Szukałem czegoś.
-Rozumiem, że mam nie pytać czego?
-Tak.
-To nie będę.
-Zjedz śniadanie. Masz!
-Wykorzystałeś chyba jedzenie z całej lodówki.
-Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc wziąłem wszystko.- posłał mi szeroki uśmiech.
-Wystarczyłyby zwykłe płatki z mlekiem.
-Nie!
Podeszłam, wtuliłam się w niego. Był taki ciepły i delikatny. Miał na sobie zwykłą, białą koszulkę i czarne, obcisłe spodnie, te co zawsze, brązowe, zdarte buty. Nie wyglądały one najgorzej, ale były znoszone.  Harry ubierał się naprawdę dobrze, lubił modę. Zdarzało mu się nawet chodzić na pokazy mody, zarówno damskiej, jak i męskiej. Cieszyłam się, ze nie musiałam sama chodzić na zakupy i szukać czegoś, w czym może wyglądać dobrze, zastanawiać się czy mu się spodoba. Harry chodził z chęcią do centrum handlowego, a czasami był nimi bardzo podekscytowany. Różnił się od reszty chłopaków. Lubił towarzystwo kobiet, rozumiał je i znakomicie się z nimi dogadywał. Jednym słowem- perfekcyjny.
-Kocham Cię, Harry!
-Ja ciebie też kocham.
**
Po zjedzeniu śniadania, ustaliliśmy, że pójdziemy na małe zakupy, a wieczorem  wybierzemy się do jakiegoś klubu.
**
Harry otworzył mi drzwi od samochodu. Wysiadłam i złapałam chłopaka za rękę. Wokół nas było mnóstwo fotografów, reporterów i dziennikarzy. No tak Harry był super gwiazdą. Niczym świeże mięsko dla wygłodniałego psa. Każdy robił zdjęcie lub krzyczał w naszą stronę, natychmiastowo podstawiając mikrofony pod nasze usta. Szybkie przedostanie się do galerii od razu wykluczyliśmy. Byłam przestraszona. Przecież nie co dzień koło mnie skacze tyle ludzi. Czułam się nieswojo. Kiedy już przedostaliśmy się przez tłum natrętnych paparazzi, wybraliśmy się do naszych ulubionych sklepów. Ochroniarz Harry’ego chodził cały czas za nami. Ale gdyby nie on, fotografowie nie daliby nam spokoju. Harry już w pierwszym sklepie wybrał dla siebie ciemne obcisłe spodnie, parę zwykłych, czarnych koszulek i szarą marynarkę. Chłopak się uparł i powiedział, że nie pozwoli mi wyjść z centrum handlowego bez przynajmniej czterech, ogromnych, pełnych toreb ubrań, butów i innych akcesoriów. Nie chciałam tego, aby za mnie płacił. Sama mogłam. Już widzę te nagłówki: „Czy dziewczyna Harry’ego Styles’a jest z nim tylko dla pieniędzy?”, „Poleciała na kasę!”, „Uwiodła młodego, bogatego wokalistę brytyjskiego boybandu!” Nie chciałam tego, ale mój chłopak jest bardzo uparty.
-Ava, a ty?
-Co ja?
-No weź cos! Ja stawiam.
-Harry, mówiłam,  że nie chcę, abyś mi czegoś kupował.
-Ale ja cię o to proszę.
-No, nie wiem.
-Proszę, weź coś dla siebie.
Harry poprosił ekspedientki, aby wybrały coś dla mnie. No tak, musiał dopiąć swego. Poszłam do przebieralni, a panie przyniosły mi w ekspresowym tempie sukienki, spodnie i koszulki. Aktualnie mierzyłam kremową sukienkę. Leżała idealnie. Spojrzałam na metkę z ceną i uśmiech zszedł mi z twarzy. Jej cena była zdecydowanie za wysoka.
-No i jak?- usłyszałam glos Harry’ego zza zasłony.
-Może być.
-Przymierz to!
Zobaczyłam rękę chłopaka, która trzymała wieszak z kompletem koronkowej, czarnej, ekskluzywnej bielizny. Takiej jak on lubi.
-Harry!
Szybko odsunęłam zasłonę i groźnym spojrzeniem zmierzyłam chłopaka.
-Mówiłaś, że nie za dobrze wyglądasz w tej sukience.
-Sama nie wiem.
-Wyglądasz cudownie. Jakby była zrobiona dla ciebie. Bierzemy ją!
-Ale, no Harry, ona nie jest tania!
-Nie ważne. Jest ładna, a teraz przymierz jeszcze to!
Pomachał bielizną przed moją twarzą. Chwyciłam ją w ręce, zasunęłam zasłonę i zaczęłam zdejmować sukienkę. Do szatni wszedł Harry. Zasłoniłam się przed chwilą zdjętym ubraniem.
-Co ty robisz?
-Chyba potrzebujesz pomocy.
-To ty tak uważasz.
-Ja to wiem. No już odwróć się!
-Czy ty kiedyś przestaniesz być taki natrętny?
-Taki już jestem. No to co mierzymy?
-Harry. Ta sukienka w zupełności mi wystarczy.
-Nie! Ja chcę Ci kupić więcej!
-Ale ja nie wiem czy to dobry pomysł.
-To genialny pomysł! No już, przymierz tą bieliznę.
-Okay.
-Grzeczna dziewczynka.
-Oh.. Nie mów tak!
-Wiem, że to lubisz.
Odgarnął moje włosy z czoła i je pocałował.
-Przymierz.
Wypchnęłam go z przymierzalni i zmierzyłam komplet. No tak, była idealna. Wiedział co lubię. Miał rację.
Wyszłam z szatni, po tym jak się ubrałam i poszliśmy do kasy. Ekspedientka zapakowała rzeczy w papierowa torbę, a Harry zapłacił.  Ucałował czubek mojej głowy, a ja się zarumieniłam.
Wyszliśmy ze sklepu wtuleni w siebie.
-Harry?
-Hm..?
-Co zamierzasz założyć na wieczór?
-Chyba jakąś koszule w kratę i moje ulubione czarne spodnie. A ty?
-Ah.. Tak, mówisz o tych schodzonych rurkach?
-Tak, właśnie o tych.
-Trzeba Ci odświeżyć szafę. Kupić nowe buty, spodnie. Cały czas w tych samych chodzisz.
-Lubię je. Są wygodne.
Weszliśmy do kolejnego sklepu. Rzuciłam się na dział męski, a Harry na damski. On mi coś znajdzie, a ja jemu.
Wzięłam trzy pary zwykłych, czarnych rurek, parę krótkich, dżinsowych spodenek, parę granatowych rurek, koszulę w czerwono-czarną kratę, a także niebiesko-czarną, czarną aksamitną marynarkę, parę bordowych obcisłych spodni, czarny sweterek, kilka neonowych koszulek, szare T-shirty. Musiałam poprosić ekspedientki o pomoc w noszeniu tego wszystkiego. To nie był koniec. Ja nadal szukałam. Kolejna marynarka, tym razem czarna, brązowa koszulka z rękawem ¾ i trzema metalowymi guziczkami Zwykła biała, taliowana koszula, powinna się przydać i podobać Harry’emu. No, skończyłam w tym sklepie. Z uśmieszkiem na twarzy powędrowałam do przymierzalni. Usiadłam przed nimi na dużej, czerwonej, skórzanej kanapie. Ekspedientki proponowały mi już jakieś czasopisma, kawę, herbatę i wodę. Zwracały się do mnie, jakbym była co najmniej królową Elżbietą. Nie potrzebowałam tego wszystkiego. Chłopak wszedł do szatni, a za nim szły panie z dużą ilością ubrań, które miałam przymierzyć. Jak nic, spędzimy tutaj godzinę. Harry uśmiechnął się do mnie i podał kobietom rzeczy, które miał na rękach, aby rozwiesiły je w szatni i pomogły mi.
-Widzę, że dużo dla mnie wybrałaś.
-Mówiłam, trzeba odświeżyć twoją szafę. Zacznij od spodni. Idź pierwszy! Chcę zobaczyć Cię we wszystkim.
Harry nie sprzeciwił się i grzecznie wszedł do przebieralni, a ja rozsiadłam się wygodniej na sofie. Po niecałych dwóch minutach Harry wyszedł z szatni w czarnych rurkach, potem bordowych, granatowych i na końcu krótkich spodenkach. Wszystkie pasowały. Czas na koszulki. Z szesnastu wybrał jedenaście. Chyba wiem co lubi. Harry ubrał się w swoje rzeczy i wyszedł z przebieralni.
-Teraz Ty! Panie ci pomogą a ja popatrzę.
-No dobra.
Wstałam z kanapy i ruszyłam do przebieralni. Spojrzałam na rzeczy, które znalazł Harry. No tak. Czego ja mogłam się spodziewać. Większość to krótkie, obcisłe sukienki.
-Harry!
-Co?
-Krótszych się nie dało?
-Mam iść poszukać? Była tam jedna taka…
-Nie! To był sarkazm!
-Szkoda.
Wychyliłam się zza zasłony i posłałam mu mordercze spojrzenie. Śmiał się. Ba.. żeby tylko. Zwijał się ze śmiechu na kanapie. Wróciłam do mierzenia ubrań. Wszystko pasowało. Harry mówił, że we wszystkim wyglądam świetnie. Jednak ja miałam inne zdanie.
-No nie wiem Harry.
-Bierzemy! Dla mnie jest świetnie.
Wstał z kanapy i podszedł do mnie.
-Wyglądasz cudownie.- Odgarnął włosy z mojej szyi i ucałował ją- I bardzo seksownie.
Odepchnęłam go i weszłam z powrotem do szatni. Przebrałam się w swoje rzeczy. Wyszłam z przymierzalni. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Harry’ego. Stał przy kasie i śmiał się razem z kasjerką.  Druga kobieta pakowała wszystko do toreb. Podeszłam do mojego chłopaka i złapałam go za rękę. Uśmiechnęłam się do niego, a następnie do kasjerki. Zmroziły mnie wzrokiem. No tak, pewnie myślą, że żeruję na Harry’m. To nie było miłe. Chwycił za trzy torby i wyszliśmy. Ustaliśmy, że teraz wejdziemy do sklepu z obuwiem. Harry rozglądał się za trampkami Converse, butami do biegania i jakimiś na co dzień, które byłyby podobne do tych brązowych sztybletów. Zdecydował się na białe trampki. No tak, a to dziwne. Ma już chyba szóstą taką parę. Jeśli chodzi o sportowe buty, to wybrał neonowe Nike. Mówił, ze są najwygodniejsze, ale kolor był identyczny jak tej koszuli, którą mu kupiliśmy. Mogę stwierdzić, że wiem co mu się podoba. Harry namówił mnie na parę sandałków na obcasie i takie same Converse jak on miał. Następnym sklepem, do którego chciał wejść był salon z garniturami. Po co mu?  Od razu gdy przekroczyliśmy próg sklepu, Harry’ego zaatakowały ekspedientki. Chyba go znały, bo powitały go słowami: „Witamy Panie Styles, życzy sobie Pan tak jak zawsze szklankę wody?” Tak, to było trochę dziwne, ale rozumiałam, że jest sławny. Znają go wszędzie.
-Nie Pani Carolino. Jestem tu z moją dziewczyną i chciałem, aby doradziła mi co mogę założyć na ślub.
-Żeni się Pan?
-Nie, nie ja. Mój znajomy, ale to nieistotne.
-Mamy nowa kolekcję, co prawda jeszcze jej nie wystawiliśmy, ale może ją Pan zobaczyć.
-Jeśli mógłbym.
-To zapraszam tam.
-To nie będzie problem? Prawda?
-Oczywiście, że nie. Jesteśmy dumni z tego, że jest Pan naszym klientem.
Ekspedientka zaprowadziła nas na zaplecze. Na wieszakach, jeszcze w pokrowcach wisiały nowe garnitury.
-Niektóre modele są tylko w jednym rozmiarze.
-Szukam czarnego garnituru.
-To tutaj, już Panu pokazuje.
Kobieta pokazała nam trzy garnitury. Harry je dokładnie obejrzał i przymierzył. W każdym wyglądał świetnie.
**
-Może zrobimy sobie przerwę i pójdziemy na kawę?
-Już masz dosyć?
-Nie po prostu chciałem chwilę z tobą posiedzieć, sam na sam.
Wybraliśmy się do najbliższego Starbucks’a. Ja zamówiłam White Caffè Mocha, a Harry- Espresso Macchiato, a do tego dla każdego z nas po Bajglu z serkiem śmietankowym. Usiedliśmy przy stoliku w rogu kawiarni i czekaliśmy na nasze zamówienie. Rozmawialiśmy o najbliższych koncertach One Direction, zbliżającej się trasie, wszystkim. Siedzieliśmy obok siebie. Jego ręka spoczywała cały czas na moim kolanie i lekko je głaskała. Musnęłam jego usta. Uśmiechnął się do mnie. Kobieta przyniosła nasze zamówienie. Upiłam łyka z mojej kawy. Posłodziłam i zamieszałam łyżeczką. Poczułam rękę chłopaka, która sunęła w górę mojej nogi. Spojrzałam na nią i zatrzymałam.
-Harry?!
Jego głowa była zanurzona pomiędzy moim ramieniem a szyją. Pozostawiał tam pocałunki.
-Harry?! Co ty robisz?
-Nic.
Zamruczał do mojego ucha. Proszę Harry, nie teraz. Nie teraz. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, aby przestał. Nie przestawał.
-Harry! Proszę. Nie teraz.
-Czemu nie?
Mówił tym sowim niesamowicie kuszącym głosem, który doprowadzał do szaleństwa. Wiedział, ze nie mogę
się mu oprzeć. Jednak teraz musiałam. Odepchnęłam go całkowicie od siebie. Wstałam i poszłam do łazienki. Przed wejściem do niej, spojrzałam na chłopaka. Był zaskoczony. Bardzo. Spojrzałam lustro w toalecie. Poprawiłam włosy. Pociągnęłam usta błyszczykiem. Przeczesałam jeszcze raz ręką włosy i wyszłam. Siedział i robił coś w telefonie. Usiadłam naprzeciwko niego, aby sytuacja sprzed chwili się nie powtórzyła.
-Harry? Wszystko w porządku?
-Tak.
-Właśnie widzę.
-Myślałem, ze będziesz milsza.
-Co mam być dziwką, która za parę rzeczy puści się?
-Oczywiście, że nie. Ale milsza możesz być.
-Jeśli ci to nie pasuje mogę iść.
-Zostań.
-Po co jeśli Ci to przeszkadza?
-Oh.. No zostań.
Wstał z fotela i podszedł do mnie od tyłu.
-Zostań. Zostań dla mnie. Nie chciałem tak zareagować.
Ucałował mój policzek.
-Chodź. Idziemy się przejść.
-A co zrobimy z tym?
Wskazałam na torby ze sklepów.
-Mój ochroniarz się tym zajmie. Co powiesz na Hyde Park?
**
Kiedy dotarliśmy do parku, Harry zaczął chwalić się swoją wiedza na jego temat.
-Wiedziałaś, że Hyde Park to jeden z królewskich parków w Londynie? Położony na obszarze 390 akrów. W 1536 roku Hyde Park nabył w posiadanie Henryk VIII, który pozyskał je od mnichów z Opactwa Westminsterskiego. Później park był prywatnym terenem łowieckim Jakuba I. W 1637 roku Karol I zmienił jego naturę i park stał się miejscem publicznym.
Harry chyba planował przyjście tutaj, bo jaki normalny człowiek to spamięta?
-W Hyde Parku występowało też wiele osób. Na przykład The Rolling Stones  w 1969r., Pink Floyd w 1970r., Queen w 1976r., Eric Clapton- 1996r., Bon Jovi w 2003 i 2011r., Red Hot Chili Peppers w 2004r., i Madonna w 2012r.
Kiedy Harry skończył swoją przemowę usiedliśmy w cichym miejscu na ławeczce i patrzyliśmy na dzieci bawiące się w oddali. Oparłam głowę o ramię Harry’ego, a ten mnie objął nim.
**
Wróciliśmy do domu, w którym panował ogromny bałagan. Nie przejęliśmy się tym i ruszyliśmy do naszej sypialni. Była godzina 19. Planowaliśmy wyjście do klubu na 21. Wyjęłam jedną ze swoich nowych sukienek, która zmuszała mnie do wstrzymywania powietrza w płucach. Zrobiłam szybko jakiś makijaż, włosy pozostawiłam rozpuszczone. Włożyłam szpilki na nogi. Byłam gotowa.  

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 18

Do pokoju wszedł Zayn. Kiedy mnie zobaczył, całą zapłakaną, jego mięśnie się napięły, a twarz spowił mrok. Podszedł do mnie. Objął ramieniem. Przyciągnął do siebie.
-Co się stało Maleńka?
-Nie mów tak do mnie.
-Jeszcze parę dni temu ci to nie przeszkadzało.
-Jeszcze parę dni temu myśleliśmy, że Harry nie żyje.
-Czyli jestem na drugim planie. Tak?
-Zayn, to nie tak.
-A jak?
-Wiesz, że zależy mi na nim. Koch..
-Nie mów tego. Nie czujesz tego do niego.
-A ty skąd możesz wiedzieć?
-Gdybyś go kochała, nic by między nami nie zaszło.
-Przecież nic nie zaszło.
-Teraz tak mówisz.
-Wyjdź! Nie chcę z tobą rozmawiać.
-Ale pamiętaj! Harry nie jest tym, kim myślisz.
-Wyjdź!
-Jak chcesz.
Wstał z mojego łóżka. Poprawił ubranie i wyszedł. Trzasnął drzwiami. Z moich oczu wypłynęły kolejne łzy. Przetarłam je prześcieradłem. Wtuliłam się w poduszkę. Nie chciałam, aby ktoś teraz był obok.
Usłyszałam krzyk z dołu. Zayn i Harry. Kłócili się. „Powiedz jej wreszcie kim jesteś”, „Ona i tak będzie moja”, „Nie jesteś kimś, z kim Ava powinna się spotykać”, „Jesteś niebezpieczny!”, „Co ty możesz wiedzieć o mnie?”.
Przycisnęłam drugą poduszkę do ucha, by nie słyszeć tego. Jednak głosy były coraz głośniejsze, jakby się zbliżały. Drzwi do pokoju wydały charakterystyczne skrzypnięcie. Odgłos kroków był coraz lepiej dla mnie słyszalny. Nie była to na pewno jedna osoba. Były dwie.  Kroki ucichły. Podniosłam głowę z poduszki i odwróciłam się w stronę dwóch postaci. No tak, kogo innego mogłam się spodziewać? Harry i Zayn. Muszę kiedyś to wyjaśnić, ale proszę nie dzisiaj.
-Ava, musimy to wyjaśnić!
-Co tu robicie?- przetarłam oczy i dokładniej się im przyjrzałam.
-Wydaje mi się, że mieszkamy.
-Ygh..Musimy to w końcu wyjaśnić.
-Możecie dokładniej?
-Przestań z nas robić idiotów! Jasne?
-Nie robię i nie krzycz na mnie.
Zerwałam się na równe nogi. Stanęłam przed nimi i czekałam, aż coś powiedzą. Harry i Zayn mieli podobne wyrazy twarzy. Gniew, zdenerwowanie, pożądanie i nadzieja.
-Powiedz nam po prostu, którym się bawisz.
-Z żadnym z was!
-Nie kłam!
-Mówię prawdę. Lubię was obu ale..
-Ale co?
-Ale kocham Harry’ego.
Chwyciłam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
-Ava, przemyśl to. Mówiłem. On nie jest taki, jak myślisz.
-To może mi opowiedz jaki jest.
-Powinien sam ci powiedzieć!
-Harry!
-Zayn, zamknij się wreszcie!
-Harry, co powinieneś mi powiedzieć?
-Nic. Zayn się pomylił. Prawda?
-Nie, nie pomyliłem się. Dobrze mówiłem. Powiedz jej w końcu.
-Harry! Mów!
Wyrwał się z mojego uścisku. Podszedł do drzwi. Nacisnął na klamkę.
-Nie muszę jej nic mówić!
Wyszedł i trzasnął drzwiami.
-Co on miał mi powiedzieć? O co wam do cholery chodzi?
-Niech twój Harry ci powie.
-Nie! Masz mi to tu i teraz powiedzieć!
-Ja nic ci nie powiem. Wychodzę!
Jak powiedział, tak zrobił. Rzuciłam się w stronę drzwi. Gdzie jest Harry? Wchodziłam do każdego z pokoi na górze. W żadnym ani śladu chłopaka. Zeszłam na dół, ale wcześniej przebrałam się w jakieś czarne dresy i białą bokserkę. W kuchni go nie było. W gabinecie też nie. W salonie. Siedział na kanapie. Wpatrzony w ekran telewizora, w którym wyświetlana była jakaś kreskówka, chyba „Family Guy”. Usiadłam obok niego. Oparłam  głowę o jego ramię. Ta bajka była naprawdę idiotyczna, ale śmieszna. Siedzieliśmy wpatrzeni w bezsensowny odcinek ulubionego serialu Harry’ego.  Patrzyłam co chwilę na chłopaka. Był zakłopotany. Nie chciałam go już męczyć tymi pytaniami, ale ciekawość mnie zżerała. Położyłam dłoń na jego brzuchu i mocniej się w niego tuliłam. Zaczął się wiercić i oddalać ode mnie.
-Harry? Coś się stało?
-Nie, po prostu źle się czuje.
-No jasne.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-Chciałbym ci powiedzieć, ale..
-Ale co?
-Po prostu nie mogę.
Odgarnął z mojej twarzy włosy i położył dłoń na policzkach. Głaskał delikatnie, jednocześnie sprawiając dużą przyjemność. Łza spłynęła po moim policzku, a on ją starł z niego. Kąciki ust Harry’ego podniosły się minimalnie do góry. Uśmiech. Był ledwo co zauważalny, ale jednak był.  Zbliżyłam usta do jego, ale odwrócił głowę w stronę telewizora.
-Oglądajmy. To nowe odcinki.
-To jest głupie.
-Czemu tak sądzisz?
-No tylko spójrz na to. Jakaś rodzina cały czas się wygłupia. Ojciec zachowuje się gorzej od swoich dzieci.
-Obejrzałaś dopiero kilka minut. Nie mów tak.
-Ale to prawda.
-Nie! To jest fajne!
-Ale głupie.
-Po prostu śmieszne.
-Niech ci będzie.
Pocałowałam go w policzek i położyłam głowę na jego piersi.
-Daj mi chociaż obejrzeć do końca.
Mruknęłam do jego ucha i je delikatnie przygryzłam. Do pokoju weszła reszta chłopaków. Usiedli koło nas z zamówioną przed chwilą pizzą.
-Co oglądamy?
-Głupi serial Harry’ego.
Harry zerwał się z miejsca i poszedł na górę. Wstałam i pobiegłam za nim. Spojrzałam na niego.  Leżał na łóżku. Położyłam się obok niego. Leżał na brzuchu z głową zwróconą w lewą stronę. Odsunęłam włosy z jego karku i zostawiłam tam pocałunek. Cichy śmiech wydostał się z ust chłopaka. Powtórzyłam pocałunek. Odwrócił się i cmoknął mnie w usta. Jego ręka znalazła się w moich włosach. Dobrze wie, że za tym nie przepadam, ale teraz było to nadzwyczaj przyjemne. Przygryzłam wargę chłopaka i pociągnęłam za nią. Jego usta były takie miękkie. Malinowe i słodkie. Oczy w kolorze świeżo skoszonej trawy, którą pokryła poranna rosa. Za każdym razem, kiedy nie miał tej ciemności w oczach, zatracałam się w nich. Włosy! Te bujne brązowe loki. Zawsze układały się inaczej, ale mimo to, nadal były nieziemskie. Przyciągały oczy każdego, kto przechodził koło niego na ulicy. Boże. O czym ja myślę? Jest międzynarodową gwiazdą. To jasne, że musi wyglądac perfekcyjnie. Ma mase ludzi, które dbają o to.
-Ava?
-Hm..?
-Obiecaj mi, ze nie będziesz już mnie pytała o to kim jestem. Dobrze?
-Jeśli będziesz chciał mi sam powiedzieć to to zrobisz.
-Chodzi o to, że nie chcę, aby coś ci się stało.
-Dobrze, nie mów.
-Im mniej wiesz, tym lepiej.
-Harry! Musze ci coś powiedzieć.
-O co chodzi?
-No bo wiesz, jak ciebie nie było to..
-To co?
-Przeszukałam pokój.
-Co zrobiłaś?
-Zajrzałam do szuflady w komodzie.
-Czemu? Mówiłem, chyba wyraźnie, że masz jej nie dotykać!
-Tak, ale zniknąłeś, a ja szukałam odpowiedzi, wskazówki.
-Ale mówiłem! Miałaś nie ruszać jej!
-Zrozum mnie! Chciałam znaleźć coś.
-I co? Znalazłaś?
Wstałam z łóżka i podeszłam do mebla, o którym cały czas rozmawialiśmy.
-Co robisz?
-Chcę się dowiedzieć co to za teczki.
Wyjęłam kilka skoroszytów z szuflady i rzuciłam na łóżko, obok Harry’ego. Chwycił to w dłonie i zaczął przeglądać. Odszukałam tą ze swoimi zdjęciami i podeszłam z nią do niego.
-Wytłumacz mi co to jest!
-Ym.. To są zdjęcia.
-Nie rób ze mnie głupiej! Czemu ja na nich jestem?
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Chyba dość już w sumie przeczytałam i zobaczyłam w tych teczkach.
-Nie rób tego więcej!
-Nie zrobię jeśli mi powiesz o co tu chodzi!
-Już ci powiedziałem! Nie mogę!
-Czemu?
-Jeśli to zrobię będę musiał cię zabić.
-Co? Co powiedziałeś? Ja chyba źle słyszę.
-Nie! Zrozum. Chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę.
-Dobrze.
Drzwi do pokoju się otworzyły. Zayn.
-Tak po prostu mu odpuszczasz?
-Właśnie tak.
-Ale..On..Ygh. Nie ważne.
-Wyjdź Zayn!
**
Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez niezasłonięte okno. Harry siedział przy komodzie. Przeglądał teczki. Nie wiedział, że nie śpię. Dokładnie przyglądałam się temu co robi. Oglądał każda teczkę po kolei. Na sama myśl o tym co znajdowało się w nich robiło mi się nie dobrze. To było okropne, obrzydliwe. Jak on mógł z takim spokojem to oglądać? Poruszyłam się. Chciałam aby było mi wygodniej. Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się. Wstał. Podszedł do łożka. Wspiął się na nie. Odgarnął włosy z mojej twarzy i ucałował.
-Jak się spało?
-W porządku.
-Masz na coś ochotę? Jedziemy gdzieś?
-Sama nie wiem. Nie myślałam nad tym.
-Pójdę i zrobię ci śniadanie.
Ucałował mnie jeszcze raz i wyszedł.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 17

Harreh, mój Harreh żyje. Jaka ulga. Aktualnie nie przejmowałam się tamtym dziwnym SMS-em odnośnie okupu. Cieszyłam się myślą, że nie zginał w wypadku. Wróciliśmy spokojnie do hotelu. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę.  
Staliśmy już przed naszym domem. Otworzyliśmy drzwi. To co zobaczyliśmy przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Harry. Siedział skulony na kanapie. Podarta koszula. Zmierzwione włosy. Kilka zadrapań. Siniaki. Podbiegłam do chłopaka i objęłam go ramionami. Był taki zimny. Wzdrygnął się, kiedy przejechałam opuszkami palców po jego umięśnionych plecach. Oczy Harry’ego, którymi zawsze spowalniał lub całkowicie zatrzymywał działanie moich narządów wewnętrznych, były pozbawione jakiegokolwiek blasku. Czarne, puste, bez uczucia. Objęłam rękoma jego twarz. Przetarłam policzki, na których znajdował się popiół i piach. Były mocno zaczerwienione i w niektórych miejscach było widać zadrapania. Bałam się cokolwiek powiedzieć. Uniósł swoje dłonie, które jeszcze chwilę temu były splecione i opadały na jego kolanach, teraz znalazły miejsce na moich nogach. Kierował je coraz wyżej. Dotarł do bioder i zatrzymał się. Chwyciłam palcami jego podbródek i podniosłam do góry. Chciałam, aby na mnie wreszcie spojrzał. Oczekiwałam jego ciepłego spojrzenia, kiedy mnie zobaczy, lecz tak się nie stało. Nadal było puste, jakby ktoś wyssał z niego wszystko co dobre. Wpiłam się w jego usta z nadzieją, że może to w nim wywoła jakieś uczucie. Zachłannie całowałam spierzchnięte wargi. Nic nie zrobił. Ani nie oddał pocałunku, ani się nie odsunął. Po prostu był.
-Harry, co się stało? Gdzie ty byłeś?
Spojrzał na swoje palce i nimi nerwowo ruszał. Podniosłam jego podbródek, aby jeszcze raz na mnie spojrzał. Znowu ten ból i smutek w jego oczach. Chłopcy podbiegli do nas i wszyscy na raz przytulili Hazze.
-Harry , gdzie ty byłeś?
-Ym…
-Dobra nie mów teraz. Później nam wszystko wyjaśnisz. Chodź na górę. Na pewno potrzebujesz prysznica. Lou objął go ramieniem i zaprowadził do łazienki, a my zostaliśmy na dole. Po paru minutach Louis wrócił i usiadł koło nas.
-Gdzie on mógł być?
-Co on tutaj robi?
-Jak on wrócił?
-Co się z nim działo?
Chłopcy w kółko zadawali te same pytania, a żaden nie znał na nie odpowiedzi.
-Dobrze, że już jest.
Słyszeliśmy odgłos lejącej się wody z góry, ale po chwili ucichła. Trzask drzwi i skrzypienie schodów. Nawet nie spojrzałam. Nie chciałam widzieć tych zimnych oczu i napiętego ciała. Zayn przejechał palcami po moim udzie. Dreszcz, który przeszedł po moim ciele, był tak nieprzyjemny, że odchyliłam głowę do tyłu, a z otwartych ust wydobyło się jękniecie. Spojrzałam na mulata, aby przestał. Jednak na marne. Jego dłoń sunęła coraz wyżej. Zatrzymałam ją, kiedy Harry stanął koło nas. Spojrzał najpierw na mnie, a potem Zayna. Zacisnął mocno zęby. Widział to. Jak to teraz mu powiedzieć, ze nic nie ma. Jeszcze ta zawieszka na szyi. Szybko zakryłam ją ręką i schowałam pod koszulkę. To też zobaczył i zorientował się, ze chcę coś przed nim ukryć. Wepchnął się między mnie i Zayna. Zmierzył go wzrokiem, a następnie położył dłoń tam, gdzie wcześniej leżała Malika.
-Gdzie byłeś?- Zapytał Niall przeżuwając jakieś jedzenie.
Nialler i jedzenie to idealna para. Jednak wcześniej zanim ich poznałam osobiście, wszyscy mówili, że on tak dużo je, a to nie prawda. Czasami umie zjeść tony jedzenia, a czasami nie dotknie czegoś jadalnego przez cały dzień, ale wyglądał tak słodko jak jadł. Znikał ten niegrzeczny chłopiec, którego zwykłam znać, a pojawiał się chłopczyk pełen miłości i czułości, uśmiechający się do każdego .
-Niall, nie naciskaj na Harry’ego.- Liam obrzucił Horana spojrzeniem „Też chciałbym wiedzieć, ale nie naciskaj na niego”.
-Nie, wy powinniście wiedzieć, co się ze mną działo.
Harry wszystko opowiedział. Musiał wyjechać do LA. Tam został porwany w swoim domu, o którym nawet chłopcy nie wiedzieli. Przetrzymywany był za to, że nie wykonał kilku jakiś poleceń. Można powiedzieć, że był członkiem jakiegoś „gangu”. Mieli coś na niego i dlatego postawili warunek „Albo się przyłączysz, albo to będzie twój koniec”. To było takie smutne, patrzeć na chłopców, którzy mieli miny, jakby Harry opowiadał jakieś historie o duchach. Szczęki, każdemu po kolei, opadały ze zdziwienia. Już wiem od kogo był ten dziwny sms. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni moich spodni i pokazałam wiadomość Harry’emu. Ścisnął telefon w ręce, wstał i wyszedł z domu. Czemu on znowu to robi? Nic nawet nie powie. Gdzie on poszedł? Nieważne. Co? jak to nie ważne? Jeszcze wczoraj płakałam przez tego chłopaka, a teraz jest mi obojętny? Bipolarna suka. Szybko wstałam z kanapy i ruszyłam za Harry’m. Szedł wzdłuż drogi i z kimś rozmawiał. W sumie to raczej była kłótnia. On krzyczał. Był cholernie zły. Podeszłam do niego. Nie widział mnie. Chwyciłam jego ramię i odwróciłam. Wyrwałam telefon z ręki i rozłączyłam połączenie. Włożyłam do jego kieszeni w spodniach. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami. Stanęłam na palcach aby mieć łatwiejszy dostęp do jego ust. Poczułam jego dłonie na mojej szyi i brutalnie mnie przyciągnął do siebie. Wpił się w moje usta z dużą zachłannością. Tak bardzo byłam spragniona jego malinowych warg.
-Jesteś taka delikatna. Proszę obiecaj, że zawsze będziesz przy mnie.
Spojrzał na zawieszkę na mojej szyi. Miał to za złe. Chwycił literkę miedzy swoje palce i obracał nią. W końcu przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał.
-Nie wiedziałem, że teraz on jest tym ważnym.
Puścił moje dłonie i odszedł. Stałam i patrzyłam na to co robi. Podbiegłam do niego i objęłam mocno swoimi rękoma.
-Nie zostawiaj mnie. Potrzebuję cię.  
Zaczęłam nucić mu piosenkę przy uchu.
„When I don't care
I can play 'em like a Ken doll
Won't wash my hair
Then make 'em bounce like a basketball
But you make me wanna act like a girl
Paint my nails and wear high heels
Yes you make me so nervous that I just can't hold your hand.
You make me glow
But I cover up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love..”*
Łza spłynęła po moim policzku i opadła na ramię Harry’ego.  Odwrócił się i mocno mnie przytulił. Staliśmy tam dopóki nie zaczął padać deszcz. Chwycił moja dłoń i pobiegliśmy do domu. W progu przywitali nas już chłopcy.
-Hazz, co się stało?
-Wiem od kogo był ten sms.
-Od kogo? Mów!
-Spokojnie, chłopaki.
-Jak mamy być spokojni?
-Powiedz nam wreszcie kto to?!- wtrącił się Lou.
-No więc, kiedy tak znikałem to wcale nie byłem na jakiś imprezach, czy u kumpli.
-To gdzie ty kurwa byłeś?
-Nie przerywaj mi! Byłem, byłem u siebie w mieszkaniu w Los Angeles. Miałem tam sprawy do załatwienia.
-Jakie sprawy, jakie mieszkanie? Czemu o tym nie wiedzieliśmy?
-Nie mówiłem wam, bo nie mogłem. Zabronili mi.
-Kto ci zabronił?
-Mówiłem! Nie przerywaj mi.
Harry już nie był tym samym chłopakiem. Brakowało tego cudownego uśmiechu, ciepłego spojrzenia, ogólne zachowania. Był zimny, nieprzyjemny, bez uczuć. Każdy z nas to zauważył.
-Jeździłem tam w interesach. Gównianych interesach. Kiedy byłem dwa lata temu na jednej z imprez, spotkałem paru chłopaków. Wypiliśmy. Namówili mnie na narkotyki. Tak się zaczęło. Spotkałem się z nimi parę razy. Przychodzili do mnie wieczorami, ćpaliśmy, piliśmy i popalaliśmy to co przynieśli. W sumie nawet fajnie było. Imprezy rozkręcały się w najlepsze, kiedy przyjeżdżali z dziewczynami.
Spojrzał na mnie. Miał teraz gdzieś to czy mnie tym denerwuj czy nie. Widziałam to w jego oczach, że chciał to opowiedzieć. Opowiedzieć to co robił z tymi dziewczynami. Okropny był. Chciał zrobić mi na złość.  Nie uda mu się. Będę obojętna na to co powie.
-No więc, wiecie jak to bywa. Wypiliśmy trochę i trafiłem do sypialni z paroma dziewczynami. Nie powiem, Było przyjemnie, bardzo przyjemnie.
-Harry, nie chcemy słuchać o twoim życiu seksualnym.- przerwał mu Zayn, który najwidoczniej miał dość, tak samo jak ja. Malik spojrzał na mnie. Wyczuł, że źle się czułam, kiedy słuchałam tej historii. Zerwałam się na równe nogi. Źle zrobiłam. Dałam mu tą cholerną satysfakcję. Wszyscy spojrzeli na mnie, a wredny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Cholera, powiedziałam w myślach.  Ruszyłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami. Odwróciłam się  tyłem i przywarłam do nich ciałem. Zjechałam na dół.  Usiadłam, twarz schowałam w dłoniach. Łzy strumieniami wylewały się z moich oczu. Czemu on musiał zacząć opowiadać tą głupia historię? Z dołu dochodziły mnie chłopaków krzyki:
-Po co wracałeś?
-Też nie wiem , skoro ona woli ciebie.
-Chyba żartujesz. Cały czas tylko płakała przez wielkiego, cudownego Pana Harry'ego Styles'a. Zastanowiłbyś się co czasami robisz!
-Co ci nie pasuje? 
-Twoja osoba! Zmieniłeś się!
Łzy ciekły po moich policzkach.  Nie mogły się zatrzymać. Miałam dość słuchania jak dwie osoby, które...kocham? Kocham ich? Oni się kłócili. Muszę tam wrócić i to zakończyć. Zerwałam się na równe nogi. Szeroko otworzyłam drzwi i zeszłam mocnym krokiem po schodach. Stanęłam między Harry'm i Zayn'em. 
-Przestańcie! W tej chwili macie przestać!
Spojrzeli szeroko otwartymi oczami na mnie. Byli zaskoczeni tym co zrobiłam. 
-Proszę, przestańcie.
Zamarli. Spuścili głowy w dół. Nie wiedzieli co powiedzieć. Przyciągnęłam ich do siebie i objęłam rękoma.
-Zachowałem się jak dupek. Przepraszam. Powinienem wam wszystko już wcześniej powiedzieć. Kocham cię Ava. Bardzo.
-Ja ciebie tez kocham, Harry.
-Chodźmy.
Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku naszego pokoju. Odwróciłam głowę w stronę Zayn’a i powiedziałam bezgłośne „Kocham Cię”. Przymknęłam oczy i spuściłam głowę. Podążyłam za wysokim chłopakiem przede mną. Zatrzymaliśmy się przed wejściem do pokoju. Złapał za moje nadgarstki i przycisnął do płyty, drewnianych drzwi. Odgarnął moje włosy z policzka i szyi. Przejechał językiem po delikatnej skórze mojego ciała. Odchyliłam głowę do tyłu. Przygryzł moja szyję, a następnie ja pocałował i dmuchnął. Warga znalazła się pomiędzy moimi zębami. Przymknęłam oczy. Było mi tak dobrze, mimo że jego ręce mocno ściskały moje nadgarstki.
-Nadal chcesz jego?
-Jakiego jego?
Chwycił mój łańcuszek w ręce i mocno za niego szarpnął.
-Wiesz dobrze. Nie udawaj głupiej.
-Lubię go.
-Tylko lubisz? Ja wiem co tu się dzieje.
-Nic się nie dzieje.
-Właśnie widzę. To po co to nosisz.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Nie wydaje mi się.
Zacisnął swój uścisk na moich nadgarstkach. To bolało. Bardzo. Jęknęłam.
-Powiedz prawdę.
Wydyszał w moje usta, a po chwili zacisnął zęby. Bałam się. Był tak bardzo niebezpieczny, ale zarazem tak cholernie perfekcyjny. Co ja mam mu powiedzieć? Nie może przecież poznać prawdy. Wścieknie się jeszcze bardziej. Jego kości policzkowe były teraz bardzo dokładnie widoczne.
-Odpowiedz coś wreszcie!
-Tak.
Boże, co ja zrobiłam? Jaka ja głupia jestem. Po co ja to powiedziałam? Teraz będzie jeszcze gorzej. Oderwał się ode mnie. Odwrócił się w kierunku schodów. Był już blisko nich.
-Co kurwa? Jak zaraz go dorwę! Zabiję gnoja.
-Harry, proszę cię nie rób tego.
Ze łzami w oczach, krzyknęłam na niego. Nie mogłam już wytrzymać.  Odwrócił się do mnie. Wlepił spojrzenie, groźne spojrzenie. Nie widziałam tego nigdy. Bałam się. Cholernie się bałam.  Był przerażający. Gdyby spojrzenie mogło zabić, ja już bym dawno nie żyła. Podszedł pewnym krokiem do  mnie. Objął rękoma moją szyję. Docisnął swoje usta do moich. Bardzo brutalnie pocałował. Nie oddałam tego uczucia. W tej chwili nie wiedziałam jak się nawet oddycha. Cholernie nieprzyjemne uczucie. Zacisnęłam najmocniej jak mogę oczy. Nie chcę go widzieć. Przyciągnął mnie do siebie.  Nasze klatki piersiowe i biodra się stykały. Jego mięśnie były napięte. Przejechał dłonią wzdłuż mojego ciała. Zatrzymał na udzie i podciągnął je do góry. Ścisnął rękoma mój pośladek. Łza wypłynęła z mojego oka. Chciałam krzyczeć, ale byłam zbyt przerażona, aby cokolwiek z siebie teraz wydusić.
-Ty też go kochasz. Wiem to. Chciałbym być na jego miejscu.
-Nie kocham.
-Przestań kłamać. Widzę przecież. Nie rób ze mnie idioty.
-Nie kocham go.
-Przyznaj się suko.
-Nie..
-Nie kończ. Aa, po co ja z tobą o tym rozmawiam. Powinienem cię już wyrzucić stąd.
-Masz mnie za dziwkę?
-Ja? Oczywiście, że nie.
Parsknął śmiechem. Trzymajcie mnie, bo zaraz mu coś zrobię. Gotowało się we mnie, tak samo jak w nim. Miałam ochotę go udusić. Niech to lepiej cofnie. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Był taki niebezpieczny. Napięte mięśnie. Cudowna delikatna opalenizna. Loki opadające na czoło. Biała, opinająca się koszulka na umięśnionym torsie. Obcisłe czarne spodnie na długich nogach. Białe Conversy na stopach. Perfekcja. Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy. Były pełne pożądania. Ruszył pewnym siebie krokiem w moim kierunku. Objął moje policzki w dłonie i namiętnie  pocałował. Oddałam pocałunek. Zatraciłam się w jego miękkich, malinowych ustach. Włożyłam dłonie tam, gdzie najbardziej lubię, czyli w jego włosy. Okręcałam sobie je wokół palca, szarpałam. Objęłam jego talię nogami. Dłonie Hazzy powędrowały na moje pośladki. Do cholery! Co ja robię? Uległam mu, znowu! Ava, przestań! Nie posłuchałam głosu w mojej głowie. Zamiast tego naparłam jeszcze bardziej na ciało Harry’ego. Jednak chłopak był nieugięty. Trzymał mnie mocno. Uderzyłam plecami o drzwi do naszej sypialni. Po chwili drewniana płyta odsunęła się. Przekroczyliśmy próg pokoju. Przyparł mnie do ściany. Zacisnął uścisk na moich udach. Nasze języki toczył zaciętą bitwę. Moje dłonie sunęły po jego karku i plecach. Podwinęłam białą koszulkę. Chciałam dotknąć jego skóry, która jeszcze przed  chwilą była przykryta opinającym się materiałem. Po chwili już leżała na ziemi. Naparł jeszcze bardziej na moje ciało. Można powiedzieć, że trochę mnie zgniatał. Poczułam w okolicach biodra mocne ukłucie. Wypukłość w spodniach Harry’ego była niesamowitych rozmiarów. Nie widziałam jeszcze czegoś takiego u niego.  Przejechałam dłonią po jego ciele. Było takie gorące. Rozpalone. Jego usta pozostawiały teraz mokre i pełne uczucia pocałunki na mojej szyi, a dłoń prowadził od mojej talii do uda i mocno je ściskał. Odchyliłam głowę do tyłu i głęboko oddychałam.  Trzymał mnie w ramionach, lekko uniósł nad ziemią. Kierował się w stronę łóżka. Opadliśmy na nie. Harry podpierał się na łokciach. Po chwili zaczął rozsuwać moją bluzę. Następnie Jego dłoń była między moim ciałem a koszulką. Powodowała ona dreszcz. Podwinął koszulkę, całował mnie po brzuchu i zjeżdżał coraz niżej, wiłam się pod nim. Dotarł do moich spodenek. Odpiął guzik i powoli rozsunął rozporek. Delikatnie zsunął spodnie z moich bioder. Przejechał palcami po moich majtkach. Z moich ust wydostał się jęk. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Przejechałam palcami po jego włosach. Pozostawiłam dłoń na jego karku. Moje spodnie leżały już gdzieś w kącie pokoju, a bielizna była już w połowie uda. Powoli ją zdejmował. Był taki spragniony, ale jednocześnie bardzo delikatny. Przejechał palcami po mojej kobiecości. Moje uda się od siebie odsunęły, pozwalając Harry’emu znaleźć się miedzy nimi. Przejechał językiem po wewnętrznej części moich nóg, aż dotarł tam gdzie tak pragnął. Powoli dotknął swoim palcem języka i go polizał. Następnie włożył go  we mnie. Jęk wydostał się z mojego gardła. Powoli go wyjmował i zagłębiał z powrotem. Ja coraz głośniej oddychałam i jęczałam. Wyginałam się w każdą możliwą stronę z przyjemności, jaką mi sprawiał. Przygryzałam wargę, oblizywałam ją. Wykrzykiwałam jego imię. To było cudowne, to co robił swoim językiem. Było niesamowicie. Kiedy skończył przybliżył usta do moich i namiętnie pocałował. Przejechałam dłonią po jego plecach, biodrze i bokserkach. Wzdrygnął się i przymknął swoje oczy.  Przycisnęłam rękę jeszcze mocniej do jego ciała. Jęknął. Pociągnęłam za gumkę od jego bokserek. Byłam tak cholernie skrepowana jakbym miała stracić dziewictwo.  Dotknęłam palcami jego nabrzmiałego penisa. Pocałowałam jeszcze raz Harry’ego. Zjechałam wzdłuż jego ciała, ściągając jednocześnie bokserki. Chwyciłam w dłoń jego kolegę. Poruszałam ręką w górę i dół. W końcu po paru minutach wsadziłam go do swoich ust. Oblizywałam jego główkę.  Ssałam ją. Chciałam sprawić mu jak największą przyjemność. Jego mięśnie się naprężyły. Stały się bardzo twarde. Do moich uszu cały czas dochodziły jęki Harry’ego. Kiedy skończyłam, sperma chłopaka wydostała się na zewnątrz. Zlizałam ze smakiem wszystko. Harry przekręcił nas i teraz ja byłam pod nim. Pocałował mnie namiętnie i bardzo zawzięcie. Później pocałował mój policzek, podbródek, szyję. Na tym ostatnim zatrzymał się na dłużej. Lekko przygryzał mi w tamtym miejscu skórę. Przyssał się do niej. No pięknie, kolejna malinka. Chwila, chwila. Po drugiej stronie mam malinkę zrobioną przez Zayn’a. Musze to zakończyć. Nie może jej zobaczyć. Położyłam dłonie na klatce piersiowej chłopaka. Zebrałam całą siłę w sobie. Próbowałam go odepchnąć. Na marne. Jest zbyt silny. Nadal był przyssany do mojej szyi.
-Co się stało?- mruknął do mojego ucha. Przeszedł mnie ten niesamowity dreszcz, który zawsze czuję gdy słyszę jego przepiękny ochrypły głos. Brzmiał tak cholernie seksownie. Proszę, niech mówi dalej.
-Harry, Harry, zostaw mnie. No zostaw!
-Jezu, Ava, co ci jest?
-Nic.
Harry podniósł się z łóżka, ubrał się.
-Powiedz jak wreszcie się zdecydujesz na któregoś z nas. Jasne?
Z moich ust wydostało się ciche mruknięcie. Przykryłam swoje nagie ciało prześcieradłem. Harry wyszedł z pokoju i bardzo mocno trzasnął drzwiami. Łzy wydostały się z moich oczu.
*Heart attack- Demi Lovato