-Jak poznałeś Selene?
-Na jednej z imprez.
-Miło mi was poznać. Wejdźcie. To jest Eleanor i Emily.
-Cześć. Fajnie, że przyszliście. Siadajcie.
-Przyniosłem ze sobą prowiant.
Justin pokazał mi dwie skrzynki z piwem. Włączyliśmy muzykę.
Usiedliśmy na kanapie. Justin rozstawił piwa na stole. Każdy od razu chwycił po
jednym. Szybko je wypiliśmy. Złapaliśmy za kolejne, kiedy to nagle Justin
wyciągnął z kieszeni kilka jointów.
-Patrzcie co mam!
Niektórzy byli zachwyceni, a ja El i Em wręcz przeciwnie.
Każdy po kolei pociągnął bucha. Czas na mnie. Nie powinnam. Ja nawet papierosów
nie palę.
-Nie dzięki.
Z ust Eleanor padły te same słowa. Jednak Emily się
zgodziła. Udałam się na chwilę do kuchni po jakiegoś drinka. Kiedy wróciłam do
pokoju to wszyscy tańczyli. Dołączyłam do nich.
Ciała wszystkich wzajemnie się o siebie ocierały. Moje i Justina
idealnie do siebie pasowały. Jego ręce dokładnie zwiedzały moje ciało.
Pocałunki Justina spowiły moją szyję.
-Co ja do cholery robię?
-O co chodzi?- Justin mruknął do mojego ucha.
- Oj dobrze wiesz. Nie udawaj głupiego.
-Nie udaję. Wiem, ze to lubisz.
-Justin. Chyba będzie lepiej, jeśli pójdziesz.
-Oh. No proszę. Nie
brakuje ci tego?- Ucałował moją szyję- albo tego?- przejechał ręką po moim
ramieniu, przy okazji zsuwając materiał mojej sukienki. Ucałował tamto miejsce.
– i tego?- Namiętnie jego usta musnęły moje.
Po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Ju..Ju..Justin! Przestań!
-Ava, czemu nie wrócicie do siebie?- krzyknął Luke.
-Luke. Przymknij się!
-No co? Przecież mam oczy i widzę co się dzieje. Ty ją nadal
kochasz, a ona za tobą bardzo tęskni.
-Luke!
Justin odwrócił mnie. Zawartość mojego kubka wylała się na
jego koszulę. Odsunęliśmy się od siebie natychmiastowo. Spojrzał na mnie a
następnie na swoja koszulę. Uśmiechnął się.
-Justin. Chodź musimy to zaprać. Szybko bo inaczej zostanie
plama.
Poszedł za mną na górę. Powoli rozpinał guziki od koszuli.
-Możesz szybciej?
-Nie pospieszaj mnie tak.
On się ze mną droczy. Podeszłam do niego i sama zaczęłam
rozpinać guziczki. Odgarnął włosy z mojego policzka i szyi. Dokładnie
przejechał wzdłuż niej językiem, a następnie dmuchnął zimnym powietrzem. Dreszcz przeszedł moje ciało. Usta Justina
odnalazły moje. Zsunął ramiączko z mojego drugiego ramienia. Pociągnęłam za jego koszulkę. Odepchnął mnie
od siebie i zdjął całkowicie swoją koszulę. Ach to jego ciało. Było bardzo
umięśnione i pokryte tatuażami. Spojrzałam od razu na pierwsza literę mojego
imienia wytatuowana na jego ciele. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Poprawiłam swoją sukienkę. Rękawy dokładnie ułożyłam na ramionach, aby je
zakryć.
-Droczysz się ze mną?
-Ja? Nie.
Zaśmiałam się. Podeszłam do radia i włożyłam do niego płytę.
W głośnikach zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki „Lovage-Pitstop-Music To
Make love”. Wróciłam do chłopaka seksownie kręcąc biodrami.
-No podejdź tu szybciej, bo ON nie wytrzymuje.
-Spokojnie Justin. Spokojnie.
Przyciągnął mnie do siebie.
-Jak ja za tobą tęskniłem.
Opadliśmy na łóżko. Czułam gorąc jego ciała.
-Justin. Ja.. Ja nie wiem czy powinnam.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię w tej chwili pragnę.
Tak bardzo pragnę.
Pocałowałam chłopaka, który po chwili zaczął zsuwać ze mnie
moją sukienkę. Pozostałam w samej bieliźnie. Mojej czarnej, koronkowej
bieliźnie.
-Ava, jesteś taka pociągająca. Jeśli w tej chwili tego nie
przerwiemy to później nie będę mógł się pohamować.
Odwróciłam nas. Teraz ja byłam pod nim.
-Nie przestawaj.
Obcałowywał moją szyję. Można powiedzieć, że się do niej
przyssał.
-Justin.?
-Hm?
-Pojedźmy gdzieś
-Co?
-Pojedźmy gdzieś. Tak jak kiedyś.
-Akurat teraz?
-Justin.
-Mówię to niechętnie, ale okay.
-To ja pójdę się przebrać.
Ucałowałam chłopaka i podniosłam się. Weszłam do garderoby. Moje
zmysły ogarnął zapach, który tam się rozchodził. Harry. Wyciągnęłam czarne
rurki, białą koszulkę Harry’ego i ramoneskę w tym samym kolorze co spodnie.
Włożyłam najpierw na siebie koszulkę. Potem spodnie, w które
wciągnęłam T-shirt. Włosy związałam w
wysokiego kucyka. Na stopy wciągnęłam motocyklowe buty. Przypudrowałam twarz, a
rzędy pociągnęłam tuszem. Założyłam kurtkę. Byłam gotowa.
-Justin? Gdzie jesteś?- wołałam z łazienki.
Po chwili zjawił się obok mnie. Oparł brodę o moje ramię i objął w talii.
-Popatrz jak ładnie razem wyglądamy.
-Yhym.
-Chodź. Jedziemy. Powiedziałem już wszystkim, że wychodzimy.
-To dobrze.
Wyszliśmy przed dom, gdzie był zaparkowany jeden z jego
sportowych samochodów. On chyba przewidział tą wycieczkę.
Otworzył mi drzwi. W tej chwili mój telefon zadzwonił. Nowa
wiadomość. Wyciągnełam go z tylnej kieszeni spodni.
Kto to jest? Zrobiłam duże oczy ze zdziwienia. Rozejrzałam się
dookoła. Nikogo nie było. Gdyby nie Justin, chyba bym zaczęła uciekać, albo się
gdzieś schowała.
-No to gdzie jedziemy?
-Zobaczysz.
-No tak. Justin i jego tajemnice.
Było już bardzo późno. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu.
23:26. Jechaliśmy ciemnymi ulicami. Złapałam rękę Justina, która miał na rączce
do zmiany biegów.
-Nie wiem Justin, czy dobrze robimy.
-A co w tym złego?
-Nie powinnam tego robić.
-No proszę Cię. Jego znowu nie ma przy tobie, a ja tak.
-Niby tak, ale ja go kocham.
-Niedawno mówiłaś, że mnie kochasz.
-Justin! Nie zaczynaj.
-Justin. Zatrzymaj się!
-Co?
-Mówię! Zatrzymaj się!
-Ale dlaczego?
-Po prostu się zatrzymaj!
-Ava nie mogę. Jesteśmy na ruchliwej ulicy.
-Zatrzymaj się w tej chwili! Rozumiesz?
-Dobrze, tylko nie krzycz.
-Wypuść mnie!
-A jak zamierzasz wrócić do domu?
-Nie wiem, coś wymyślę.
-Av, nie wygłupiaj się.
-Nie powinniśmy się spotykać.
-Ale..
-Żadne „ale” Justin. Zrozum. To nie jest dobre.
-Jak chcesz. Wychodź!
Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Następnie mocno nimi
trzasnęłam. Justin odsunął szybę.
-Nie proś mnie abym później wrócił po ciebie.
-Nie zamierzam.
Kierowałam się w stronę domu. Na szczęście nie odjechaliśmy
daleko. 40 minut i powinnam znaleźć się na ulicy, przy której znajduje się
posesja chłopaków.
**
Byłam już wykończona. Późna pora sprawiała, że czułam się
jeszcze gorzej. Znowu wibracja telefonu. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni.
Zastygłam jak słup soli. Oczy mi się rozszerzyły.
Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Pustka Kontynuowałam powrót do domu.
Moje serce przyspieszyło. Na czole pojawiły się kropelki potu ze zdenerwowania.
Co ja mam robić? Wrócę jak najszybciej do domu. Eleanor i Emily na pewno się martwią,
ale nadal imprezują. Ava myśl! Znowu zatrzymałam się w miejscu. Czyjeś dłonie
trzymały moje biodra. Zamarłam. Oddech się zatrzymał. Serce przyspieszyło
pracę. Oczy się rozszerzyły ze strachu. Poczułam gorący podmuch na ramieniu i
szyi.
-Dziewczynki powinny o tej porze już leżeć w łóżkach i
słodko spać.
Głos mężczyzny był nie do zniesienia. Taki nieprzyjemny.
Był przerażający. Nic nie odpowiedziałam. Za bardzo się
bałam.
-Co robisz w takim miejscu o tak późnej porze?
Znowu nie odpowiedziałam. Czemu zostawiłam Justina? Gdybym
tego nie zrobiła pewnie bym teraz tutaj nie stała i nie trzęsłabym się ze
strachu, ale coś mi strzeliło do głowy i to zrobiłam.
-Nie umiesz mówić?- warknął na mnie.
-Powinnam iść.
Zrobiłam krok do przodu.
Na marne. Chwycił mnie za nadgarstki.
-Gdzie uciekasz? Choć zabawimy się. Ja nie gryzę.
-Wolałabym nie.
-Kotku. Mogę doprowadzić cię do szaleństwa.
-A.. a jeśli odmówię?
-Jeszcze żadna nie narzekała. Będziesz żałować jeśli tego
nie zrobisz.
-Mam już chłopaka.
-Wiem.
-To czego chcesz?
-Może trochę grzeczniej!
-Przepraszam.
-Od razu lepiej.
Dzisiaj w nocy, chcę abyś krzyczała moje imię.
Przejechał dłońmi wzdłuż mojego ciała. Bardzo się bałam.
Trzęsłam się jeszcze bardziej niż na początku. W duchu modliłam się, aby Justin
wrócił, albo przynajmniej koś znajomy tędy przechodził. Proszę. Jęknęłam kiedy
poczułam jego duże i szorstkie dłonie na mojej szyi. Mogłabym zacząć krzyczeć,
ale nie wiadomo co ON zrobi.
-Kotku, boisz się mnie?
Kiwnęłam głową.
-Nie masz.. Chwila. Jednak masz, ale nie zrobię Ci krzywdy, jeśli
będziesz słuchać.
To mnie przeraziło ponownie. Czego on ode mnie chce. Co mam
robić? Ja chcę tylko wrócić do domu. Harry, czemu nie ma ciebie tu w tej
chwili? Potrzebuję Cię. Zapach nieznajomego ogarnął moje zmysły. Czułam się
przytłoczona przez niego. Ava myśl! Co robić. Postanowiłam się odwrócić w
stronę mężczyzny. Wysoki, muskularny, brunet. Można powiedzieć, że był
przystojny, ale brzydziłam się nim w tej chwili.